piątek, 10 października 2014

Strefa 27 - rozdział 10

~Rozdział 10
~ Skrywane uczucia, pieśń o przyszłości

Wszyscy, mimo ciężkiego stanu, nie mieli innego wyboru, jak tylko ruszać dalej. Na razie zatrzymali się wśród drzew, prowadzących do zgliszcz przeklętej strefy. Całe szczęście ogień tutaj nie doszedł. Vaice siedział oparty o pień drzewa. Był osłabiony po wcześniejszych wydarzeniach. Niedaleko niego stała Laurel, ciągle spoglądając na Maddy. Brązowooka miała jeszcze wysoką temperaturę. Ken siedział nieco dalej i strugał coś w drewnie. Riven siedział na ziemi, obok Lily. Odkąd siostra blondynki poprosiła go, żeby jej strzegł, wziął sobie to do serca. Z jakiegoś powodu miał dziwne przeczucia.
Po chwili najwidoczniej Lily znudziło się to ciągłe nic nie robienie, więc podeszła do Kena.
- Co strugasz? - zapytała, spoglądając na dłonie blondyna.
    - Skoro ostatnio spotkaliśmy wampira, dobrze by było być przygotowanym na kolejne spotkanie. - odpowiedział, wymachując ostrym badylem.
    - Trzymasz się wersji z drewnianym kołkiem? - przysiadła się obok niego. - Miałeś mnie uczyć świadomych wizji. Kiedy zaczniemy lekcje?
    - Myślałem, że już się nauczyłaś? - odparł Ken, nieco zdziwiony. - Kiedy Valentina wylała na ciebie gorącą herbatę, wywołałaś wizje na temat jej osoby, nie? Wtedy omal nie zabiłaś Kate, to było dobre. - zaśmiał się żartobliwie.
    - To... nie była świadoma wizja... chyba... znaczy, nie wiem, kiedy ją wywołałam. Może tak to ujmę. Zaraz, jak to, omal nie zabiłam Kate?
    - Nic nie pamiętasz? - to pytanie padło z ust Laurel. Blondynka pokręciła przecząco głową. - Użyłaś czegoś, co podobno nazywasz „głuchą arią powietrza”.
    - Głucha aria powietrza? - wymamrotała pod nosem Lily. - Pierwsze słyszę. - Jasnowłosa rozszerzyła oczy. Zatkało ją. Riven mówił jej zupełnie coś innego.
    - No cóż. Skoro nadal nie umiesz wywołać świadomej wizji, nauczę cię. Ale to potem, dobra? - zapytał Ken.
    - Jasne! - odparła Blondynka, kierując się w stronę Rivena.
    W tej chwili do Laurel i Kena podszedł Vaice. Spojrzał na jasnowłosą i zmarszczył czoło, a jego wzrok był piorunujący.
    - Skąd wiesz o głuchej Arii powietrza? - zapytał szeptem.
    - Co? - nie zrozumiała Laurel. To wszystko było dla niej zdecydowanie za bardzo pokręcone.
    - Pewnie wie od Rivena. - rozległ się słaby głos Maddy, stojącej za Vaice'em.
    - Czyżby? - brat Lily wydawał się nieco wkurzony. - A ciekawe, skąd on wie.
    - Powiedziałam mu. - odparła brązowooka bez skrupułów, uśmiechając się cynicznie. - Wiesz, że pewnego dnia będziesz musiał ją ochronić.
    - Zamknij się! Możesz siedzieć cicho?! - Vaice niemal krzyknął.
    - Czemu? Lepiej będzie, żeby wszyscy wiedzieli. Bracie, zrozum, jesteś człowiekiem. Ni obdarzonym, ni wampirem. Człowiekiem. Nie dasz rady jej sam obronić, nawet, jeśli ja ci pomogę.- wydukała Maddy.
    - Vaice jest człowiekiem? - odezwał się Ken ze zdziwieniem w głosie.
    - Tak. W naszej rodzinie było aż 9 obdarzonych, pozostali to zwykli ludzi. - wyjaśniła brązowooka, sprowadzając tym zapewne na siebie gniew swojego brata.
    - A ile was było w rodzinie...?
    - Aż piętnaścioro. Dużo. prawda?
    - Bardzo. - Ken westchnął, po czym wrócił do wcześniejszego zajęcia.
    - Jeśli mogę, - zaczęła Laurel. - chciałabym znać powód, dla którego chcecie chronić Lily. - powiedziała to bardzo poważnym tonem. Zaczerwieniła się od razu. Sama nie spodziewała się po sobie takiej odwagi. Wolała trzymać się na boku, kiedy ktoś się kłóci. Mimo to wtrąciła się. Możliwe, że uznała, iż przerwanie tej rozmowy i zmiana tematu jakoś załagodzi sytuację.
    - Nie możesz. - odparł sucho Vaice. Po chwili spojrzał na Rivena i prychnął. Skierował się w przeciwnym kierunku i usiadł dość daleko od reszty.
    - Jak Pana z kompleksem wyższości nie będzie w pobliżu, - zaczęła Maddy szeptem, mówiąc do Laurel. - To odpowiem na kilka twoich pytań. - uśmiechnęła się skrycie. Jasnowłosa mocno się zdziwiła. Dlaczego Vaice tak panicznie nie chciał, aby ktokolwiek poza nim i jego rodzeństwem wiedział o przeszłości Lily?
    Laurel westchnęła. Kątem oka spojrzała na Lily. Współczuła jej. Wiele jej wspomnień jest dość cenne, nie chciałaby ich stracić. Ciekawe, jak naprawdę czuła się blondynka. Czy naprawdę nie chce odzyskać utraconej przeszłości? Laurel dopiero teraz zauważyła, że od dłuższego czasu nie miała okazji pogadać z Lily. Jednak najpierw musiała coś załatwić. Obiecała sobie, że dowie się o wszystkich kilku rzeczy. Westchnęła i po chwili zaczęła się kierować głębiej w las.
    - Gdzie idziesz? - zatrzymał ją Vaice.
    - Na spacer. - odparła Laurel z szerokim uśmiechem, starają się nie okazać strachu. Szczerze mówiąc nieco bała się brata Lily. Odkąd zaczęłam widzieć tajemniczego mężczyznę, mówiącego w obcym języku, Vaice tak jakby uwziął się na nią. Szybkim krokiem ruszyła dalej. Zamierzała teraz zapytać Meredith, o co w tym wszystkim chodzi. Zapyta najpierw o przeszłość Rivena. Będzie przynajmniej o jeden krok do przodu.

    ***

    Lily cały czas spoglądała na Kena. Czekała, aż skończy strugać ten swój dziwny kijek na wampiry. Chciała nauczyć się wywoływać wizje. Westchnęła i spojrzała w niebo. Była ładna pogoda. Nie zapowiadało się na deszcz. Przynajmniej nie dzisiaj. Powoli zbliżała się jesień. Jeżeli przed Październikiem nie dotrą do strefy 14, będą skazani na ciężką podróż. Trudno będzie nocować na zewnątrz, więc będą musieli zatrzymywać się w jakiś gospodach, lub napotkanych strefach. Na razie jest sierpień. Jeszcze niecałe dwa miesiące. Muszą dać radę. Ponownie zerknęła na Kena.
    - Coś się stało? - zapytał Riven. Nawet nie zauważyła, że on ciągle jest koło niej.
    - Nie. - odparła – Po prostu myślę.
    - A jaki to temat, który aż zmusza cię do myślenia? - zażartował czarnowłosy, wywołując u Lily atak śmiechu. To dziwne. Całkiem niedawno go nienawidziła. A teraz śmieją się, jak za dawnych lat. Od 10 lat. Tak, 10 lat. Co prawda poznali się jeszcze wcześniej, w dzień po katastrofie. 11 lat temu. Zaprzyjaźnili się jednak dopiero po roku. To dlatego, że Riven non stop odpychał od siebie blondynkę. Dlaczego? Tego nie wiedziała. Uśmiechnęła się skrycie.
    - Po prostu ciągle myślę. Nad wszystkim co wpadnie mi do głowy. - dodała.
    - A konkretnie? - Riven nie dawał za wygraną.
    - Uparty jesteś, wiesz?
    - Już mi to mówiłaś z tysiąc razy. - odparł, szczerząc zęby.
    - Ciągle zastanawiam się, czy możemy ufać Kenowi. W sumie niby nam pomaga, ale nic poza tym.
    - Może i racja, jednakże na razie daj sobie z nim spokój. Wszystko się okaże. W swoim czasie... - w tym momencie spojrzał na Lily. - Masz coś na twarzy. - zaapelował szybko. Blondynka przetarła się na buzi, doprowadzając kompana do śmiechu. - Zaczekaj. - dodał Riven, po czym dłonią delikatnie zdjął Lily liść z twarzy. Blondynka od razu się odwróciła, ukrywając fakt, jak bardzo się zaczerwieniła. Wzdrygnęła się. Po chwili wstała powoli z ziemi.
    - Pójdę się przejść. - nie czekając na odpowiedź, ruszyła głębiej w las. - Nie zniosę tego dłużej...!

    ***

    Ken przez przypadek zaciął się swoim scyzorykiem. Za bardzo zagapił się na Rivena i Lily. Nie mógł pojąć, jak czarnowłosy może być taki ślepy.
    Blondynka najwidoczniej bardzo go lubiła, a ten pozwalał sobie na wszystko, nie zważając na jej reakcje.
    W tej chwili zauważył, że Lily gdzieś poszła. To dobra okazja, żeby móc wytknąć Rivenowi jego mały błąd. Blondyn podszedł do niego.
    - Coś ty znowu palnął? - zapytał z ironicznym uśmiechem.
    - Nic złego nie powiedziałem. - obronił się czarnowłosy. - Ona już taka jest...
    - Tak, uważaj, bo ci uwierzę. Podróżuję z wami już jakiś czas, ale nie jestem tak ślepy na niektóre sytuacje.
    - Ślepy? O czym ty gadasz?!
    - Ty tak na poważnie? - Ken zaśmiał się. - Zgrywasz Romea, a potem dziwisz się, że dziewczyna ucieka od ciebie speszona. - dodał, śmiejąc się jeszcze głośniej. - Ty naprawdę jesteś ślepy.
    - Zupełnie cię nie rozumiem.
    - Ślepy i głupi.
    - Ej, nie za dużo sobie pozwalasz?! - gdyby nie fakt, że Maddy teraz śpi, Riven krzyknąłby. Jednakże nie chciał obudzić brązowookiej i wzbudzić podejrzeń Vaice'a.
    - Dobra, zadam ci jedno proste pytanie. - powiedział Ken poważniejszym tonem. - Czy nie myślałeś kiedykolwiek o Lily jako o kimś więcej niż koleżance? Nigdy nie wydawało ci się, że mimo swojego dość ostrego charakteru, jest słodka? Nie?
    - Miało być tylko jedno pytanie. - zrekompensował Riven, najwidoczniej już nieco wkurzony natarczywością blondyna.
    - Zastanów się. - odparł Ken. Po chwili odszedł od czarnowłosego i wrócił do wcześniejszego zajęcia.
    Riven był kompletnie zaskoczony jego wypowiedzią. Że niby on jest ślepy? Dziwne. Zadał mu jakieś durnowate pytania...
    - Zaraz, po co ja się będę nimi przejmował? - zapytał sam siebie w myślach. Lily kimś więcej niż przyjaciółka...? Heh, śmieszne. Czy jest słodka? Oczywiście! Zwłaszcza kiedy się wkurzy i uda obrażoną. Albo kiedy się uśmiecha... za ten uśmiech mógłby oddać wszystko. Zaraz, stop! Potrząsnął głową, starając się pozbyć tych myśli. Jednak w pewnym momencie naszło go jedno wspomnienie.

    ***

    Przechadzał się po budynku. Wszędzie było bardzo jasno. Podłoga wręcz błyszczała, co świadczy, że niedawno było sprzątane. Ściany miały mdły kolor. Przynajmniej dla niego. Podparł się najbliższej ławki. Było mu słabo. Nadal bolały go żebra, od kiedy po raz pierwszy tu trafił. Został w sumie uratowany. Zaatakował go defekt. Jedyne, co teraz chciał teraz, to ponownie zobaczyć Meredith. Swoją siostrę. Obiecała mu, że kiedy tylko wróci, obejrzą razem gwiazdy. Nigdy nie mógł zobaczyć ich pod gołym niebem. Mieszkali w mieście, więc chmury wszystko mu zasłaniały.
    - I naprawdę nie pamiętasz? - usłyszał nagle głos dorosłej kobiety. Zajrzał do jednego z pokoi. Rozszerzył oczy, kiedy zobaczył, że na krześle siedzi dziewczynka, którą widział wcześniej. Nie mógł określić, jaka to pora dnia. Ona nadal jednak błyszczała, w świetle lampki, położonej na biurku, przy którym siedziała.
    - Nic a nic. - odpowiedziała blondynka, na zadane jej wcześniej pytanie. - Ale nic mi to nie robi.
    - Dlaczego? Nie chcesz odzyskać swoich wspomnień z dzieciństwa? - kobieta, z którą ona rozmawiała, miała długie włosy, upięte w kok. Nosiła okulary. Miała mocne rysy twarzy i nie wyglądała na młodszą niż 30 lat.
    - Żyję teraźniejszością. - dodała dziewczynka. - Nie obchodzi mnie, co wydarzyło się kiedyś. Obchodzi mnie, co wydarzy się kiedyś. W końcu, jestem obdarzoną. Miewam wizje.
    - Wizje...- zanotowała kobieta. - Czy to jedyna twoja umiejętność?
    - Nie. Posługuję się również magią powietrza. - odpowiedziała blondynka z szerokim uśmiechem na twarzy. - Na przykład przed chwilą słyszałam cichutkie skrzypienie drzwi. Kimkolwiek jesteś, wejdź, ja nie gryzę. - wstała z krzesła i stanęła przed drzwiami, z miną bardzo poważną. Jej oczy niemal mówiły „jeśli masz jakiś zły zamiar, skończysz jako karma dla kotów”. Riven wzdrygnął się. Przestraszyła go postawa blondynki. Przed chwilą była jeszcze wesoła, niewinna i niemal słodka. Powoli rozchylił drzwi i wszedł do środka. Czarnowłosy przełknął ślinę, kiedy stanął twarzą w twarz z dziewczynką.
    - A, to tylko ty. - momentalnie jej postawa ponownie wróciła do niewinnej postaci. Uśmiechnęła się szeroko do niego. Jak ona tak mogła? Raz miła, raz wyglądająca na gotową zabić...
    - P-prze... - wydukał.
    - Za co? - blondynka go uprzedziła. - Jednak uważam, że nadal powinieneś leżeć. Nadal jesteś osłabiony. Może...
    Zacisnął pięści.
    - Nie mówi mi, co mam robić! - krzyknął. Po chwili wybiegł z sali niczym piorun i pobiegł do wyjścia.
    - Zaczekaj! - powiedziała blondynka. Goniła go. Już kilka razy zdarzyło mu się potknąć, ale nie dał się wyprzedzić, a co dopiero dogonić.
    Zobaczył drzwi, z wielkim napisem „Wyjście”. Popchnął szybko drzwi. Widok, który go zastał, mocno go zszokował. Była noc. Późna noc. Gwiazdy były bardzo dobrze widoczne. Wyglądało to niemal jak sceneria w filmie.
    - Piękne... - powiedział cicho. Nie dostrzegł nawet, że blondynka go dogoniła.
    - Nie mieszkałeś na wsi, prawda? - zapytała lekko dysząc. - U nas widok gwiazd jest normalny. Jeśli chcesz, możesz to robić codziennie. Cudowne, prawda? - usiadła na ziemi. Riven popatrzył na nią. Spoglądała na gwiazdy z uśmiechem. Cały czas się uśmiechała. Robiła dobrą minę do złej gry.
    Jednak nie najbardziej to go zaskoczyło. Błyszczała w świetle słońca, kiedy pierwszy raz ją zobaczył. A teraz, w jej oczach, odbijało się miliony gwiazd. Wyglądała niczym mała bogini. Pięknie.
    - Zostaniesz z nami? - zapytała nagle, patrząc na niego z nadzieją. Chłopak westchnął.
    - Przypomnij mi, jak masz na imię? - wyszeptał cicho.
    - Lily. - powiedziała.
    - Cóż, - zaczął, błądząc wzrokiem gdziekolwiek, byleby nie natknąć się na wzrok blondynki. - chyba nie mam innego wyjścia. - dodał. Jako odpowiedź otrzymał promienny śmiech Lily. Nie wiedział czemu, ale spodobał mu się ten dźwięk.

    ***
    Riven oparł się o pień drzewa. Dawno nie słyszał śmiechu Lily. A chciałby. Zdziwiła go jego postawa. Naprawdę chciał jeszcze raz zobaczyć uśmiech blondynki. Westchnął.
    - Chyba faktycznie jestem ślepy. - uśmiechnął się do siebie. Teraz dopiero sobie to uświadomił. Lily jest dla niego ważna. Zacisnął pięści. Pozostało mu tylko jedno pytanie. Co teraz?

    ***

    Laurel, po rozmowie z Meredith, chodziła po lesie bez przyczyny. Westchnęła. Po chwili zauważyła siedzącą na pniu postać. Podeszła bliżej i skojarzyła już, kim jest ta osoba.
    - Co tutaj robisz sama? - zapytała jasnowłosa, podchodząc bliżej.
    - Siedzę sobie. - odparła Lily, łamliwym głosem.
    - Czy coś się stało? - Laurel nieco zmartwiła się zachowaniem blondynki.
    - Nie wytrzymam już. - powiedziała dziewczyna, bez chwili namysłu. - Rezygnuję.
    - Rezygnujesz? Z czego?
    - Z Rivena. - ta odpowiedź zszokowała jasnowłosą. Jakiś kawał czasu temu, blondynka wspomniała jej, że skrycie kocha czarnowłosego. Jednak teraz... była smutna.
    - Dlaczego? Coś się stało? - dopytywała się Laurel.
    - Mam po prostu dość prób naśladowania Julii. Romea nie ma. - odpowiedziała Lily. - Mówi się trudno. Nie dla mnie miłosne perypetie. - westchnęła.
    - Tak mi przykro...
    - Nie ma co tu współczuć. Przecież nie raz zdarzają się sytuacje z nieodwzajemnioną miłością, tak? On mnie nie potrzebuje. Nie ma co załamywać głowy. Nadal będę sobą. Tylko muszę się ogarnąć.
    - Dobrze... - dodała Laurel. Tak bardzo chciała pomóc, pocieszyć koleżankę. Ale w tej chwili nie mogła nic zrobić. Nic, a nic. Mogła tylko jej współczuć.
    - Wrócę już do reszty. Idziesz ze mną? - zapytała Lily, spoglądając na jasnowłosą.
    - Jasne.

    ***

    Ken nadal siedział na ziemi i ostrzył patyk. Szczerze bał się teraz ataku ze strony wampirów. Kiedy znajdą się w strefie poniżej numeru dwudziestego, jest prawdopodobne, że będą musieli się gdzieś zatrzymać. Od 15 do 20 jest niebezpiecznie. Tam najczęściej można spotkać krwiopijce. W tym momencie postanowił zrobić sobie przerwę. W tej samej chwili spostrzegł nadchodzącą Lily i Laurel. Blondynka uśmiechnęła się promiennie do niego i podbiegła.
    - To kiedy nauczysz mnie mnie wywoływać wizje? - zapytała radosnym tonem. Oczy jej błyszczały. Heh, co tu się ograniczać do oczu. W świetle słońca, księżyca, gwiazd, zawsze cudownie wyglądała.
    - Nie podniecaj się tym tak bardzo. - Blondyn uśmiechnął się skrycie. Właśnie wpadł na pomysł, dzięki któremu nie dość, że nieźle się zabawi, to jeszcze będzie mógł oglądać ciekawy „spektakl”. W tym momencie Lily poszła porozmawiać z Maddy. Obok Kena pojawił się Riven.
    - Ej, ślepy Romeo. - zaczął blondyn. - Nadal nie postrzegasz Lily jako kogoś więcej niż koleżankę?
    - N-nie...- wydukał czarnowłosy. Wolał już skłamać niż słuchać kolejnego, dziwnego kazania ze strony Kena.
    - W takim razie, - blondyn zrobił dramatyczną pauzę i spojrzał na Rivena pogardliwym wzrokiem, uśmiechając się. - nie przeszkadza ci, jeżeli wyznam jej miłość?
    Riven spoważniał. Zamurowało go. W tym momencie wszystko dla niego stało się niejasne. W sercu poczuł ogień. Wściekłość się w nim gotowała. Znał Lily dobre 10 lat i nie mógł pozwolić jej sobie zabrać.
    Już otworzył usta, żeby odpowiedzieć, kiedy zobaczył, że Vaice upada na ziemię. Powoli podszedł do niego, jednak w tym samym momencie poczuł rażący ból w plecach. Nie miał wątpliwości, ktoś go kopnął. Odwrócił się i ujrzał... dziewczynkę. Mała dziewczynka. Dosłownie skakała w powietrzu. Niemal nie dotykała ziemi. Jej długie, czarne włosy oplatały część jej ramion i twarzy. Kiedy jednak stanęła w bezruchu, mógł dostrzec detale jej twarzy. Miała perfekcyjnie podkreślone rysy i przenikliwe oczy, podchodzące niemal pod kolor czerwony. Była blada. Nawet bardzo. Do Riven podbiegła Lily oraz Maddy. Laurel już od jakiegoś czasu siedziała nad Vaicem, sprawdzając mu puls.
    Czarnowłosa dziewczynka podeszła do reszty swoich kompanów. W skład wchodziło dwóch mężczyzn, owa dziewczynka i kobieta. Jeden z mężczyzn był zwyczajny. Niczym nie wyróżniał się od normalnych ludzi. Zwykłe brązowe włosy, bursztynowe oczy i dobrze zbudowane ciało. Niby nic, ale wydawał się naprawdę tajemniczy. Lily zmierzyła go wzrokiem. Drugi natomiast wyróżniał się aż nadto. Ciemne włosy, które zakrywały połowę jego twarzy, jedno widoczne oko o brązowym odcieniu i śniada cera. Kobieta, która była również z nimi, wyglądała na starszą, niż pewnie w rzeczywistości jest. Była puszysta, a jej okrągłą twarz świetnie podkreślały krótkie, czerwone włosy z białymi pasemkami. I kiedy strój pozostałej dwójki to zwykła koszula i Jeansy, ona miała najbardziej fikuśny strój. Różowy podkoszulek i narzucony na nią krótki żakiet. Na lewym ramieniu miała niebieski tatuaż nieprzedstawiający nic szczególnego. Dodatkowo oczy wszystkich były wyraziste, wręcz błyszczące. Co świadczyło tylko o jednym...
    Wszyscy byli wampirami.
    - Mówiłam, że wyczułam pionek? - zapytała czarnowłosa dziewczynka. Jako jedyna miała na sobie ubranie w jednym kolorze. Czarnym. Spódniczka do kolan i zwykła, czarna bluzka.
    - Jason, co o tym sądzisz? - spytał ten zwyczajny.
    - Nie wiem, Marc. - odparł ten z grzywką. Bohaterowie nie wiedzieli, dlaczego specjalnie podają swoje imiona.
    - Elizabeth, możliwe, że się nie myliłaś. - dodała kobieta o czerwonych włosach.
    - Dolly, ile razy mam ci powtarzać, że masz nazywać mnie po prostu Liz. - odparła czarnowłosa.
    - Doloris! - powiedziała czerwonowłosa ostrym tonem. - Nie cierpię, kiedy nazywasz mnie lalką*.
    - Skoro w miarę nas znacie, może byście się również przedstawili? - zapytał Jason z nikczemnym uśmiechem na twarzy, ukazując ostre kły.
    - Wy... - wykrztusiła Maddy. Trzęsła się. Dobrze pamiętała wydarzenie sprzed 11 lat. Wampiry omal nie zabiły jej i... i Lily.
    - Przejdźmy do rzeczy, Jason. - - powiedziała Liz. - Które z was to pionek? - prosto z mostu.
    - Kto? - spytała blondynka. Była zszokowana. Taka mała dziewczynka, nie dość, że była wampirem, to jeszcze uczestniczyła w dyskusji dorosłych.
    - Pionek. On jest nam bardzo potrzebny. - czarnowłosa uśmiechnęła się szyderczo, wręcz szalenie.
    - Phi, - prychnął Marc. - niech milczą, i tak go znajdziemy. W swoim czasie. - dodał uśmiechając się.
    - ~ Kat ma brudne ręce od swych ofiar, - zanuciła Elizabeth. Jej głos był bardzo słodki. - ciągle dla nich śmierć zwiastował. Jest ogień ma moc, zapomniana noc. Zagrajmy więc w grę, pionek ukrywa się, potwora zakończył życie, naszego pionka nie kryjcie. Agonia wzrasta, pionka jest krew czysta. ~ - zakończyła. Dla nich, ta dziecięca piosenka, to coś w rodzaju przepowiedni. Po skończeniu tej pieśni wszystkie wampiry zniknęły.
    Wszyscy pozostali w osłupieniu. To, co się teraz wydarzyło, będzie miało dla nich ogromne znaczenie na przyszłość. Każdy był tego świadom.

* Dolly – (ang.) Laleczka.

    ____________________________________
    Uff, to mój rekord i limit. Chciałam strasznie już napisać o pojawieniu się wampirów, ale nie wiedziałam, jak do końca to wpleść w resztę opowiadania, więc muszę przyznać, że tu trochę poeksperymentowałam.
    Krótkie ostrzeżenie: Na weekend mnie nie ma, więc jeśli pojawi się jakieś wasze opowiadanie to skomentuję je dopiero na poniedziałek ew. wtorek, środa.
    PS: Jeśli rozdział jest za długi, nie zdziwię się, że zaśniecie :3
    PS2 jeszcze dziś powinien pojawić się opis i zdjęcia wampirów w zakładce „Bohaterowie”.   

11 komentarzy:

  1. Szalejesz ostatnio z tymi rozdziałami. :P Nie dość, że są długie, to jeszcze dodajesz je tak często. Ale mi to jak najbardziej odpowiada. ;)

    Zszokowało mnie to, że Vaice jest człowiekiem, nie spodziewałam się tego.
    A Lily nie może sobie odpuścić Rivena! Nie zgadzam się na to. :P Dobrze, że on sobie w końcu uświadomił, że czuje coś więcej do przyjaciółki, że jest dla niego ważna. Żeby tylko teraz zaczął coś robić w tym kierunku...
    Zastanawiam się, o co chodzi tym wampirom. Są dla mnie jedną, wielką zagadką, o co chodzi z tym pionkiem no? :P Chociaż ja mam w sumie podejrzenia, kim jest ów pionek... :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny rozdział i powiedz, że domyślasz się dlaczego ^^ Ciesze się się, że wpadłaś na tak genialny pomysł co do wprowadzenia "wstępnego wątku miłosnego". No lepiej nie wymyśliłabym tego. Dobrze, że jest taka postać jak Ken, bo inaczej ten nasz czarnowłosy dalej byłby ślepy. I dzięki Ci Kenie, że tak to zagrałeś, nie ma to jak lekka manipulacja? Prawda? Nawet nie wiesz jaka radość mnie przepełniała, gdy czytałam o ukazaniu się maleńkiej zazdrości w sercu Rivena. Hah, nie odda jej i dobrze :) Niech walczy teraz o Lily. No właśnie nasza blondynka i kolejne gratulację za stworzenie komplikacji miłosnych. Czy Lily faktycznie sobie daruję to całe uczucie? Serce nie sługa, ale na pewno będzie bardzo ciekawie i nie mogę się doczekać tych miłosnych perypetii. Bardzo dobrze napisane wspomnienie, za sam pomysł należą Ci się oklaski. Rivenowi podobała się Lily, gdy jeszcze była małą dziewczynką, no przynajmniej jej uśmiech go zachwycał. Może nie chce tu wyciągnąć takich wniosków, bo w końcu była małą dziewczynką, jeszcze źle to ujmę i Riven wyjdzie na wiesz kogo...Po prostu zachwycał się jej uśmiechem i blaskiem w oczach. I to było urocze. Tylko czemu dopiero teraz sobie o tym przypomniał? O rety....
    Jestem ciekawa rozmowy między Maddy a Lauriel. W twoim opowiadaniu jest tyle tajemnic, że chciałabym już jakąś odkryć, coś żeby zaczęło się wyjaśniać...No i mamy nowych bohaterów, a dokładnie grupę wampirów, którzy szukają pionka. No to zaczyna się prawdziwe niebezpieczeństwo i o to właśnie chodzi :) Przy okazji wampir Marc jest niczego sobie, podziwiałam obrazki bohaterów, ale najfajniejsza jest Lily :) No i to imię... ;)
    Super rozdział :) I nie mogę się już doczekać na kolejny!
    P.S. Zapraszam na rozdział 9 :)
    Pozdrawiam
    KV

    OdpowiedzUsuń
  3. No no szalejesz z tymi rozdziałami. Są takie długie i jeszcze dodawane w tak krótkich odstępach czasowych. Ja nie skleiłam jeszcze jednego, a to tuż chyba twój trzeci w tym samym odstępie czasowym.
    Do rzeczy rozdział był po prostu wspaniały. Tak gładko i szybko mi się go czytało, że nie wiem. Bardzo jestem ciekawa o czym Laurel rozmawiała z Meredith, szkoda, że nic o tym nie wspomniałaś, ale to może kolejna tajemnica ;) Bardzo zdziwiło mnie, że Vaice jest człowiekiem. A on nie był przypadkiem obdarzonym ? Ha ha tak mi się wcześniej wydawało ;) w każdym razie jak na człowieka ma waleczne serce więc mu wybaczam tą "normalność". Najlepszy był chyba Ken. Aż się uśmiechałam do ekranu jak czytałam jego prowokację w stosunku do Rivena. Może chłopak się w końcu ogarnie i wyzna Lily miłość. No ile można czekać, jak tak dalej pójdzie to dziewczyna naprawdę się podda. Mam nadzieję, że da mu jeszcze malutką szansę. Co do wspomnienia uważam że wyszło bardzo dobrze. To była po prostu urocza historia. Naprawdę bardzo mi się spodobała. Znowu pojawiły się te wampiry! O co im chodzi z tym pionkiem? Rozumiem, że to ktoś z bohaterów, ale kto? I co to dla niego oznacza? Nie bardzo rozumiem dlaczego zniknęli? I dlaczego się przedstawili? Dość nietypowa sprawa. Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. Ciekawe,czy te wampiry w nim powrócą ;) Pozdrowionka ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Rzeczywiście szalejesz z rozdziałami, ale to dobrze że masz wenę. Oby Cię nie opuściła. Przy rozdziale nie usnęłam, bo mimo iż jestem śpiąca, to było tyle informacji, że się nie dalo:D Poza tym wątek Rivena i Lily skutecznie mnie rozbudził. Mam nadzieję, że chłopak wreszcie zrozumiał, że zależy mu na koleżance. To w sumie bardzo zyciowe, że nie zawsze zdajemy sobie sprawę ile znaczy dla nas druga osoba. Dobrze, że Ken mu to uświadomił i zadał te niby proste, a jednak trudne pytania. Tylko nie rozumiem czemu teraz chce to wszystko pokomplikować. Wiedziałam, żeby mu nie ufać! Oby Riven zaczął walczyć o Lily.

    Po pojawieniu się wampirów nie miałam dobrych przeczuć. Myślałam, że zaraz dojdzie do walki i porwą lub skrzywdzą tego pionka. A one tylko pogadały, pośpiewały i zniknęły. Dziwne. Ale skoro raz ich znaleźli, to znajdą i kolejny. Ciekawa tylko jestem po co zdradzały swoje imiona. Specjalnie?
    Czekam na kolejny rozdział!:*

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj długi ten rozdział, długi. ;) Nie będę się specjalnie rozpisywała więc powiem, krótko, że wątek wampirów bardzo fajnie wpleciony. Co do Rivena i Lily to... nie wiem co już pisać. On nagle sobie uświadomił, że ona jest dla niego kimś więcej, za to Lily już się poddała. Faceci... ile trzeba czekać aż coś zrozumieją?.. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie no!
    Riven nareszcie ruszył łepetyną i *w końcu* sobie uświadomił, że Lily jest dla nim kimś więcej niż przyjaciółką, to zaś ona z niego "rezygnuje"...Zamorduję! Ja już czekam na ten moment kiedy będą razem:)
    Poza tym tekst o "Julii" i braku "Romea" - genialny^^

    Dolly, ślicznie ją nazywa:) Dlaczego ta sie irytuje?

    OdpowiedzUsuń
  7. rozdział rzeczywiście dłuższy, ale to dobrze. Jedyne, co razi mnie już od dłuższego czasu, a w tym rozdziale zwłaszcza, to mnóstwo powtórzeń. Naprawdę popracuj nad tym, bo na dłuższą metę to okropnie razi.
    Poza tym to jest świetnie, bo nareszcie czuję jakieś zawirowania wokół Lily i Rivena. Oni MUSZĄ być razem! I dobrze, że Ken w końcu uświadomił Rivenowi, ze blondi coś do niego czuje, bo normalnie ta parka mnie rozbraja. On kocha ją, ona jego, ale żadne się nie przyzna. Im naprawdę potrzeba swatki i cieszę się, że Ken wystąpił właśnie w takiej roli.
    A co do wampirów i tego pionka, to świetnie to wymyśliłaś! ta piosenka-przepowiednia jest cudna! Niby upiorna i złowieszcza, dobra do śpiewania na cmentarzach o północy, ale naprawdę ma sens i jest w niej coś, co mi sie okropnie podoba :D Lecę do kolejnego :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Koś musiał mu w końcu przemówić do rozsądku. Nie sądziłam, że to będzie akurat Ken, ale dobrze zrobił. Już mnie normalnie szewska pasja bierze z tym jak Riven nie zauważa co do niego czuje Lily. Jakby w ogóle nie miał emocji -,- Jeszcze przydałoby się go spoliczkować, aby się obudził, ale dobra. Mam nadzieję, że jeszcze będą razem bo normalnie nie wytrzymam.
    Ostatnia scenka była genialna ^^ Mm.. Ciekawi mnie o co tak naprawdę chodziło tym wampirom. Pionek? Przypuszczam, że może być nim Lily choć pewności nie mam.
    Dobra, to idę dalej :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Vaice człowiekiem no no nie spodziewałam sie tego. Aż 15 rodzeństwa? Mam nadzieje, że chociaż trochę ich opiszesz. No i wplotłaś wampiry i udało się ci. Mam podejrzenia co do pionka, z piosenki czarnowłosej wynika, że ma coś wspólnego z ogniem...
    Pozdrawiam i życzę weny alex2708.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Jesu jakie wampiry tutaj są złe :c Niech ta zgraja ucieka jak najdalej bo to będzie chyba dosyć ostra bitwa. Dlaczego przeczuwam, że pionkiem będzie Riven?! I dlaczego Lily zrezygnowała z Rivena!? jak ona mogła?! Nie, nie wybaczę jej tego a on głupi nie widział nic wcześniej ugh!
    Lecę do nexta :*

    OdpowiedzUsuń
  11. No nareszcie ktoś mu powiedział! Riven, jesteś słodki i w ogóle uwielbiam cię, ale serio? Nie zauważyłeś aż do teraz?
    A Lilly się poddaje... Coś czuję, że nie do końca!

    Wampiry, wszędzie wampiry i chcą pionka, którym jest...
    No właśnie, kto?

    http://zasnute.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Coś Ci się spodobało? Masz jakieś sugestie? Nie wahaj się o tym napisać!
SPAM dodajemy w zakładce do tego przeznaczonej.