~Rozdział 12
~Nowy sprzymierzeniec, szybki wróg
- To wy –
powiedziała złowrogim tonem. - zabiliście Valentinę! -
krzyknęła, po czym rzuciła kolejnym nożem. Riven uchylił się
przed atakiem, dzięki czemu uniknął katastrofy. Broń wbiła się
w drzewo, obok poprzedniego noża. Czarnowłosy nie czekał na
kolejny atak. Podbiegł do Kate i uderzył ją lewym sierpowym.
Trafił, jednak dziewczyna tak łatwo się nie poddała. Starała
się kopać przeciwnika. Nie chciała używać rąk. Riven
uśmiechnął się ukradkiem. To była jego przewaga. Nagle
brązowowłosa wyciągnęła kolejny nóż. Tego się nie
spodziewał. Skierowała ostrze w kierunku jego głowy. Nie miał
szans tego uniknąć. Niespodziewanie jednak Kate upadła na ziemię
i upuściła broń. Riven odwrócił się. Lily używała mocy
powietrza.
- Wydawało mi
się, czy ostatnio przypadkiem nie byłaś po naszej stronie? -
powiedziała.
- Lily, nadal
jesteś osłabiona... - zaczął Riven, podchodząc do blondynki.
- Ciebie też mam
za co ochrzaniać! - dodała. - Walka walką, ale weź przestań się
narażać. Kiedy trzeba, wspomóż się mocą. - powiedziała.
Faktycznie. Riven uwielbiał starcia na gołe pięści, ale zdarzyło
mu się już przesadzić.
- Więc,
wytłumaczysz się, czy mam cię tak trzymać jeszcze przez długi
czas? A może od razu zakończyć twoje męczarnie? - spytała
blondynka. Czarnowłosy zacisnął pięści. Słowa jego koleżanki
były kłamstwem. Ona jest teraz zbyt słaba, żeby trzymać ją
dłużej niż 5 minut. Musi się więc streszczać. Inaczej jej stan
się pogorszy.
- Zabiliście
Valentinę... - wydukała Kate. - chcę ją pomścić...
- Hm? - dodała
Lily. Riven westchnął i podszedł do brązowowłosej.
- Gdyby nie my,
nadal byłabyś oszukiwana. Ona była wampirem. I na dodatek
obdarzonym. To przecież... - mówił, jednak jego słowa tylko
wytrąciły ją z równowagi.
- To również
był mój dom! - wykrzyczała.
- Co tu się
dzieje?! - w tym momencie pojawili się Maddy i Ken. Gdy ujrzeli
Kate, ze dziwienia blondyn aż otworzył usta.
- Mamy gościa. -
zaapelowała Lily. - Zaatakowała nas. Chce zemścić się za śmierć
Valentiny.
- Przecież ona
została przez nią oszukana, co nie? - spytała Maddy. - Valentina
to nawet nie było jej prawdziwe imię... - brązowooka spoglądała
na siostrę. Długo tak nie wytrzyma.
- Skoro chciała
nas zaatakować, pasowałoby jakoś uniemożliwić jej ruchy. Lily
nie będzie jej przecież wieczność trzymać. - powiedział Ken.
Po chwili wycelował dłoń w stronę Kate. Dziewczyna syknęła z
bólu. - Możesz ją już puścić. - zwrócił się do blondynki.
Lily posłuchała
jego polecenia. Kiedy jednak brązowowłosa wstała na nogi, od razu
upadła z krzykiem. Ponownie spróbowała stanąć, ale za każdym
razem kończyło się to tak samo.
- Coś ty mi do
jasnej cholery zrobił?! - powiedziała z grozą w głosie.
- Troszeczkę
poraziłem twoje nerwy w nogach. Nie martw się, nic ci nie będzie,
ale na jakiś czas możesz pomarzyć o bieganiu, co dopiero staniu.
- Ken uśmiechnął się złowrogo. - Tej samej sztuczki użyłem
pierwszego dnia, podczas mojej małej pułapki na was. - blondyn
spojrzał na Lily porozumiewawczo. No tak... kiedy po raz pierwszy
ze sobą walczyli, Ken sparaliżował jej ciało i wykorzystał do
pułapki, żeby złapać Laurel. Teraz już znała sekret jego
sztuki...
Kate jednak nie
poddała się. Lęgła na ziemi plackiem i zaczęła próbować
popychać się do przodu.
- Choćbym
musiała się czołgać, pomszczę Valentinę... - wymamrotała.
- Czyli mam ci
odebrać także czucie w rękach? - zapytał blondyn. Brązowowłosa
natychmiast się podniosła i zrezygnowała z wcześniejszego planu.
- Jesteś dość
odważna. - powiedziała Maddy. - Więc, co z nią zrobimy? -
spytała, zwracając się do Rivena.
- Mnie nie pytaj.
- odparł czarnowłosy. - Możemy zrobić to samo, co z Kenem.
Zlitować się nad nią. - dodał uszczypliwie.
- Ranisz, gościu.
- blondyn zaśmiał się nieco. Cieszył się, że drużyna go
zaakceptowała mimo początkowych komplikacji.
- W takim razie
najpierw ładnie nam wytłumaczysz, dlaczego chcesz pomścić
Christinę. - powiedział Riven, podchodząc do Kate. - Tylko się
streszczaj. Jest pierwsza w nocy, więc jeszcze dziś chcę znaleźć
się obok strefy numer 20. Gadaj szybko. - pospieszał ją.
Brązowowłosa westchnęła.
- Jak byłam
mała, rodzice mnie porzucili. A kiedy wybuchła katastrofa z
defektami, to już był kosmos! Wiecznie musiałam walczyć. Wtedy
właśnie poznałam Valentinę. Dalej chyba się domyślacie? -
zaapelowała Kate. Zarumieniła się, gdyż nie chciała podawać
całego swojego życiorysu.
- Rozumiem. A
teraz pewnie nie masz gdzie się podziać, nie? - rzekła Lily. -
Może zatrzymasz się w którejś strefie? Każdy zapewne nie ma nic
przeciwko dodatkowym towarzyszom.
- W takim razie,
- brązowowłosa uśmiechnęła się szyderczo. - chcę zamieszkać
w strefie 27. - oświadczyła, co wprawiło wszystkich z zdziwienie.
- Proszę bardzo.
- zaapelowała Lily. - Strefa ta znajduje się niecałe 10
kilometrów stąd. Tyle dasz radę przejść. Żegnamy. - dodała,
odwracając się napięcie.
- Dokąd
idziecie? - spytała Kate, nieco spanikowana.
- Gdzieś
indziej. Na razie nie wracamy do domu. - odparł Riven.
- Dlaczego? - brązowowłosa nie dawała za wygraną.
- Dlaczego? - brązowowłosa nie dawała za wygraną.
- Teraz chcesz
zgrywać sprzymierzeńca? - oburzyła się blondynka. - Jeszcze
dobre pięć minut temu, chciałaś wbić Rivenowi sztylet w łeb! -
prawie by krzyknęła, gdyby nie fakt, że Vaice mógłby ją
usłyszeć. Tylko jego tu jeszcze trzeba.
Kate spuściła
wzrok. Zagryzła wargę i ukradkiem oka spojrzała na Kena.
Uśmiechnęła się cynicznie.
- Mam
sparaliżowane nogi. Jeśli mnie teraz zostawicie, defekty będą
miały darmowy obiad. - powiedziała brązowowłosa. Była niemal
pewna swojej wygranej. Oni są za dobrzy, nie zostawią jej, prawda?
- A wiesz co? -
Lily podeszła i przykucnęła przy niej. - Wali mnie to.
Powiedziałaś, że możesz się nawet czołgać. Powodzenia. -
wstała i ruszyła przed siebie. Riven westchnął. Co prawda, już
od kiedy obie się poznały, nie specjalnie zapowiadało się, że
będzie różowo. Zwłaszcza, że po pewnym czasie Kate rozlała na
Lily wrzątek gorącej herbaty, po czym ta omal nie zabiła
brązowowłosej. Zapowiada się ciekawa relacja między nimi...
- Ale co wy
chcecie osiągnąć, podróżując? Macie w tym jakiś cel? -
dopytywała się Kate.
- A czemu tak
bardzo chcesz z nami iść? - odparł Ken pytaniem na pytanie. -
Czyżbyś się bała? - uśmiechnął się szyderczo.
- Nie! -
zaprzeczyła. - Po prostu... mogę wam pomóc! - dodała w
pośpiechu.
- Jak? - rzekła
Blondynka. - Powiedz mi proszę, jak?! - nie paliła się do
zaznajomienia Kate. Nikt się jej nie dziwił.
- Również
jestem obdarzoną... - zaapelowała brązowowłosa. - Umiem czytać
z ludzkich serc. W czymś na pewno mogę się przydać!
- N... - Lily już
miała odmówić, ale przeszkodził jej Ken.
- Przyda się! -
wszyscy popatrzyli na niego zdziwieni. - W strefie 14 będzie dużo
strażników, którzy będą zadawali pytania. W tym przypadku moja
telepatia może nie wystarczyć, nie? Poza tym, trzeba również
wiedzieć, co kryje się w sercu takiego szalonego naukowca.
- On nie jest
szalony! - usłyszeli nagle głos jasnowłosej. Wyszła zza drzewa i
zdemaskowała swoją obecność. Po chwili obok niej pojawił się
Vaice.
- Rany Laurel, -
powiedział. - nie umiesz podsłuchiwać. - dodał z uśmiechem.
Lily zacisnęła pięści i odwróciła wzrok. Teraz pewnie jej brat
bezceremonialnie przyjmie do ekipy Kate.
- Róbcie sobie
co chcecie. - rzekła, po czym odeszła od towarzystwa.
- Pójść za
nią? - spytał Ken, spoglądając na Rivena.
- Ja pójdę. -
zaapelował czarnowłosy, posyłając groźny wyraz twarzy
blondynowi. Poszedł po chwili w ślady Lily.
- W takim razie
pomogę wam szybciej dostać się do celu. - oświadczyła Kate,
stając na nogi. Trochę się jeszcze chwiała, ale mogła już
chodzić.
- Powodzenia. -
powiedziała Maddy.
***
Riven szedł
szybko, starając się iść w stronę, w którą kierowała się
Lily. Jednak po pewnym czasie po prostu ją gubił. Teraz błąkał
się po lesie z nadzieją, że przynajmniej zapamiętał drogę
powrotną. Westchnął.
Po chwili jednak
uznał, że sam się zgubił. Rozglądał się dokoła, ale nie mógł
określić swojego położenia. Spuścił głowę i popatrzył na
ziemię. Zaczął liczyć do dziesięciu. To go nieco uspokoiło.
Podniósł wzrok. Widok, który ujrzał, nie był przyjemny. Nie
spostrzegł nawet, kiedy z jego gardła wyłonił się donośny
krzyk.
***
Lily odwróciła
się napięcie. Wydawało jej się, że słyszała czyjś krzyk. Co
gorsza, obawiała się, do kogo może on należeć. Ruszyła w
kierunku, z którego dobiegł ten dźwięk. Kiedy już się tam
znalazła, przynajmniej miała nadzieję, że to tu, spostrzegła, że
nie tylko ona usłyszała ten krzyk. Na miejscu pojawili się inni –
Laurel, Vaice, Maddy, Ken. Nie widziała tylko Rivena i Kate. W duchu
szczerze błagała, żeby to brązowowłosą coś złego spotkało,
nie czarnowłosego.
- Co się stało?
To ty krzyczałaś? - zapytała jasnowłosa, pochodząc do Lily.
- Nie, gdzie jest
Riven? - odpowiedziała szybko. Jej oddech stał się bardziej
płytki.
- Kilka minut
temu poszedł cię szukać. - odparł Vaice. W tym momencie wszyscy
poczuli odór zgnilizny. Pojawiła się mgła, jednak nie trwała
ona w powietrzu dłużej niż kilka sekund. Kiedy całkowicie
zniknęła, cała drużyna zastygła. Widok, który zobaczyli, nie
należał do najmilszych. Wszędzie – na drzewach, pod nimi, na
ziemi, były trupy. Niektóre były całkiem świeże, lecz
większość to już zgniła kupa mięsa. Blondynka poczuła, jak
żołądek podchodzi jej do gardła. Przełknęła ślinę, chcąc
zatrzymać swoje śniadanie tam, gdzie do teraz jest.
- Istna rzeź...
- wymamrotała Maddy. Twarda była. Nie wyglądała na zaskoczoną.
- Co tu się do
cholery dzieje?! - Vaice niemal krzyknął. Był zszokowany. Fakt, w
końcu, nie codziennie widzi się uschnięte ciała w lesie.
- Wyglądają,
jakby cała krew z nich uszła... - Ken z ciekawości aż podszedł
bliżej zwłok.
- Ale za to
ładnie komponują się z naturą, nie uważasz? - tajemniczy głos
sprawił, że wszyscy przyjęli pozycje do walki. Jednak kiedy tylko
odwrócili się w stronę mówcy, Lily niemal nie upadła.
Tajemniczym głosem była wampirzyca. Mała Liz. To ta, którą
widzieli wcześniej. Ale to najmniej ich zdziwiło. U jej stóp
leżał Riven, cały poobijany.
- Rany,
zdradziłeś moje położenie, dlatego zostałeś ranny. Rozumiesz
mnie? - powiedziała dziewczynka, pochylając się nad ciałem
czarnowłosego. Lily omal nie wyskoczyło serce. Zacisnęła pięści.
Nie jeden raz jej przyjaciel wpakował się w kłopoty, ale teraz
nie mogła znieść tego widoku. Wokół było tyle ciał, blondynka
bała się, że gdyby nie przyszła tu na czas, Riven teraz zapewne
leżałby obok któregoś z nich. Miała ochotę rzucić się na
wampirzycę i wydrapać jej oczy. Zaczęła oddychać ciężej,
tłumiąc wściekłość.
- Zabiję cię! -
krzyknęła i zaczęła biec w stronę Liz. Jednak ta, szybkim i
zwinnym ruchem podniosła Rivena z ziemi i zaczęła niemiłosiernie
szarpać.
- Zaryzykujesz? -
spytała mała wampirzyca. Lily zatrzymała się w połowie drogi.
Nie mogła nic więcej zrobić. - Czyli jednak nie jesteś taka
naiwna jak myślałam. Szkoda, że tajemna stołówka krwiopijców
wyszła na jaw. Trzeba będzie spalić dowody. - w jej dłoni
pojawił się ogień. Jednak po chwili zgasiła go, widząc postawę
blondyna. W ręku trzymał naostrzony patyk.
- Puść go. -
oświadczył Ken.
- Serio? Jesteś
za wersją z drewnianym kołkiem? - Liz popatrzyła na niego jak na
idiotę. - Sam sobie przebij nim serce, potem mi powiesz, czy
przeżyłeś. - uśmiechnęła się ironicznie. Lily nie mogła w to
uwierzyć. Ktoś z tak niewinnie wyglądającą twarzą, był
wampirem. Psychicznym wampirem, plugastwem!
- Więc, -
zaczęłam Liz. - kto pierwszy spróbuje mnie pokonać? Nudno się
robi. - zaapelowała, odrzucając Rivena nieco dalej, za siebie. -
Stawką będzie jego życie. - uśmiech nie schodził jej z twarzy.
Wiatr zawiał mocniej. Vaice spojrzał na Lily. Wokół niej
powietrze zgęstniało. Laurel chciała do niej podejść, ale
została zatrzymana przez brata blondynki ruchem ręki.
- Nie zbliżaj
się, - rzekł. - jeśli nie chcesz zginąć.
Wampirzyca śmiała
się głośno.
- Zaraz, zaraz –
powiedziała, próbując złapać oddech. - jesteś obdarzoną
wiatru?
- Nie radzę ci
ze mnie żartować. - odparła Lily, przyjmując pozycję do walki.
- Jestem twoim pierwszym przeciwnikiem.
- Zabaw mnie. -
oświadczyła dziewczynka. - Zawsze, kiedy z kimś walczę, on pada
po niecałych pięciu minutach. To nudne. - w jej ręce ukazała się
kula ognia.
- Plugastwo...
- Znajdę pionka!
- nagle wokół niej zapłonęła ziemia i zamknęła w kręgu ją i
Rivena. Czarnowłosy znalazł się w niebezpieczeństwie. - A to
tak, żebyś walczyła na poważnie. - Lily rozszerzyła oczy, kiedy
jej przeciwniczka zamknęła jej przyjaciela w kręgu ognia.
Zacisnęła pięści mocniej, wbijając paznokcie w wewnętrzną
stronę dłoni. Doprowadziła do tego, iż po jej ręce spłynęła
stróżka krwi.
- Ładnie –
blondynka nie zauważyła, kiedy wampirzyca znalazła się tuż
przed nią. - pachniesz. - po tych słowach, Liz uderzyła ją z
całej siły, skutkując upadkiem dziewczyny.
- Lily! -
krzyknęła Laurel, podbiegając do koleżanki. Blondynka wstała
mimowolnym ruchem i spojrzała na wampirzycę. Była cholernie
szybka.
- Siostro, pozwól
mi również walczyć. - rozbrzmiał dźwięczny głos Maddy. Wokół
niej unosiły się krople wody.
- Obdarzona wody?
- zaśmiała się Liz. - Nasze żywioły są sobie wrogiem. Ale dla
mnie, to nudne. - wampirzyca użyła swojej mocy, wskutek czego
ogień leciał w stronę brązowookiej. Ta szybko odparła go wodą.
Liz szybko przestała strzelać w stronę Maddy, a zaklęcie siostry
Lily prawie ją dosięgało. Lecz w ostatniej chwili, wampirzyca
zniknęła i woda trafiła w nieistniejący cel. Maddy nie
spostrzegła, że jej przeciwnik jest tuż za nią.
- Szybko...! -
wymamrotała, nim została ogłuszona przez wampirzycę.
- Nie muszę
nawet specjalnie używać mojego daru. - zaapelowała Liz, szczerząc
kły. Zaśmiała się szaleńczo, kiedy nagle znieruchomiała. Ken
kierował w nią swoje ręce. Chciał użyć tej samej sztuczki, co
na Kate.
- Zostaw nas w
spokoju. - powiedział powoli i spokojnie.
- Czy ty
próbujesz mnie sparaliżować? - zapytała czarnowłosa. - Wiesz,
że z wampirem to nie przejdzie? Mamy mocniejsze nerwy niż wy,
ludzie i obdarzeni. - dodała, śmiejąc się. Blondyn prychnął.
Zacisnął mocniej dłonie, powodując większy skurcz mięśni
wampirzycy.
Poskutkowało.
Liz syknęła z bólu.
- To boli, dupku!
- krzyknęła, po czym rzuciła w niego kulą ognia, której ledwo
co uniknął.
- Ma boleć! -
odparł Ken. W tym momencie Lily wyciągnęła rękę do przodu.
Wampirzyca upadła na kolana. Vaice otworzył szeroko oczy.
- Głucha aria...
- nie miał odwagi dokończyć. Widział, że jego siostra robi to
świadomie. Czyli jednak znała tę technikę. Pamiętała ją.
- Skończę to. -
oświadczyła blondynka. - Żeby nie było ci smutno, powiem, od
czego zginęłaś, w poszczególnych etapach. Etap pierwszy,
odcięłam ci dostęp do powietrza. Nawet wampiry muszą oddychać.
- Liz próbowała coś powiedzieć, ale brzmiało to tylko jak próba
złapania tlenu.
- Ona chyba nie
zamierza jej zabić?! - zapytała Laurel, kierując pytanie do
Vaice'a.
- Nie wiem... -
odparł brat Lily. W głębi duszy był przerażony, widokiem oczu
swojej siostry. Były puste. Tak jak wtedy...
Wampirzyca
przestała się krztusić i ruszać.
- Etap drugi.
Odcięłam dostęp tlenu do twojego serca. Jak również zatrzymałam
jego akcję. - dodała Lily. Wreszcie Liz krzyknęła, a jej oczy
niemal wywróciły się do tyłu. Było widać praktycznie same
białka. - Etap trzeci. Jesteś martwa. - wampirzyca, jak na
zawołanie, upadła plackiem na ziemię. Ken zaczął się trząść.
- Czy ona...?
Usłyszeli nagle
śmiech. Śmiech Liz. Wampirzyca wstała z ziemi, rechocząc.
- Naprawdę...
zaimponowałaś mi... - wydukała. Cały czas jeszcze łapała
powietrze. - Jednak twoim jedynym błędem był fakt, że pod koniec
przestałaś mi odbierać dostęp do powietrza. Mogłam oddychać,
mogłam wydać głos. - wszyscy byli zaskoczeni postawą wampirzycy.
Obecnie była jedyną, która przeżyła atak głuchej arii
powietrza, co zdziwiło również Lily.
- Jak...? -
wymamrotała blondynka.
- Jednak
przegrałaś pojedynek. Co oznacza... - uśmiechnęła się
szaleńczo, po czym zwęziła krąg ognia, wokół Rivena i podeszła
do niego. - Byłby z niego świetny wampir. Ma ładne, brązowe
oczy... - w tym momencie wszyscy usłyszeli klakson. W oddali
pojawiły się dwa światła, zbliżające się powoli. Z hukiem
wjechało czarne auto kilkuosobowe. Za kierownicą siedziała Kate.
- Beznadzieja.
Nudni jesteście. - zaapelowała Liz, po czym zniknęła. Wraz z
nią, ogień zaczął gasnąć. Lily podbiegła do Rivena.
- Ej, obudź
się... - powiedziała, lekko nim potrząsając. - Obudź się! -
czarnowłosy powoli otworzył oczy. Podniósł się do pozycji
siedzącej i spojrzał na blondynkę.
- Lily...? -
wydukał spokojnie. Mrugał oczami, żeby móc złapać ostrość.
Kiedy wszystko widział dokładnie, zauważył, że jego
przyjaciółka się trzęsie. - Co się stało? - spytał łagodnie.
- Idioto, debilu,
głupku... - zaczęła powoli wyzywać czarnowłosego.
- A to za co? -
odparł Riven.
- Idioto! -
powiedziała Lily głośniej i, ku zaskoczeniu swojego kolegi,
rzuciła mu się na szyję.
- Lily...? -
zapytał czarnowłosy, zdziwiony tym gestem.
- Cicho! Nie
wiesz nawet, jak się martwiłam! - oświadczyła szybko. Riven
zarumienił się i otworzył szerzej oczy. - Po kiego za mną
lazłeś?! - nadal nie puszczała go z objęć.
- Ponieważ...
mogło ci się coś stać...
- A kto jest tu
teraz poszkodowany?! Idioto, nie strasz mnie tak więcej. - zaczęła
się trząść. Czarnowłosy westchnął. Nie wiedział, co zrobić.
Co ma na to odpowiedzieć? Nie wiedział. Niczego nie był pewien.
Jednak po chwili przypomniał sobie coś. Od całkiem niedawna,
uważał Lily za ważną dla niego osobę. Ale jak ważną? Czy
traktował ją jak młodszą siostrę, zastępstwo Meredith, czy
może...?
Powoli objął
blondynkę w pasie i przytulił.
- Dobrze. -
powiedział w końcu. - Kocham cię. -
te słowa przeszły mu przez myśl. Nie był w stanie ich
wypowiedzieć.
Po
jakimś czasie, oboje wraz zresztą podeszli do Kate, która nadal
siedziała w aucie.
-
Skąd masz ten samochód? - spytał Ken, jednak bał się odpowiedzi
typu kradziony. Jako
strażnik, przestrzegał reguł.
-
Pożyczony od strefy 25. Wskakujcie. Jak teraz ruszymy, jutro rano
będziemy w strefie 14. - zaapelowała brązowooka, uśmiechając
się. Wszyscy jednak nie protestowali, gdyż droga była jeszcze
daleka, a skoro auto jest pożyczone...
_____________________
Hejka
:) Mam szczerą nadzieję, że ten rozdział wam się spodobał.
Nieco przeciągnęłam początek, więc może być nieco nudno,
dlatego jest również scena walki w Liz.
PS:
Vaice to wymyślone przeze mnie imię. Wymawia się je tak jak Voice
(ang. Głos) tylko z a
zamiast o. Nie Vince!
:3