sobota, 4 października 2014

Strefa 27 - rozdział 9

~Rozdział 9
~przeklęta strefa, plugastwo obdarzonych.


Lily poszła za budynek, w którym siedzieli jej kompani. Usiadła powoli na ziemi i objęła kostkę u prawej nogi w dłonie.
    - Cholera... - wymamrotała. Ból nie ustępował. Już chodzenie stało się torturą, nie mówiąc o bieganiu. Jednak nie to ją teraz najbardziej zamartwiało. Jej wizja na temat Valentiny... Nie może powiedzieć reszcie, kiedy rudowłosa jest w pobliżu. Przez to jeden z jej kompanów może mieć kłopoty. Tak głosiła jej wizja. Musi powierzyć tę tajemnicę innym, kiedy jej nie będzie. I jeszcze na dodatek muszą zostać w tym miejscu na jakiś czas, dopóki Maddy nie wyzdrowieje.
    Wstała powoli na równe nogi i westchnęła głęboko. Postanowiła powiadomić pierwszą napotkaną osobę o swojej wizji. Pierwsza osoba, którą zobaczy... tak,to brzmi rozsądnie. Zaczęła powoli iść w stronę drzwi powrotnych, żeby dołączyć do swoich kompanów w głównym salonie. Niespodziewanie, zza zakrętu wyszedł ktoś, kogo teraz najmniej się spodziewała.
    - Tutaj jesteś. - zaapelował Riven. Spojrzał na chwilę na jej prawą nogę. - Kostka nadal cię boli ?
    - Ja to mam szczęście w nieszczęściu. - pomyślała Blondynka, krzywiąc twarz. - Nie. - odparła.
    - Jesteś pewna ? - zapytał ponownie czarnowłosy.
    - Tak. - wzięła głęboki oddech. Obiecała sobie... - Muszę z tobą porozmawiać.
    - Zamieniam się w słuch. - odparł chłopak. - Ale najpierw zadam ci jedno pytanie.
    - Jakie ?
    - Co to była za wizja ?
    Lily zaniemówiła. Domyślił się ? Blondynka przełknęła głośno ślinę.
    - Właśnie o tym chciałam z tobą porozmawiać... - wymamrotała. - To wszystko to pułapka.
    - Co?
    - Rachel przyprowadziła nas tutaj. Valentina jest... nie wiem, jak to nazwać. Nie jest sprzymierzeńcem.
    - Rozumiem. Coś jeszcze?
    - Na razie nie mów o tym innym. Jeżeli Valentina lub Rachel dowie się, że wiemy o zaistniałej sytuacji, któreś z nas może ucierpieć. I najważniejsze, nie wolno ci pić ich herbat. Jest w nich trucizna.
    - Że co ? - odrzekł zszokowany Riven. - Jeśli jest w nich trucizna, to powinniśmy to powiedzieć reszcie, inaczej...
    - Jednakże ta trucizna nie zabija od razu. Ona po prostu osłabia nas i tyle.
    - Tak było w wizji?
    - Nie do końca... - odparła blondynka. Spuściła wzrok.
    - Co to ma znaczyć? - spytał ponownie czarnowłosy. Lily błądziła gdzieś wzrokiem. Po chwili podciągnęła rękaw swojej bluzki, ukazując poparzoną rękę. Riven rozszerzył oczy. Takie oparzenia nie wystąpiły tylko od wrzątku od herbaty. Były głębsze. Czarnowłosy nie mógł powstrzymać się, żeby nie dotknąć ręki blondynki, co sprawiło, ze syknęła z bólu.
    - To boli, wiesz ? - powiedziała, chowając rękę.
    - Wybacz, ale... - zamilkł na chwilę. Musiał nabrać powietrza, żeby to wykrztusić. - Będziesz to ukrywać, tak jak skręconą kostkę ? - zapytał.
    - Muszę. Jeśli ktoś się dowie, będą podejrzliwi, skąd to się wzięło. Rozumiesz, nie? - odparła Lily, starając się w miarę swoich możliwości uśmiechnąć.
    - Ty chyba sobie żartujesz? - spytał ponownie Riven. - Jesteś Masochistką?
    - Nie! - odparła szybko blondynka.
    - To w takim razie chociaż pozwól sobie pomóc. - podszedł do niej z poważną miną i nie wyglądało na to, że zamierza odpuścić.
    - A co niby chcesz zrobić? - wydukała spokojnie. Przegrywała z Rivenem. Zawsze ulegała...
    - Na przykład mogę zabandażować ci kostkę, żeby ją nieco usztywnić. Potem wystarczy obmyć oparzenia. Czy na tyle pozwolisz?
    - Mhm... - wymamrotała.
    - W takim razie zaczekaj tutaj na mnie. Pójdę po bandaże do Vaice'a.
    - Nie!
    - Dlaczego?
    - Już ci mówiłam. Nie wolno ci mówić innym o zaistniałej sytuacji. - powiedziała poważnym tonem. Bałą się o zdrowie siostry, gdyż Maddy była teraz najłatwiejszym celem w ich drużynie. Któreś z nich ucierpi, jeśli Valentina dowie się, że oni odkryli ich podstęp.
    - W taki razie podwędzę bandaże. Nikt nic nie zauważy. Czyż nie? - rzekł Riven. Lily zaśmiała się nieco.
    - Uparty jesteś, wiesz? - powiedziała.
    - Swój swojego znalazł. - odparł z szerokim uśmiechem. Po chwili skierował się w stronę głównego salonu, żeby zabrać bratu blondynki bandaże.

    ***

    Lizz szła wzdłuż lasu. Cały czas nuciła jakąś melodię.
    - ~Kat ma brudne ręce od swych ofiar. Ciągle dla nich śmierć zwiastował, na na na...~ - zaśpiewała na głos. Jej głos był aż przesadnie słodki, dlatego gdy śpiewała, równać się mogła ze słowikami. Kto by pomyślał, dziesięcioletnia wampirzyca, mająca na sumieniu nie jedną ofiarę, z której bezlitośnie sączyła krew, może naprawdę się cieszyć.
    - Gdzie jest pionek? - zapytała. Nie mówiła do nikogo. Zaczęła się śmiać. - Znajdę go.

    ***

    Po godzinie Lily i Riven dołączyli do pozostałych, którzy siedzieli w głównym salonie. Blondynka starała się za wszelką cenę ukryć zabandażowaną rękę. To było najbardziej kłopotliwe.
    - Wasza przyjaciółka właśnie się obudziła. - do pokoju weszła Rachel, wraz z powyższą wiadomością. - Chcecie z nią porozmawiać?
    - Oczywiście! - oświadczył Vaice. Wstał z fotela i ruszył za kobietą.
    - Lily, - zaczęła Laurel szeptem. - ty nie idziesz?
    - Nie. - odparła blondynka. - Czuję, że nie powinnam.
    - Rozumiem. - Jasnowłosa spuściła głowę. Wstała i wyszła na zewnątrz. Chciała zaczerpnąć trochę świeżego powietrza.

    ***

    Kiedy znalazła się na zewnątrz, przywołała Meredith. Pojawiła się przed nią postać, którą tylko ona może widzieć i słyszeć. Duch miał długie, rude włosy i błękitne oczy.
    - Meredith, masz już odpowiedź na pytanie twojego brata? - zapytała jasnowłosa. Siostra czarnowłosego milczała. - Rozumiem...

    ***

    Riven postanowił pozwiedzać budynek. Pozostawił Lily i Kena w wielkim salonie i zaczął powoli kierować się na wyższe piętro. Znajdował się teraz w korytarzu, przepełnionym obrazami. Każdy z nich przedstawiał jakąś kobietę. Przechadzał się powoli wzdłuż ciemnych, bordowych ścian i oglądał każde malowidło. Zatrzymał się na jednym z obrazów. Widniała na nim osoba, wyglądająca idealnie jak Valentina. Czarnowłosy wstrzymał oddech. To była ona! Zerknął niżej. Na dole obrazu coś pisało.
    Christiana Valentina Roseworg
    1803-1854
    - Ładna, prawda? - lekko podskoczył, na dźwięk nieznajomego głosu. Kate stała tuż obok niego i podziwiała obraz.
    - Lubisz się skradać, prawda? - odparł chłodno.
    Ku jego zdziwieniu, brązowowłosa zaśmiała się głośno.
    - Zabawny jesteś. Valentina jest podobna do tej osoby, prawda?
    - No... - nie miał ochoty na rozmowę z nią, po tym co zrobiła jego przyjaciółce. Specjalnie podłożyła stopę rudowłosej, żeby ta wylała kubki z gorącą herbatą na Lily.
    - Bo to jej praprababka. - zaapelowała. - Jako jedyna nie dożyła setki w ich rodzinie. Jej drugie imię nadano właśnie Valentinie.
    - Czemu mi to mówisz? - zniecierpliwił się Riven. To było podejrzane. Na obrazie widniało uderzające podobieństwo, to chyba nie mogła być inna osoba, jak nie Valentina.
    - Bo wiesz, - zaczęła. - ja również jestem obdarzoną. Potrafię zaglądać do ludzkich serc. Dzięki temu wiem, że masz na imię Riven, jesteś obdarzonym panującym nad ziemią, oraz miałeś siostrę. - uśmiechnęła się szyderczo. Czarnowłosy rozszerzył oczy. Ona mówiła prawdę.
    - A-ah tak... - wydukał. Starał się zachować porządną twarz.
    - Chcesz, żebym zdradziła ci coś ciekawego? - spytała.
    - Co takiego? - dodał Riven. Szczerze nie spodziewał się niczego ciekawego.
    - Ta twoja koleżanka, blondyna, ona w tajemnicy cię... - nie dokończyła, gdyż ziemia zadrżała i to nie za pomocą umiejętności czarnowłosego. Coś się działo. Czarnowłosy niewiele myśląc pobiegł na dół, z powrotem do głównego salonu.

    ***

    Laurel usłyszała trzask. Szybkim krokiem wróciła do głównego salonu i to, co zobaczyła sprawiło, że aż zaniemówiła. Niemal serce podskoczyło jej do gardła. Riven pojawił się nagle i również stanął w miejscu. Lily siedziała na fotelu, ale bardzo chciała podbiec do brata. Valentina uśmiechała się szyderczo, wyszczerzając długie kły. Trzymała nieprzytomnego Vaice'a za włosy i ciągnęła za sobą niemiłosiernie.
    - Jeśli ktoś w tym pokoju się poruszy, odgryzę mu łeb. - zaapelowała rudowłosa. Kątem oka spostrzegła stojącą obok Rivena Kate.
    - Valentina? - zapytała brązowowłosa. - Co tu się dzieje? - dodała.
    - Jesteś wampirem, prawda, Christiana? - spytał czarnowłosy. Domyślił się, że skoro rudowłosa bez wahania teraz ukazuje ostre zęby jest również dużo starsza, niż wygląda.
    - He? - zapytała, udając zdziwienie. - Widziałeś portret? Może to prawda, ale nigdy nie lubiłam mojego pierwszego imienia. Co do zarzutu bycia wampirem... możesz się trochę mylić. - uśmiechnęła się szerzej.
    - Jak to...? - zapytała Lily. Dobrze widziała uzębienie rudowłosej.
    - Siedź cicho. - powiedziała Valentina, mocniej szarpiąc Vaice'a. - Jestem dla was najokropniejszym plugastwem, jednak dla pewnych osób... jestem czymś w rodzaju genialnej broni.
    Blondynka, mimo iż zachowywała poważną minę, cała się trzęsła. Skąd ona wie? Może rudowłosa planowała zaatakować od razu? Nie, nie możliwe. Czyżby Riven się wygadał? Jednakże nie rozmawiał z Valentiną przez większość czasu, więc skąd ona wie? Lily spojrzała na swojego brata. Może... nie, jest zwykłym człowiekiem. Na szczęście. Nie ugryzła go. Czy domyślił się podstępu? Nie... albo zrobiła to...!
    - Co zamierzasz z nami zrobić? - zapytała Laurel.
    - Na początku trochę się pobawić. A potem... może pozabijać po kolei? Sama nie wiem. - odparła rudowłosa. W tym momencie Valentina syknęła z bólu i odskoczyła nieco dalej. Zza niej ujawniła się Maddy. Brązowooka trzymała w ręku nóż. To ona, pomyślała Lily. Mocą jej siostry jest panowanie nad wodą, więc bez problemu wyczuła truciznę w którymś z ich napojów. Musiała to powiedzieć Vaice'owi, nie zdając sobie sprawy z obecności wroga w pobliżu.
    - Tak bardzo ryzykujesz życiem brata?! - spytała rudowłosa. - Dobrze więc. Będziesz pierwszą, którą zabiję! - porzuciła Vaice'a na ziemię i zaczęła wymachiwać w powietrzu rękami.
    - Co się dzieje? - szepnęła Laurel, zwracając się do Meredith, stojącej obok.
    - Dla obdarzonych, Valentina jest plugastwem. - odparła dziewczyna nadmiernie słodkim tonem – Czyli to może znaczyć tylko, że jest nie tylko wampirem, ale i obdarzoną. - rzekła.
    Laurel rozszerzyła oczy. To prawda. Dla nich, obdarzonych, stać się wampirem to coś okropnego, wręcz haniebnego. Nazywają takich ludzi plugastwem. Rudowłosa po chwili powiedziała coś, co dla wszystkich było słyszalne niczym echo.
    - Dezaktywacja, dwie iluzje. - zaapelowała Valentina. W tym momencie wszystko się zmieniło. Całe pomieszczenie zaczęło cuchnąć stęchlizną, ściany straciły jasny kolor, a na podłodze widoczne były ślady po licznych bitwach. Tak naprawdę wyglądała ta strefa. O ile to była strefa.
    - To miejsce to mój dom, od wieków. Jednak 11 lat temu, zostało nazwane strefą. - zaapelowała Valentina. - Dokładnie dawną strefą 26. Ale zostaliśmy zaatakowani, więc po pewnym czasie słuch o nas zaginął. Teraz, to miejsce nazywane jest przeklętą strefą. Dzięki mnie, utrzymujemy tu porządek.
    - Valentina, o czym ty mówisz?! - krzyknęła Kate, podbiegając do kompanki. - To nieprawda, tak? Powiedz mi, że to tylko kiepski żart!
    - Niestety, aby utrzymać to miejsce, potrzebuję jedzenia. Dokładnie, krwi. - wyszczerzyła zęby, ukazując ostre jak brzytwa kły. Brązowowłosa trzęsła się. Wyglądało na to, że o niczym nie wiedziała. Aż do teraz...
    Lily spróbowała wykorzystać sytuację, w której jej przeciwniczka była rozkojarzona rozmową, więc podeszła do niej od tyłu i za pomocą swojego daru, odepchnęła ją na drugi koniec pokoju. Riven momentalnie, za pomocą swojej super szybkości, podbiegł do Vaice'a, pomagając mu wstać. Brat Lily był pół przytomny. Mimo to blondynka cieszyła się, że żyje. Kate upadła na kolana i zaczęła szlochać.
    - To nie prawda, to kłamstwo... - w kółko powtarzała te słowa,starając się sobie wmówić, że to tylko zły sen, z którego zaraz się obudzi. W tym czasie Lily podbiegła do rudowłosej, niemiłosiernie katując ją za pomocą powietrza. Brązowowłosa spojrzała na blondynkę. Dlaczego nie użyje tego samego czaru, którym ją nastraszyła?
    Valentina w tym momencie wstała na równe nogi. Ręką wskazała na Lily.
    - Aktywacja, widmo! - krzyknęła ponownie echem. Blondynka uskoczyła od ataku, jednak mimo to, w tajemniczy sposób, przed jej oczami nie było już rudowłosej. Gdzie ona się podziewała? Nagle Lily poczuła rażący ból. Ktoś uderzył ją w brzuch.
    - Nie łatwo jest walczyć z wrogiem, którego się nie widzi, nie uważasz? - gdzieś w oddali słyszała głos swojej przeciwniczki. Więc to jej moc? Iluzje? W jakiś sposób wpłynęła na umysł blondynki, wymazując swój obraz? Sprytne.

    ***

    Lizz pojawiła się przed tajemniczą bramą. Nie zaprzeczy, że widziała tę bramę, dobre kilka lat temu. Nie miała pojęcia, dlaczego, ale czuła, że z tego miejsca wydobywa się ogromna moc. Moc obdarzonej. Czy pionek był w tym miejscu? Wampirzyca delikatnie dotknęła bramy, ale oderwała rękę gwałtownie, kiedy poczuła ból w palcach.
    - Ochrona, co? - powiedziała ze znużeniem. - Nikt nie wejdzie bez zaproszenia. Heh, bezużyteczny czar. Skoro pionek jest w środku, po prostu go wybawię. - uśmiechnęła się. Nagle w jej dłoni pojawił się ogień. Jednak on jej nie parzył. Ten ogień to był jej dar. Rzuciła nim w stronę bramy, podpalając ją doszczętnie. Teraz, ogień rozpościerał się po wewnętrznej stronie bariery. Za niedługo, to miejsce będzie ledwie legendą.

    ***

    Lily poczuła zapach spalenizny. Coś się pali. Jej obawy oczywiście się sprawdziły. Valentina ukazała się innym, po czym zaczęła krzyczeć.
    - Mój dom! - tak brzmiały jej słowa. Vaice z pomocą Kena wybiegli z budynku. Za nimi szły Laurel z Maddy.
    - Riven, Lily, pospieszcie się! - krzyknęła jasnowłosa,wychodząc z budynku.
    - Valentina, chodźmy stąd, proszę. - powiedziała Kate, podchodząc do kompanki. Bała się zarówno tego wydarzenia, jak i dawnej przyjaciółki.
    - Tutaj mieszkałam, tutaj żyłam, tutaj umrę. - zaapelowała rudowłosa, odpychając od siebie brązowowłosą, co sprawiło, że ta straciła przytomność.
    Riven ledwo co widział, dym był wszędzie. Jednak nagle spostrzegł Lily, która mimowolnie próbuje uciekać.
    - Lily, co ci się dzieje, musimy stąd iść! - zapytał podbiegając do niej. Jednak po tym, jak spiorunowała go wzrokiem, on zrozumiał, co się dzieje.
    - Nie możesz biec. - bardziej to oświadczył, niż zapytał. Westchnął, po czym powoli kucnął. - Wejdź mi na plecy. Wyniosę cię stąd.
    - Co? Nie! Dam sobie radę sama! - odparła blondynka.
    - Nie pyskuj, przecież nie jestem ślepy! - krzyknął Riven, co totalnie zaskoczyło Lily.
    - Ale...
    - Myślisz, że Maddy i Vaice mi wybaczą, jeśli teraz cię zostawię?! - dodał. Blondynka niechętnie wykonała polecenie i wspięła się na plecy czarnowłosego. Riven zaczął biec co sił w nogach, gdyż ogień nadal rozchodził się wszędzie. Lily owinęła przyjaciela ramionami, zamykając oczy. To nie była ta wizja, którą widziała wcześniej. To nie ten sam ogień. Otrząsnęła się jednak, kiedy poczuła znany jej zapach. Zapach Rivena... lekko się zarumieniła, ale nadal czekała, aż znajdą się na zewnątrz. Aż wyjdą z tego miejsca. Cały czas czekała... Uśmiechnęła się lekko. Lubiła ten zapach. Wiedziała, że kiedy go czuje, będzie bezpieczna. Zawsze...


Ta dam, kolejny rozdział :D Staram się, żeby były one w miarę długie :) Dzisiaj jest premiera pierwszego odcinka drugiego sezonu "Log Horizon" i nie mogę wręcz usiedzieć w miejscu :D Heh, takie życie. Fani anime mnie zrozumieją :)
Pozdrawiam wszystkich c:

12 komentarzy:

  1. No uroczo zakończyłaś ten rozdział :) Muszę się troszeczkę uspokoić, bo tyle się działo, w tym rozdziale, ale był niesamowity! Jestem zachwycona, po prostu zachwycona.Ale zacznę nie po kolei
    Postać Lizz, bardzo mnie intryguję, wręcz fascynuję. Nie wiem, czy dobrze zrozumiałam, ale Lizz jest małą dziewczynką? Podana była informacja, że to dziesięcioletnia wampirzyca, ale nie wiem jak to odczytać...ale pierwsze co to pasuję mi mała dziewczynka o słodkim głosie, śpiewającym niczym skowronek. I włada ogniem i zaraz mi się przypomniała Nobuna, ale to zupełnie inna postać. No dobra co ta wampirzyca nawyrabiała, szuka pionka i najprawdopodobniej go odnalazła i co dalej? Spaliła przeklętą strefę, 26, zniszczyła dom Valentyny, trochę mi jej szkoda, była taka zła...^^ Wiesz, ta moja słabość do mroku :) No Jane jestem ciekawa jaką nam tu ciekawą postać wykreowałaś jeśli chodzi o Lizz :)
    Następny wątek jak mi się podobał to moment z portretem...Cholera jasna, dlaczego Kate nie dokończyła tego zdania ;( Jak mogłaś ;( Jakoś to przetrawię....Wracając do portretu fajny pomysł, z tym, że Valnetyna to wampir, a zarazem obdarzony i jeszcze to plugastwo, no masz łeb autorko, masz łeb. Z jednej strony dobrze, że Lizz podpaliła dom Valentyny, dzięki temu zakończyła się walka. nie wiem jak ona skończyłaby się dla Lily, ale jakoś nie wróżyłam dobrze, tym bardziej, że wampirzyca aktywowała moc widmo i nie można było jej zobaczyć. To chyba koniec Valentyny? Chyba, że się mylę?:)
    No i ten wątek z Rivenem i Lily, ja naprawdę niecierpliwie czekam, i uwierz nie mogę znieść tego dialogu między Lily a Czarnowłosym. Blondynka po prostu tak rzuca jadem na tego chłopaka, że aż mi go żal jest i w dodatku chciał jej pomóc....Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :)
    Pozdrawiam
    KV

    OdpowiedzUsuń
  2. Dopiero teraz przeczytalam na tablecie. Bede troche pozniej ale musialam to napisac. No musialam.
    W.O.W.
    Pozdrawiam i czekaj na mnie!
    Juls z krzywego taba bez polskich znakow i interpunkcji.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ooo ! Jaki długi rozdział ;) Nie jestem pewna czy skleję dzisiaj coś sensownego ale spróbuję ;) Ten rozdział był po prostu niesamowity! Akcja tak szybko się potoczyła, że mimo długości rozdziału byłam zawiedziona kiedy się skończył! Ja chcę więcej! Tak myślałam, że to będzie jakiś podstęp! Nikt nie pojawia się nagle z dobrymi intencjami kiedy potrzeba pomocy, a przynajmiej ja tak myślę ;) Jeszcze ta tajemnicza strefa. Dobrze wywąchałam, że coś tam jest nie tak. Osłabiające herbatki - fajny pomysł. Rozbudziłaś moją ciekawość po raz kolejny tym rozdziałem. W końcu pojawiły się wampiry! Ta Valentina była okropna! Tak się bałam, że Vaice z tego nie wyjdzie cało. Na szczęście go ocaliłaś ;D Ale bardziej zastanawia mnie postać Lizz. Jest jak jakąś dziewczynka z horroru. I kto tak w ogóle jest pionkiem, o którym była mowa? Chyba ją lubię. Zresztą ogólnie lubię twoje postaci ;) choć muszę przyznać, że mam słabość do czarnych charakterów. Nieźle wymyśliła, aby podpalić teren strefy 26. Zakładam, że niedługo się spotkają. Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział. Zobaczmy co wyniknie z tej podróży ;) Ściskam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. O rany! Tyle akcji się nie spodziewałam. Jak w moim ukochanym The walking dead;D Chociaż u Ciebie i tak ciągle coś się dzieję, to aż tyle emocji jeszcze nam chyba nie zaserwowałaś. W każdym razie podoba mi się, że włączyłaś w opowiadanie wampiry. Im więcej stworów, z którymi trzeba się zmagać, tym ciekawiej. Nie mogę domyślić się na kogo poluje ta Lizz. Czyżby na Lily? Mam nadzieję, ze nie, bo jest moją ulubioną postacią i nie chciałabym, zeby coś jej się stało tym bardziej, ze teraz nie czuje się zbyt dobrze. Udało im się jakoś uciec od tej dziwnej Valentiny, ale nie sądzę by to był koniec przygody. Zdziwiła mnie postawa Kate. Myślałam, że jest złą postacią, a okazało się, że została oszukiwana i ma swoją wrazliwość. Zaskoczyło mnie to, ale pozytywnie.

    Wygląda na to, że wszystko skończy się dobrze, ale jakoś nie mogę odetchnąć z ulgą. Czuję, ze to nie koniec kłopotów. W swojej strefie byli w miarę bezpieczni, a teraz muszą wędrować nie wiadomo dokąd i chyba jeszcze sporo przed nimi.
    Pozdrawiam i czekam na nastepny!:*

    OdpowiedzUsuń
  5. Już jestem na komputerze i mogę coś napisać. Zaczęłam wcześniej od WOW i to było chyba najbardziej trafne. Dlaczego? Rozdział podobał mi się najbardziej z dotychczasowych. Jestem zwolenniczką akcji, dlatego usatysfakcjonowała mnie taka jej ilość. Najbardziej podobała mi się scena, w której Lizz podpaliła strefę i ta ucieczka oraz Valentina, która uciekać nie chciała, a na sam koniec jeszcze Roven wziął Lily! Matko! Aż oddech musiałam wziąć.
    Odnośnie Lizz - bardzo polubiłam jej postać, nie tyle ją, co czytanie o niej, ponieważ intryguje. Myślałam, że brat Lily ten na V, nie pamiętam jak mu było, zginie. Serio. Na szczęście nikt z naszych porządnie nie ucierpiał. Pff, choroby, trucizna w herbatce, skręcone kostki, co to dla bohaterów opowiadań, pff. Zawsze jestem za jak największym katowaniem postaci ;D
    Super, że Lily trochę pocierpiała, bo Rivuś mógł jej pomóc. Kibicuję im tak bardzo! A jak napisałaś, że czując jego zapach czuje się bezpieczna, no po prostu mogłabym piszczeć.
    Co by tu jeszcze... Portret Valentiny - od razu wiedziałam, że jest wampirem. To była moja pierwsza myśl.
    Podobało mi się nazwanie tego... tego czegoś plugastwem. Dobrze, im więcej określeń, tym realniej.
    No ale przeklęta strefa spłonęła niczym Mary Winchester, więc chyba koniec problemów. Ta, jasne, mamy jeszcze Lizz i 9384209302 kolejnych. Ale im więcej, tym lepiej!
    Także czekam na kolejny rozdział i mam nadzieję, że Riven i Lily się do diaska pocałują! Nie wiem jak, kiedy, gdzie, co, ale tak będzie, bo ja tak mówię, ot co!
    Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za informacje o rozdziale ;*
    Juls

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *Riven, literówka ;)
      Btw. Mam jedną uwagę.
      Ciągle pojawia się określenie "czarnowłosy". Nie lepiej brunet? Przynajmniej tak mi się wydaje, ale z natury jestem czepialska ;)

      Usuń
  6. Teraz będę już na bieżąco, idealnie. ;)
    Taak, fani anime zrozumieją, dokładnie! :D Kurcze, jak ja dawno nie oglądałam anime...czas to zmienić. :P

    Co do rozdziału - świetny! Naprawdę ostatnio wena Ci dopisuje, bo rozdziały według mnie są o wiele lepsze od tych pierwszych, są ciekawsze, o wiele ciekawsze! ;)
    Rozdział jest wręcz przesiąknięty akcją. To bardzo dobrze. :P
    Wiedziałam, że z tym miejscem będzie coś nie tak, no i nie myliłam się. Cieszę się, że Riven i Lily ponownie jako tako zaczynają się dogadywać. Od razu lżej na sercu się robi. :P
    Interesuje mnie postać tej małej wampirzycy, pionka...jakie to wszystko zagadkowe! Ta mała troszkę mnie przeraża, ale i tak ją polubiłam. Uwielbiam takie postacie. ;)
    Tak więc - czekam na kolejny rozdział! Buziaki. :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem ciekawa postaci Lizz. Mała dziewczynka, w dodatku wampirzyca władająca ogniem, która szukała pionka i spaliła całą strefę 26. ;O
    Po za tym dużo akcji co ubóstwiam :D Co jeszcze... ach, Riven i Lily w końcu się dogadują.
    Jeszcze dwa rozdziały mi zostały.. ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. Noo, zaszalałaś, nie powiem! i z akcją i z długością! uwielbiam takie rozdziały, gdzie akcja pędzi tak szybko, że trudno za nią nadążyć. I czy nie podejrzewałam, że to miejsce jest jakieś dziwne i ci lidzie też? No i nareszcie Lily i Riven się pogodzili :D już się nie mogę doczekać tego gorącego romansu między nimi, jaki zapewne się rozwinie.
    A ta cała Lizz jest na swój sposób urocza! wyobraziłam sobie małą dziewczynkę idącą przez las niczym czerwony kapturek i podśpiewującą pod nosem piosenkę o śmierci. czyż to nie słodkie? :P Ciekawa jestem, kto jest tym pionkiem :D Swoją drogą ciekawie postanowiła wykurzyć mieszkańców z domu :) lecę dalej :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten rozdział zostanie chyba moim ulubionym, tyle się działo. Intryguje mnie postać Lizz, napisałaś, że jest 10 letnią wampirzycą tylko
    ...czy ma 10 lat czy została przemieniona 10 lat temu, mam nadzieję, że wkrótce się tego dowiemy. Ciekawi mnie czy Riven będzie się dopytywał o niedokończone zdanie Kate...
    Ogólnie 10/10

    OdpowiedzUsuń
  10. Matko Lizz Jest okropnie zwyrodniałym dzieciakiem :c Kto jest tym pionkiem? x.x Cholerka, lecę do następnego! Nie mogę się doczekać! Jak tak dalej pójdzie, to nie będę spać całą noc tylko czytać :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Skoro tak bardzo lubisz jego zapach to nie bądź dla niego taka wredna. -.-
    Tak niewiele brakowało i Riven by się dowiedział o uczuciach Lilly. A może on już wie? Kurczę!!

    http://zasnute.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Coś Ci się spodobało? Masz jakieś sugestie? Nie wahaj się o tym napisać!
SPAM dodajemy w zakładce do tego przeznaczonej.