środa, 22 października 2014

Strefa 27 - rozdział 12

~Rozdział 12
~Nowy sprzymierzeniec, szybki wróg

    - To wy – powiedziała złowrogim tonem. - zabiliście Valentinę! - krzyknęła, po czym rzuciła kolejnym nożem. Riven uchylił się przed atakiem, dzięki czemu uniknął katastrofy. Broń wbiła się w drzewo, obok poprzedniego noża. Czarnowłosy nie czekał na kolejny atak. Podbiegł do Kate i uderzył ją lewym sierpowym. Trafił, jednak dziewczyna tak łatwo się nie poddała. Starała się kopać przeciwnika. Nie chciała używać rąk. Riven uśmiechnął się ukradkiem. To była jego przewaga. Nagle brązowowłosa wyciągnęła kolejny nóż. Tego się nie spodziewał. Skierowała ostrze w kierunku jego głowy. Nie miał szans tego uniknąć. Niespodziewanie jednak Kate upadła na ziemię i upuściła broń. Riven odwrócił się. Lily używała mocy powietrza.
    - Wydawało mi się, czy ostatnio przypadkiem nie byłaś po naszej stronie? - powiedziała.
    - Lily, nadal jesteś osłabiona... - zaczął Riven, podchodząc do blondynki.
    - Ciebie też mam za co ochrzaniać! - dodała. - Walka walką, ale weź przestań się narażać. Kiedy trzeba, wspomóż się mocą. - powiedziała. Faktycznie. Riven uwielbiał starcia na gołe pięści, ale zdarzyło mu się już przesadzić.
    - Więc, wytłumaczysz się, czy mam cię tak trzymać jeszcze przez długi czas? A może od razu zakończyć twoje męczarnie? - spytała blondynka. Czarnowłosy zacisnął pięści. Słowa jego koleżanki były kłamstwem. Ona jest teraz zbyt słaba, żeby trzymać ją dłużej niż 5 minut. Musi się więc streszczać. Inaczej jej stan się pogorszy.
    - Zabiliście Valentinę... - wydukała Kate. - chcę ją pomścić...
    - Hm? - dodała Lily. Riven westchnął i podszedł do brązowowłosej.
    - Gdyby nie my, nadal byłabyś oszukiwana. Ona była wampirem. I na dodatek obdarzonym. To przecież... - mówił, jednak jego słowa tylko wytrąciły ją z równowagi.
    - To również był mój dom! - wykrzyczała.
    - Co tu się dzieje?! - w tym momencie pojawili się Maddy i Ken. Gdy ujrzeli Kate, ze dziwienia blondyn aż otworzył usta.
    - Mamy gościa. - zaapelowała Lily. - Zaatakowała nas. Chce zemścić się za śmierć Valentiny.
    - Przecież ona została przez nią oszukana, co nie? - spytała Maddy. - Valentina to nawet nie było jej prawdziwe imię... - brązowooka spoglądała na siostrę. Długo tak nie wytrzyma.
    - Skoro chciała nas zaatakować, pasowałoby jakoś uniemożliwić jej ruchy. Lily nie będzie jej przecież wieczność trzymać. - powiedział Ken. Po chwili wycelował dłoń w stronę Kate. Dziewczyna syknęła z bólu. - Możesz ją już puścić. - zwrócił się do blondynki.
    Lily posłuchała jego polecenia. Kiedy jednak brązowowłosa wstała na nogi, od razu upadła z krzykiem. Ponownie spróbowała stanąć, ale za każdym razem kończyło się to tak samo.
    - Coś ty mi do jasnej cholery zrobił?! - powiedziała z grozą w głosie.
    - Troszeczkę poraziłem twoje nerwy w nogach. Nie martw się, nic ci nie będzie, ale na jakiś czas możesz pomarzyć o bieganiu, co dopiero staniu. - Ken uśmiechnął się złowrogo. - Tej samej sztuczki użyłem pierwszego dnia, podczas mojej małej pułapki na was. - blondyn spojrzał na Lily porozumiewawczo. No tak... kiedy po raz pierwszy ze sobą walczyli, Ken sparaliżował jej ciało i wykorzystał do pułapki, żeby złapać Laurel. Teraz już znała sekret jego sztuki...
    Kate jednak nie poddała się. Lęgła na ziemi plackiem i zaczęła próbować popychać się do przodu.
    - Choćbym musiała się czołgać, pomszczę Valentinę... - wymamrotała.
    - Czyli mam ci odebrać także czucie w rękach? - zapytał blondyn. Brązowowłosa natychmiast się podniosła i zrezygnowała z wcześniejszego planu.
    - Jesteś dość odważna. - powiedziała Maddy. - Więc, co z nią zrobimy? - spytała, zwracając się do Rivena.
    - Mnie nie pytaj. - odparł czarnowłosy. - Możemy zrobić to samo, co z Kenem. Zlitować się nad nią. - dodał uszczypliwie.
    - Ranisz, gościu. - blondyn zaśmiał się nieco. Cieszył się, że drużyna go zaakceptowała mimo początkowych komplikacji.
    - W takim razie najpierw ładnie nam wytłumaczysz, dlaczego chcesz pomścić Christinę. - powiedział Riven, podchodząc do Kate. - Tylko się streszczaj. Jest pierwsza w nocy, więc jeszcze dziś chcę znaleźć się obok strefy numer 20. Gadaj szybko. - pospieszał ją. Brązowowłosa westchnęła.
    - Jak byłam mała, rodzice mnie porzucili. A kiedy wybuchła katastrofa z defektami, to już był kosmos! Wiecznie musiałam walczyć. Wtedy właśnie poznałam Valentinę. Dalej chyba się domyślacie? - zaapelowała Kate. Zarumieniła się, gdyż nie chciała podawać całego swojego życiorysu.
    - Rozumiem. A teraz pewnie nie masz gdzie się podziać, nie? - rzekła Lily. - Może zatrzymasz się w którejś strefie? Każdy zapewne nie ma nic przeciwko dodatkowym towarzyszom.
    - W takim razie, - brązowowłosa uśmiechnęła się szyderczo. - chcę zamieszkać w strefie 27. - oświadczyła, co wprawiło wszystkich z zdziwienie.
    - Proszę bardzo. - zaapelowała Lily. - Strefa ta znajduje się niecałe 10 kilometrów stąd. Tyle dasz radę przejść. Żegnamy. - dodała, odwracając się napięcie.
    - Dokąd idziecie? - spytała Kate, nieco spanikowana.
    - Gdzieś indziej. Na razie nie wracamy do domu. - odparł Riven.
    - Dlaczego? - brązowowłosa nie dawała za wygraną.
    - Teraz chcesz zgrywać sprzymierzeńca? - oburzyła się blondynka. - Jeszcze dobre pięć minut temu, chciałaś wbić Rivenowi sztylet w łeb! - prawie by krzyknęła, gdyby nie fakt, że Vaice mógłby ją usłyszeć. Tylko jego tu jeszcze trzeba.
    Kate spuściła wzrok. Zagryzła wargę i ukradkiem oka spojrzała na Kena. Uśmiechnęła się cynicznie.
    - Mam sparaliżowane nogi. Jeśli mnie teraz zostawicie, defekty będą miały darmowy obiad. - powiedziała brązowowłosa. Była niemal pewna swojej wygranej. Oni są za dobrzy, nie zostawią jej, prawda?
    - A wiesz co? - Lily podeszła i przykucnęła przy niej. - Wali mnie to. Powiedziałaś, że możesz się nawet czołgać. Powodzenia. - wstała i ruszyła przed siebie. Riven westchnął. Co prawda, już od kiedy obie się poznały, nie specjalnie zapowiadało się, że będzie różowo. Zwłaszcza, że po pewnym czasie Kate rozlała na Lily wrzątek gorącej herbaty, po czym ta omal nie zabiła brązowowłosej. Zapowiada się ciekawa relacja między nimi...
    - Ale co wy chcecie osiągnąć, podróżując? Macie w tym jakiś cel? - dopytywała się Kate.
    - A czemu tak bardzo chcesz z nami iść? - odparł Ken pytaniem na pytanie. - Czyżbyś się bała? - uśmiechnął się szyderczo.
    - Nie! - zaprzeczyła. - Po prostu... mogę wam pomóc! - dodała w pośpiechu.
    - Jak? - rzekła Blondynka. - Powiedz mi proszę, jak?! - nie paliła się do zaznajomienia Kate. Nikt się jej nie dziwił.
    - Również jestem obdarzoną... - zaapelowała brązowowłosa. - Umiem czytać z ludzkich serc. W czymś na pewno mogę się przydać!
    - N... - Lily już miała odmówić, ale przeszkodził jej Ken.
    - Przyda się! - wszyscy popatrzyli na niego zdziwieni. - W strefie 14 będzie dużo strażników, którzy będą zadawali pytania. W tym przypadku moja telepatia może nie wystarczyć, nie? Poza tym, trzeba również wiedzieć, co kryje się w sercu takiego szalonego naukowca.
    - On nie jest szalony! - usłyszeli nagle głos jasnowłosej. Wyszła zza drzewa i zdemaskowała swoją obecność. Po chwili obok niej pojawił się Vaice.
    - Rany Laurel, - powiedział. - nie umiesz podsłuchiwać. - dodał z uśmiechem. Lily zacisnęła pięści i odwróciła wzrok. Teraz pewnie jej brat bezceremonialnie przyjmie do ekipy Kate.
    - Róbcie sobie co chcecie. - rzekła, po czym odeszła od towarzystwa.
    - Pójść za nią? - spytał Ken, spoglądając na Rivena.
    - Ja pójdę. - zaapelował czarnowłosy, posyłając groźny wyraz twarzy blondynowi. Poszedł po chwili w ślady Lily.
    - W takim razie pomogę wam szybciej dostać się do celu. - oświadczyła Kate, stając na nogi. Trochę się jeszcze chwiała, ale mogła już chodzić.
    - Powodzenia. - powiedziała Maddy.

    ***

    Riven szedł szybko, starając się iść w stronę, w którą kierowała się Lily. Jednak po pewnym czasie po prostu ją gubił. Teraz błąkał się po lesie z nadzieją, że przynajmniej zapamiętał drogę powrotną. Westchnął.
    Po chwili jednak uznał, że sam się zgubił. Rozglądał się dokoła, ale nie mógł określić swojego położenia. Spuścił głowę i popatrzył na ziemię. Zaczął liczyć do dziesięciu. To go nieco uspokoiło. Podniósł wzrok. Widok, który ujrzał, nie był przyjemny. Nie spostrzegł nawet, kiedy z jego gardła wyłonił się donośny krzyk.

    ***

Lily odwróciła się napięcie. Wydawało jej się, że słyszała czyjś krzyk. Co gorsza, obawiała się, do kogo może on należeć. Ruszyła w kierunku, z którego dobiegł ten dźwięk. Kiedy już się tam znalazła, przynajmniej miała nadzieję, że to tu, spostrzegła, że nie tylko ona usłyszała ten krzyk. Na miejscu pojawili się inni – Laurel, Vaice, Maddy, Ken. Nie widziała tylko Rivena i Kate. W duchu szczerze błagała, żeby to brązowowłosą coś złego spotkało, nie czarnowłosego.

    - Co się stało? To ty krzyczałaś? - zapytała jasnowłosa, pochodząc do Lily.
    - Nie, gdzie jest Riven? - odpowiedziała szybko. Jej oddech stał się bardziej płytki.
    - Kilka minut temu poszedł cię szukać. - odparł Vaice. W tym momencie wszyscy poczuli odór zgnilizny. Pojawiła się mgła, jednak nie trwała ona w powietrzu dłużej niż kilka sekund. Kiedy całkowicie zniknęła, cała drużyna zastygła. Widok, który zobaczyli, nie należał do najmilszych. Wszędzie – na drzewach, pod nimi, na ziemi, były trupy. Niektóre były całkiem świeże, lecz większość to już zgniła kupa mięsa. Blondynka poczuła, jak żołądek podchodzi jej do gardła. Przełknęła ślinę, chcąc zatrzymać swoje śniadanie tam, gdzie do teraz jest.
    - Istna rzeź... - wymamrotała Maddy. Twarda była. Nie wyglądała na zaskoczoną.
    - Co tu się do cholery dzieje?! - Vaice niemal krzyknął. Był zszokowany. Fakt, w końcu, nie codziennie widzi się uschnięte ciała w lesie.
    - Wyglądają, jakby cała krew z nich uszła... - Ken z ciekawości aż podszedł bliżej zwłok.
    - Ale za to ładnie komponują się z naturą, nie uważasz? - tajemniczy głos sprawił, że wszyscy przyjęli pozycje do walki. Jednak kiedy tylko odwrócili się w stronę mówcy, Lily niemal nie upadła. Tajemniczym głosem była wampirzyca. Mała Liz. To ta, którą widzieli wcześniej. Ale to najmniej ich zdziwiło. U jej stóp leżał Riven, cały poobijany.
    - Rany, zdradziłeś moje położenie, dlatego zostałeś ranny. Rozumiesz mnie? - powiedziała dziewczynka, pochylając się nad ciałem czarnowłosego. Lily omal nie wyskoczyło serce. Zacisnęła pięści. Nie jeden raz jej przyjaciel wpakował się w kłopoty, ale teraz nie mogła znieść tego widoku. Wokół było tyle ciał, blondynka bała się, że gdyby nie przyszła tu na czas, Riven teraz zapewne leżałby obok któregoś z nich. Miała ochotę rzucić się na wampirzycę i wydrapać jej oczy. Zaczęła oddychać ciężej, tłumiąc wściekłość.
    - Zabiję cię! - krzyknęła i zaczęła biec w stronę Liz. Jednak ta, szybkim i zwinnym ruchem podniosła Rivena z ziemi i zaczęła niemiłosiernie szarpać.
    - Zaryzykujesz? - spytała mała wampirzyca. Lily zatrzymała się w połowie drogi. Nie mogła nic więcej zrobić. - Czyli jednak nie jesteś taka naiwna jak myślałam. Szkoda, że tajemna stołówka krwiopijców wyszła na jaw. Trzeba będzie spalić dowody. - w jej dłoni pojawił się ogień. Jednak po chwili zgasiła go, widząc postawę blondyna. W ręku trzymał naostrzony patyk.
    - Puść go. - oświadczył Ken.
    - Serio? Jesteś za wersją z drewnianym kołkiem? - Liz popatrzyła na niego jak na idiotę. - Sam sobie przebij nim serce, potem mi powiesz, czy przeżyłeś. - uśmiechnęła się ironicznie. Lily nie mogła w to uwierzyć. Ktoś z tak niewinnie wyglądającą twarzą, był wampirem. Psychicznym wampirem, plugastwem!
    - Więc, - zaczęłam Liz. - kto pierwszy spróbuje mnie pokonać? Nudno się robi. - zaapelowała, odrzucając Rivena nieco dalej, za siebie. - Stawką będzie jego życie. - uśmiech nie schodził jej z twarzy. Wiatr zawiał mocniej. Vaice spojrzał na Lily. Wokół niej powietrze zgęstniało. Laurel chciała do niej podejść, ale została zatrzymana przez brata blondynki ruchem ręki.
    - Nie zbliżaj się, - rzekł. - jeśli nie chcesz zginąć.
    Wampirzyca śmiała się głośno.
    - Zaraz, zaraz – powiedziała, próbując złapać oddech. - jesteś obdarzoną wiatru?
    - Nie radzę ci ze mnie żartować. - odparła Lily, przyjmując pozycję do walki. - Jestem twoim pierwszym przeciwnikiem.
    - Zabaw mnie. - oświadczyła dziewczynka. - Zawsze, kiedy z kimś walczę, on pada po niecałych pięciu minutach. To nudne. - w jej ręce ukazała się kula ognia.
    - Plugastwo...
    - Znajdę pionka! - nagle wokół niej zapłonęła ziemia i zamknęła w kręgu ją i Rivena. Czarnowłosy znalazł się w niebezpieczeństwie. - A to tak, żebyś walczyła na poważnie. - Lily rozszerzyła oczy, kiedy jej przeciwniczka zamknęła jej przyjaciela w kręgu ognia. Zacisnęła pięści mocniej, wbijając paznokcie w wewnętrzną stronę dłoni. Doprowadziła do tego, iż po jej ręce spłynęła stróżka krwi.
    - Ładnie – blondynka nie zauważyła, kiedy wampirzyca znalazła się tuż przed nią. - pachniesz. - po tych słowach, Liz uderzyła ją z całej siły, skutkując upadkiem dziewczyny.
    - Lily! - krzyknęła Laurel, podbiegając do koleżanki. Blondynka wstała mimowolnym ruchem i spojrzała na wampirzycę. Była cholernie szybka.
    - Siostro, pozwól mi również walczyć. - rozbrzmiał dźwięczny głos Maddy. Wokół niej unosiły się krople wody.
    - Obdarzona wody? - zaśmiała się Liz. - Nasze żywioły są sobie wrogiem. Ale dla mnie, to nudne. - wampirzyca użyła swojej mocy, wskutek czego ogień leciał w stronę brązowookiej. Ta szybko odparła go wodą. Liz szybko przestała strzelać w stronę Maddy, a zaklęcie siostry Lily prawie ją dosięgało. Lecz w ostatniej chwili, wampirzyca zniknęła i woda trafiła w nieistniejący cel. Maddy nie spostrzegła, że jej przeciwnik jest tuż za nią.
    - Szybko...! - wymamrotała, nim została ogłuszona przez wampirzycę.
    - Nie muszę nawet specjalnie używać mojego daru. - zaapelowała Liz, szczerząc kły. Zaśmiała się szaleńczo, kiedy nagle znieruchomiała. Ken kierował w nią swoje ręce. Chciał użyć tej samej sztuczki, co na Kate.
    - Zostaw nas w spokoju. - powiedział powoli i spokojnie.
    - Czy ty próbujesz mnie sparaliżować? - zapytała czarnowłosa. - Wiesz, że z wampirem to nie przejdzie? Mamy mocniejsze nerwy niż wy, ludzie i obdarzeni. - dodała, śmiejąc się. Blondyn prychnął. Zacisnął mocniej dłonie, powodując większy skurcz mięśni wampirzycy.
    Poskutkowało. Liz syknęła z bólu.
    - To boli, dupku! - krzyknęła, po czym rzuciła w niego kulą ognia, której ledwo co uniknął.
    - Ma boleć! - odparł Ken. W tym momencie Lily wyciągnęła rękę do przodu. Wampirzyca upadła na kolana. Vaice otworzył szeroko oczy.
    - Głucha aria... - nie miał odwagi dokończyć. Widział, że jego siostra robi to świadomie. Czyli jednak znała tę technikę. Pamiętała ją.
    - Skończę to. - oświadczyła blondynka. - Żeby nie było ci smutno, powiem, od czego zginęłaś, w poszczególnych etapach. Etap pierwszy, odcięłam ci dostęp do powietrza. Nawet wampiry muszą oddychać. - Liz próbowała coś powiedzieć, ale brzmiało to tylko jak próba złapania tlenu.
    - Ona chyba nie zamierza jej zabić?! - zapytała Laurel, kierując pytanie do Vaice'a.
    - Nie wiem... - odparł brat Lily. W głębi duszy był przerażony, widokiem oczu swojej siostry. Były puste. Tak jak wtedy...
    Wampirzyca przestała się krztusić i ruszać.
    - Etap drugi. Odcięłam dostęp tlenu do twojego serca. Jak również zatrzymałam jego akcję. - dodała Lily. Wreszcie Liz krzyknęła, a jej oczy niemal wywróciły się do tyłu. Było widać praktycznie same białka. - Etap trzeci. Jesteś martwa. - wampirzyca, jak na zawołanie, upadła plackiem na ziemię. Ken zaczął się trząść.
    - Czy ona...?
    Usłyszeli nagle śmiech. Śmiech Liz. Wampirzyca wstała z ziemi, rechocząc.
    - Naprawdę... zaimponowałaś mi... - wydukała. Cały czas jeszcze łapała powietrze. - Jednak twoim jedynym błędem był fakt, że pod koniec przestałaś mi odbierać dostęp do powietrza. Mogłam oddychać, mogłam wydać głos. - wszyscy byli zaskoczeni postawą wampirzycy. Obecnie była jedyną, która przeżyła atak głuchej arii powietrza, co zdziwiło również Lily.
    - Jak...? - wymamrotała blondynka.
    - Jednak przegrałaś pojedynek. Co oznacza... - uśmiechnęła się szaleńczo, po czym zwęziła krąg ognia, wokół Rivena i podeszła do niego. - Byłby z niego świetny wampir. Ma ładne, brązowe oczy... - w tym momencie wszyscy usłyszeli klakson. W oddali pojawiły się dwa światła, zbliżające się powoli. Z hukiem wjechało czarne auto kilkuosobowe. Za kierownicą siedziała Kate.
    - Beznadzieja. Nudni jesteście. - zaapelowała Liz, po czym zniknęła. Wraz z nią, ogień zaczął gasnąć. Lily podbiegła do Rivena.
    - Ej, obudź się... - powiedziała, lekko nim potrząsając. - Obudź się! - czarnowłosy powoli otworzył oczy. Podniósł się do pozycji siedzącej i spojrzał na blondynkę.
    - Lily...? - wydukał spokojnie. Mrugał oczami, żeby móc złapać ostrość. Kiedy wszystko widział dokładnie, zauważył, że jego przyjaciółka się trzęsie. - Co się stało? - spytał łagodnie.
    - Idioto, debilu, głupku... - zaczęła powoli wyzywać czarnowłosego.
    - A to za co? - odparł Riven.
    - Idioto! - powiedziała Lily głośniej i, ku zaskoczeniu swojego kolegi, rzuciła mu się na szyję.
    - Lily...? - zapytał czarnowłosy, zdziwiony tym gestem.
    - Cicho! Nie wiesz nawet, jak się martwiłam! - oświadczyła szybko. Riven zarumienił się i otworzył szerzej oczy. - Po kiego za mną lazłeś?! - nadal nie puszczała go z objęć.
    - Ponieważ... mogło ci się coś stać...
    - A kto jest tu teraz poszkodowany?! Idioto, nie strasz mnie tak więcej. - zaczęła się trząść. Czarnowłosy westchnął. Nie wiedział, co zrobić. Co ma na to odpowiedzieć? Nie wiedział. Niczego nie był pewien. Jednak po chwili przypomniał sobie coś. Od całkiem niedawna, uważał Lily za ważną dla niego osobę. Ale jak ważną? Czy traktował ją jak młodszą siostrę, zastępstwo Meredith, czy może...?
    Powoli objął blondynkę w pasie i przytulił.
    - Dobrze. - powiedział w końcu. - Kocham cię. - te słowa przeszły mu przez myśl. Nie był w stanie ich wypowiedzieć.

    Po jakimś czasie, oboje wraz zresztą podeszli do Kate, która nadal siedziała w aucie.
    - Skąd masz ten samochód? - spytał Ken, jednak bał się odpowiedzi typu kradziony. Jako strażnik, przestrzegał reguł.
    - Pożyczony od strefy 25. Wskakujcie. Jak teraz ruszymy, jutro rano będziemy w strefie 14. - zaapelowała brązowooka, uśmiechając się. Wszyscy jednak nie protestowali, gdyż droga była jeszcze daleka, a skoro auto jest pożyczone...

    _____________________
    Hejka :) Mam szczerą nadzieję, że ten rozdział wam się spodobał. Nieco przeciągnęłam początek, więc może być nieco nudno, dlatego jest również scena walki w Liz.
    PS: Vaice to wymyślone przeze mnie imię. Wymawia się je tak jak Voice (ang. Głos) tylko z a zamiast o. Nie Vince! :3 

11 komentarzy:

  1. Cieszę się również z Kenem, że cała ekipa go zaakceptowała. Dzięki temu mamy tutaj dużo ciekawych dialogów i humoru :)
    Lily i Kate - to zdecydowanie będzie ciekawe. Skakanie sobie do gardła itp., lubię takie rzeczy ;D Scena z trupami - drastyczna, to kolejna rzecz, którą lubię. ;D
    No i teraz najważniejsze, czyli pojawienie się Liz. Tak dobrze ją opisujesz, że niemal widziałam tą dziecięcą twarz z morderczym wyrazem twarzy. Czytając jak Lily używa arii powietrza, miałam nadzieję, że powali te wampirzycę, a Ken dobiję ją kołkiem. A tutaj niespodzianka. Chociaż z drugiej strony to dobrze bo w przyszłości może narobić jeszcze trochę kłopotów - kolejna rzecz, którą sobie cenię.
    Ostatnia scena *.* Lily i Riven zdecydowanie do siebie pasują. Niech ten chłopak wyduka to co myśli i będziemy mieć tu trochę romansidła :D
    Rozdział bardzo mi się spodobał, a początek wcale nie był taki nudny. Oczywiście czekam na więcej.
    Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Postać Kate w tym rozdziale już po kilku wersach zaczęła wzbudzać we mnie śmiech. Przyłazi taka wielce zezłoszczona, rządna zemsty, a po chwili potulnie prosi o dołączenie się do grupy osób, których chciała powybijać. No nie ma co, zdecydowana jest jak "typowa baba". Nie dziwię się Lily, że zareagowała w ten sposób. Dziewczyna najpierw cwaniakuje, a potem zgrywa ofiarę losu. Tylko Lily głupio postąpiła odchodząc gdzieś sama. Nie powinna oddalać się od grupy, tym bardziej w nieznanym terenie. To był naprawdę nieodpowiedzialne zachowanie. A to, że Riven za nią poszedł powinno dać jej do myślenia. Walką z tą wampirzycą udowodniła, ze jest bardzo silną dziewczyną, ale nie jestem pewna czy wystarczająco by pokonać Liz. Obawiam się, że dziewczynka zaskoczy ich ponownie w najmniej odpowiednim momencie. Przynajmniej teraz będą wiedzieć z jak silną osobą mają do czynienia.

    Co do momentu z Rivenem i Lily na końcu, był słodki! Ciekawa jestem kiedy wreszcie przyznają się do swoich uczuć, bo chyba już żadne z nich nie ma wątpliwości, że narodziło się między nimi coś pięknego i silnego. mam nadzieję, że Riven skończy wreszcie "ciotowac" i zrobi pierwszy krok!

    Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za emocje, które dostarczyłaś mi tym rozdzialem!:)

    OdpowiedzUsuń
  3. O Rety, ale u Ciebie się działo, w sumie cały rozdział to jeden wielki pojedynek, ale tak na początku zauważyłam, że bardzo często zmieniasz szablon bloga. Już nie nadążam ;) Ale to niem oja sprawa co do szaty graficznej. No dobra, co do rozdziału. Na początku bardzo irytowała mnie postać Kate. Ciągle się o coś dopytywała jeszcze wyobraziłam sobie jak ona się czołga, bo przecież miała nogi sparaliżowane. O bardzo, w tym momencie podobała mi się Lily, była taka stanowcza i faktycznie miała gdzieś co stanie się z Kate, ale potem brązowowłosa zaczęła opowiadać tą swoją historię i sobie myślę, no żal dziewczyny, ale do końca nie wiedziałam co o niej myśleć...aż w końcu pod sam koniec rozdziału, gdyby nie ona to nie wiadomo czy Riven przeżyłby. Na szczęście wszystko się dobrze skończyło...no i Jane....to zakończenie^^ szkoda, że powiedział to w myślach..oh, szkoda:( Wiem, wiem trochę muszę poczekać do tych namiętnych scen ;) No i dzięki za kolejną fajną scenkę z Kenem i Rivenem "Mam iść?" "Nie, ja pójdę" Hah^^ blondyn jest świetny, no stwarza takie sytuację z czarnowłosym, że brak mi pozytywnych słów; ) Co do samej walki z psychicznym wampirem o nazwie Liz, bardzo fjanie wszystko wymyśliłaś, ale najbardziej podobało mi się ten podział na etapy głuchej arii. No i Lilly pokazała swoją mroczną stronę, uwielbiam kiedy w bohaterach wyzwala się ta ciemna strona...tak czytałam i kiedy nadszedł ostatni etap, myślę..co dalej? W końcu kogoś zabiła, a tutaj takie zaskoczenie. Eh wampirzyca, świruska dalej żyję i na pewno jeszcze nie raz przeczytam o kolejnej walce z nią w roli głównej. Ta dalej z tym pionkiem no co za psychol z tej dziewczynki. Dobrze, że nikomu nic się nie stało i mają pożyczony samochód :) Oby bezpiecznie dojechali do strefy 14 :)
    Pozdrawiam
    KV

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny szablon! Właśnie dlatego moje trzecie opowiadanie będzie na blogspocie...:P
    Mam mieszane uczucia do tej całej Kate, jest dziwna, nie rozumiem jej zachowania. Najpierw taka mściwa, a potem...śmieszna była, ciekawska, no nie wiem, naprawdę nie wiem, co o niej myśleć dokładnie. :P
    Liz mnie przeraża, czego ona dokładnie chce? Pojawia się tak nagle, walka, potem znika. No, ale ogólnie jest świetna :P
    Końcówka bardzo mi się spodobała, rozbawiło mnie to, jak Lily zaczęła wyzywać Rivena :D to było takie...słodkie? ;) No i to, o czym on pomyślał, że kocha Lily...przyjemnie się to czytało. ;)

    Możliwe, że dziś dodam kolejny rozdział, ale niczego nie obiecuję. :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Kate jest jakaś nie wiem. Dziwna? Kto normalny najpierw chce wszystkich zabić, a potem kaja się aby dołączyć do tych, których zamierzała zgładzić? Nie rozumiem jej. To miał być jakiś chwyt? No nie wiem w każdym razie dużo zamieszała. Eh ciągle te komplikacje ;) Ken... Zaimponował mi tutaj. Kurde też chcę mieć taką supermoc. Spodobała mi się na pewno będzie pomocna przy dalszej wędrówce. Cieszę się że wszyscy go zaakceptowali. Ja zresztą też. A myślałam, że już do końca będzie negatywną postacią. Lily zachowała się zupełnie nieodpowiedzialnie. Kto oddala się od przyjaciół tym bardziej, że nie są na własnym podwórku? Ah ta akcja z Rivenem. Tak się o niego martwiłam! Dobrze że nic mu się nie stało. Ta dziewczynka Liz jest nieco psychiczna. Nie wiem czego szuka ale to wspaniała postać mam nadzieję, że jeszcze ją zobaczmy. Ta walka była naprawdę emocjonująca. Wciąż jeszcze muszę opanować swoje emocje. Więcej takich walk! Myślałam, że Lily pokona tą wampirzyce, ale jednak nie. Bardzo podobał mi się fragment z tą arią powietrza. Szkoda, że Liz uszła z życiem, ale przynajmiej Rivenowi nic się nie stało! Aha jeszcze te ciała wyssane z krwi - genialne!
    No i teraz! Mam ochotę zastrzelić Rivena! Powinnien jej powiedzieć, że ją kocha! Jak mógł tego nie zrobić? Ta sytuacja była naprawdę słodka. Szkoda, że nie wyznał jej uczuć. No nic. Tyle ode mnie. Jak zwykle przepraszam za opóźnienia. Pozdrawiam ;*
    Ps: Piękny nowy sZablon, chyba najlepszy :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj!
    Wpadłam na tego bloga jakiś czas temu, bo dobra znajoma poleciła. Szukałam czegoś dla siebie, a ta przychodzi i mówi podając link "przeczytaj, nie zawiedziesz się!", także szczerze jej dziękuję. I dziękuję Tobie za tak dobre opowiadanie! Świetnie mi się czytało, każdy rozdział pochłaniałam z zapartym tchem! Ten jest jednym z najlepszych, szczególnie przez scenkę Lily i Rivena na końcu! Gif z Teen Wolf <3 Aww.
    Ale i bez gifu byłoby pięknie, ponieważ ślicznie to opisujesz.
    Nie ukrywam - wyczekuję ich wspólnych scen w każdym rozdziale i podoba mi się to niedopowiedzenie. Czują coś do siebie, ale się nie opowiedzą. Dobrze. Myślę, że takie zwlekanie ze związkiem to coś per-fect! :D
    Poza shipem uwielbiam jeszcze samą akcję. To jak wędrują i walczą ze złem. Jezusie, tak świetnie opisujesz! (zignoruj fakt, że nazwałam Cię Jezusem... okxd). Co do Kate... Myślę, że ona ma złowieszczy plan. Zaatakuje ich, tak będzie!
    Koniec końców przyjaciół trzymaj blisko, wrogów jeszcze bliżej ;)
    Na sam koniec chciałabym zaprosić jeszcze do siebie. Rozdziałów mam dużo, ale pracuję nad streszczeniem w razie wu ;)
    DUUUŻO WENY!
    xx
    Nogitsune z darkness-of-the-soul.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. na początku znowu się przyczepię, już chyba drugi raz dzisiaj, ale musisz mi to wybaczyć, bo naczytałam się dzisiaj już tyle twoich rozdziałów, ze jestem wyczulona na takie rzeczy, mianowicie zwrot "zaapelowała". W którymś rozdziale powtórzyłaś to chyba z dziesięć razy, a tu też jest chyba z siedem. nie wiem, czemu, ale jak czytam to któryś raz w jednym rozdziale, to cholernie mnie to drażni, tym bardziej, ze czasami używasz go do zadawania pytań. Nie wiem, może to tylko ja tak mam, ale zwróciłam na to szczególną uwagę. Chyba nie masz mi tego za złe, no nie?
    a tak poza tym, to ta Kate wydaje się jakaś dziwna. najpierw chce pomścić przyjaciółkę, a potem ni z tego ni z owego im pomaga. nawet, jeśli chciałaś uczynić Kate członkinią drużyny, to moim zdaniem zrobiłaś to za szybko i wyszło niemal sztucznie. tak samo było z Laurel na początku, w przeciwieństwie do Kena. jego postać wprowadziłaś idealnie. Z tego złego powoli stawał się przyjacielem i to mi się podobało. I moim skromnym zdaniem, nawet jeśli nasi bohaterowie zgodzili się ją ze sobą wziąć (bo fakt faktem, może być użyteczna) to powinni bardziej uważać. Ale może jednak okaże się tym dobrym? Miejmy nadzieję :)
    Uff, ale się rozpisałam, lecę do kolejnego :D

    OdpowiedzUsuń
  8. No i nie było krwawego akcentu -.- Moja psychika rozpacza. Psychopata we mnie łaknie krwi a tu nie ma. Ale przynajmniej były trupy. To jakiś plus. Co prawda zgniłe nie są takie dobre ale... Czy nie brzmię czasem jak zombie?
    Sorry, wrócę do treści.
    Trzeba przyznać że nie za bardzo polubiłam Kate ale nie zostawiłabym jej na pewną śmierć. Tu Lily mnie mocno zaskoczyła.
    No a Liz... A tfu. Robactwo. Nienawidzę. Wrr... Serio takim by się przydał kołek prosto w serce, dekapitacja pokrojenie i wrzucenie szczątków do Atlantyku. A już tak strasznie się cieszyłam że Lily ją wykończy. -.- A ona jest jakaś nieśmiertelna normalnie. Agh.
    No ale ostatnia scenka wyborna. Tylko taka szkoda ze wreszcie jej nie wyzna co czuje... Nie nie szkoda. W sumie to jestem diabelnie wściekła. Co za kretyn. :€
    A i zgadzam się z Sekretną, że trochę za często używasz tego "zaapelowała" no i troszkę, ale tylko ciutkę nie podoba mi się ciągłe nazywanie per "jasnowłosa", "czarnowłosy". Nie wiem, jakoś mi to średnio brzmi. I ja jak tylko mogę unikam tego jak ognia.
    To na razie tyle ode mnie. Lecę dalej. ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Przepraszam, że dopiero teraz komentuje ale święta, sama rozumiesz. Postaram się dzisiaj przeczytać wszystkie rozdziały. Co do tego dla mnie nawet na początku nie było nudno, właściwie to fajnie że Kate zostaje na dłużej (tak mi się wydaje) na pewno wniesie coś ciekawego. Scena walki, cudowna *.* myślałam że ta mała ta zginie. Dobrze, że szczegółowo opisałaś głuchą arie powietrza. Moment gdy Lily przytuliła Rivena mmmm :3
    Lecę czytać kolejny, życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  10. O matko ;-; Przez moment odniosłam wrażenie, że oni wszyscy są strasznie naiwni ;-; Dopuszczają do siebie coraz to nowszych ludzi, którzy tak naprawdę wcześniej chcieli ich zabić. Kena polubiłam, Laurel wydaje mi się słabiutka :c a Kate zdaję się być psychopatką ;-;
    Scena walki była bardzo ekscytująca. Jakim cudem mała wampirka przeżyła i co to za bachor, który zabił już tylu ludzi? Meh ;-; Będzie ciężko z nią.
    Moment Rivena i Lily był cudowny, taki ekscytujący i romantyczny. Szkoda, że ten głupol nie powiedział na głos, że ją kocha. Jestem przekonana, że byliby świetną parą *_*
    Pozdrawiam serdecznie :3

    OdpowiedzUsuń
  11. Kocha ją! To było naprawdę urocze!!
    Liz jest straszna, szczególnie, kiedy ma taką niewinną buźkę i przy okazji torturuje wszystkich. -.-
    Nikt nie mógł jej pokonać, co się stanie jak znów się spotkają? Troszkę się obawiam!

    Riven i Lily (za którą nie przepadam, ale Riven ją kocha, więc nie mam wyjścia -.-), taka słodka scena!

    http://zasnute.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Coś Ci się spodobało? Masz jakieś sugestie? Nie wahaj się o tym napisać!
SPAM dodajemy w zakładce do tego przeznaczonej.