~Rozdział 13
~ Nowy sprzymierzeniec, imię ducha przeszłości
W strefie 14 był
okropny tłok. Wszyscy zachowywali się normalnie. Jakby defekty
nigdy nie powstały. Ulicami chodziły kobiety z dziećmi, było też
kilku żebraków, siedzących przy sklepach dopóki właściciele ich
nie przepędzą. Wszędzie dominowały jasne kolory. Ulice
przypominały zwyczajne miasto, z przedmieściem, które mieściło
się bardziej na zachodzie. Ludzi było pełno. Strażników również.
Kate zaparkowała
samochód jakieś trzy kilometry przed główną bramą. Bez zbędnych
ceregieli wszyscy zostali wpuszczeni do środka. Oczywiście musieli
najpierw udowodnić, że nie są defektami lub, co gorsza, wampirami.
Lily wbiegła na główny plac. Cała strefa była ogromna! Mianowano
ją jedną z najbogatszych stref. Blondynka zaczęła podziwiać
otoczenie. Wokół było pełno sklepów oraz miejsc mieszkaniowych.
Na środku całego placu była fontanna.
- Ślicznie tu. -
oświadczyła Lily, uśmiechając się od ucha do ucha.
- Nie zapomnij,
po co tu jesteśmy. - jej zapał został ostudzony przez Kate.
Blondynka posłała „koleżance” wrogie spojrzenie. Ciągle nie
mogła uwierzyć, że brązowooka jest tu z nimi. Lily nie
żałowałaby jej, gdyby wtedy zginęła w tym pożarze. Blondynka
westchnęła.
- Nie zgrywaj
takiej sztywnej i daj mi się cieszyć. Kto powiedział, że
wiecznie trzeba być profesjonalnym? - odgryzła się Lily z
cynicznym uśmiechem na ustach.
- Ja sztywna? -
spytała szybko Kate. - Przynajmniej nie wpadam w kłopoty co pięć
minut.
- Przynajmniej
nie jestem ofiarą losu. - odparła blondynka.
- Osz ty
gówniarzu...! - wycedziła brązowooka przez zęby.
- Uspokójcie się
obie! - Niemal krzykiem powiedział Vaice. - Ludzie zaczną się
gapić.
- Ile ty masz
lat? - zaciekawił się Riven, podchodząc do Kate.
- Kobiet o wiek
się nie pyta. - podkreśliła brązowooka.
- Pewnie wstydzi
się bycia tu najstarszą. - Lily nie mogła się powstrzymać i nie
dodać komentarzu.
- Dwadzieścia
pięć! - wydukała Kate. - Nie jestem taka stara.
Blondynka
podniosła palec, żeby móc coś jeszcze powiedzieć.
- Siedź cicho. -
zatrzymał ją Vaice. Jego młodsza siostra zrobiła niewinną minę
i zrezygnowała z zabrania głosu.
- Dobra, Ken,
gdzie jest więzienie? - zapytała Maddy. Vaice spojrzał na nią.
Brązowowłosa nie czuła się dobrze, kiedy otaczają ją takie
tłumy. To było widać.
- Tam. - w tym samym momencie, Laurel i Ken wskazali kompletnie różne kierunki, nie wspominając już o ciekawym zgraniu w wypowiedzeniu jednego słowa.
- Tam. - w tym samym momencie, Laurel i Ken wskazali kompletnie różne kierunki, nie wspominając już o ciekawym zgraniu w wypowiedzeniu jednego słowa.
- Nie, o ile
pamiętam, więzienie znajduje się niedaleko przedmieść. -
wtrącił blondyn.
- Mylisz się. -
odparła jasnowłosa. - Jest w miejscu bardziej odseparowanym od
reszty strefy, czyli tam. - ponownie wskazała wcześniejszy
kierunek.
- To trochę
potrwa. - oznajmiła Lily. - Każde z was jest pewne swego?
- Tak. -
odpowiedzieli równocześnie.
Blondynka
westchnęła.
- W takim razie
sprawdźmy - zaapelowała Lily. - pójdziemy w oba miejsca.
Zobaczymy, które z was ma doskonałą pamięć, a które sklerozę.
- dokończyła.
- Po prostu
chcesz pozwiedzać tę strefę, mam rację? - zapytał czarnowłosy,
wzdychając.
- Jak nadarzy się
okazja, to czemu nie? - blondynka uśmiechnęła się szeroko.
Możliwość poznania miejsca, w którym nie ma zbędnych trosk,
wydawała się dla niej świetną zabawą.
- Jest w miejscu,
o którym mówiła Laurel. - zaapelowała po chwili Kate, psując
dobru humor Lily.
- Dlaczego tak
sądzisz? - zapytał spokojnie Ken.
- Tamta kobieta
ma męża w tym więzieniu. Odwiedza go regularnie. Wyryła sobie
drogę do tego miejsca, więc nie ciężko mi jest to wyczytać z
jej serca. - odpowiedziała brązowooka, uśmiechając się
zwycięsko.
- A mówiłem, że
się przyda? - oświadczył blondyn. - Szkoda tylko, że musiała
się odezwać na moją niekorzyść. - dodał, starając się
przyjąć porażkę. Nie często zdarzyło mu się pomylić, więc
teraz było mu naprawdę smutno.
- Skleroza nie
boli. - Riven nie powstrzymał komentarza. Ken zrobił wielkie oczy
i uśmiechnął się.
- Mścisz się za
Ślepego Romea, Ślepy Romeo? - odgryzł się blondyn.
- Oczywiście. -
powiedział szybko czarnowłosy. Westchnął i spojrzał ukradkiem
oka na Lily. Podobało jej się tutaj i nie ukrywała tego.
***
Więzienie w
strefie 14 było ponurym miejscem, jak na całe miasto. Wokół było
kilka drzew, krzaków. Mury były stabilne, konstrukcja budynku była
wręcz bezbłędna. Szare cegły i kraty w oknach mówiły same za
siebie. To tutaj.
- Co za... -
komentarz Kate nie dobiegł końca, gdyż pisnęła cicho,
zasłaniając usta ręką. - Dużo tu robali i błota. Nie mogli
wybrać pogodniejszego miejsca na postawienie tego budynku?
- No właśnie, w
końcu więzienie ma się kojarzyć z czymś kolorowym. Tak to
interpretujesz, prawda? - spytała Lily uszczypliwie. Brązowooka
prychnęła jej w odpowiedzi, co bardzo uszczęśliwiło blondynkę.
- Ken, co wiesz o
tym miejscu? - zapytał Vaice. Jego wzrok skupił się na
więziennych kratach.
- Strzeżone
dwadzieścia cztery na dobę, strażnikami są obdarzeni.
Więźniowie, którzy również mają dar, zakładają specjalne
opaski, które uniemożliwiają im użycie mocy. Im gorszy czyn, tym
wyżej w budynku jesteś zakwaterowany. Arthur zapewne jest na
przedostatnim piętrze. - zaapelował blondyn.
- A nie na
najwyższym? - zapytała Maddy.
- Na samej górze
znajdują się plugastwa, które dopuściły się jakiegoś
przestępstwa. - odparł Ken.
Wszyscy spuścili
wzrok. Laurel natomiast nie mogła doczekać się momentu, w którym
znowu zobaczy Arthura.
- Mam pewien
pomysł, jak się tam dostać. Ale musicie mi zaufać. - oświadczył
Ken. Po chwili zaczął tłumaczyć im plan działania. Jeden
ochotnik pójdzie z nim jako niby więzień, który dopuścił się
zabójstwa. Cała reszta to wspólnicy, jednak jedna osoba to
świadek chcący zeznawać. Kilka osób zostanie na zewnątrz, aby
patrolować teren i zdawać reszcie relacje.
- Ja chcę iść
jako więzień. - oświadczyła Laurel.
- Lepiej będzie,
jeśli będziesz patrolować teren. Wezmę ze sobą osoby, które
umieją walczyć cicho. Dlatego pójdzie ze mną Lily, Maddy i
Vaice. Ślepy Romeo będzie jako świadek zmyślonego wydarzenia.
Reszta zostaje. Wszytko już jasne?
- Mhm... -
Jasnowłosa przytaknęła. Blondynka zauważyła to i położyła
dłoń na ramieniu koleżanki.
- Przyprowadzę
Arthura całego i zdrowego. To obietnica. - powiedziała z
determinacją w głosie. Była pewna swoich słów, co zrobiło
wrażenie na Laurel. Blondynka jeszcze potwierdziła swoje słowa
szerokim uśmiechem, po czym zaczęła iść w kierunku budynku.
- Czas na atak. -
oświadczyła. Po jej słowach wszyscy ruszyli do więzienia i
rozpoczęli akcję. Laurel obserwowała to z daleka. Ken rozmawiał
ze strażnikiem przy drzwiach głównych i co jakiś czas wskazywał
na Lily i jej rodzeństwo. Dla wiarygodności, Maddy, Vaice i ich
siostra związali sobie ręce.
- Zastanawiam
się, czy po tym wszystkim będziemy poszukiwanymi kryminalistami. -
rozmyślania Kate rozbrzmiały w uszach jasnowłosej.
- Dla mnie to nic
nowego. - odparła Laurel. - Z powodu uczestnictwa w eksperymencie
Arthura, również jestem poszukiwana.
- I ty chciałaś
pójść jako więzień? Dlaczego więc Ken nie wziął ciebie?
Byłabyś świetna do tej roli i na dodatek bardzo wiarygodna.
- Nie wziął
mnie, ponieważ stara się dotrzymać obietnicy, którą niegdyś
złożył Arthurowi.
- Co? Komu?! -
Brązowooka z niedowierzaniem popatrzyła na jasnowłosą. - Czy oni
nie są wrogami?
- Rok przed tą
okrutną katastrofą Ken często bawił się w ogrodzie u Arthura ze
mną. Dopiero po pierwszym, nieudanym eksperymencie odszedł i
zaczął być szkolony na strażnika. - odparła jasnowłosa.
- Ciekawa
historia... - wymamrotała Kate, spoglądając na reszt grupy.
Weszli już do środka.
Laurel poczuła
nagle znajomy ucisk w żołądku. Zaczęła rozglądać się
dookoła.
- Ej, młoda! Co
ci jest?! - usłyszała krzyk brązowookiej, która podbiegła do
niej, leżącej na ziemi. Oczywiście to było jej bezwładne ciało.
Świadomość jasnowłosej była teraz na wolności. Ponownie nie
potrafiła nic mówić, a każdy dźwięk z zewnątrz był
zagłuszony, jakby krokami insektów. W tym momencie go zobaczyła.
Ducha przeszłości. Kawałki szkła cały czas gościły w jego
włosach, a krew spływała z czoła strumieniem.
- Powiedz mi, kim
jesteś? - Laurel wysiliła się i przemówiła. Mimo wszystko, w
gardle czuła okropny smak metalu.
- Nondum
intellegitis neque recordamini me?* - powiedział monotonnie. -
Habeo nisi desiderium*.
Mimo, iż duch
nadal mówił w tajemniczym dla niej języku, zrozumiała fragment.
Jedno słowo zapadło jej w pamięć. Ten duch użył go w innej
formie, ale jasnowłosa miała nadzieję, że nie zmieniło ono
znaczenia.
- Za kim
tęsknisz? Proszę, odpowiedz mi! - rzekła Laurel. Duch popatrzył
się na nią.
- Tęsknię za
moją małą córeczką, za synami... - słowa, które wypowiedział,
długo krążyły w powietrzu.
- Rozumiesz mnie.
- oświadczyła jasnowłosa. - Powiedz mi zatem, kim jesteś.
Postać astralna
przez pewien czas zastanawiała się, co odpowiedzieć. Duch co
chwila patrzył się w niebo.
- Richard Moon. -
zaapelował, po czym zniknął.
***
Lily była
prowadzona przez Kena i jakiegoś innego strażnika. Czekała na
znak, czyli moment, w którym blondyn sparaliżuje nogi
niepotrzebnego świadka. Wtedy ona go ogłuszy. W więzieniu było
tak, jak ona się spodziewała. Chłodno. Dominującym budulcem był
kamień i cegła.
W końcu strażnik
upadł na kolana. Blondynka kopnęła go w twarz z pół obrotu, co
kompletnie odebrało mu przytomność. Ken odwiązał jej ręce i
zabrał klucze od nieprzytomnego strażnika.
- Cela numer 205.
Tam jest nasz cel. - Vaice podbiegł do siostry, a tuż po nim
przybiegła Maddy. Po chwili wszyscy pobiegli dalej, szukając
Arthura.
- Musimy się
pospieszyć. Nie wiemy, jak długo Ślepy Romeo będzie w stanie
zwodzić pozostałych strażników. - oświadczył Ken, nie
odbierając sobie przyjemności nazwania Rivena Ślepym Romeem. Jak
powiedział, tak zrobili. W pewnym momencie poczuli, jak ziemia
drży. Trzęsienie nie trwało długo.
- Zdemaskowali
nas. - rzekła Lily. Ten atak był, z całą pewnością robotą,
czarnowłosego. - Chodźmy już. - zaapelowała, lecz po chwili
zauważyła coś. Cela 205. Była bliżej, niż się tego
spodziewała. Blondynka podeszła do krat i zajrzała do środka.
Światło było słabe, ledwo dostrzegła postać w celi.
- To tutaj. -
powiedziała Maddy, spoglądając do pomieszczenia. - Jakim cudem
jeszcze nikt stąd nie uciekł? Kraty są okropnie słabe. Jedną
ręką je złamię. - dodała.
- Zobacz, co jest
w środku. - odparł Ken, wyjmując latarkę z kieszeni. Podświetlił
wnętrze celi. W środku, tuż przed wejściem, było pełno
łańcuchów. Ledwo można było ujrzeć zarys postaci, znajdującej
się za nimi.
- Te łańcuchy
są dla obdarzonych. Uniemożliwiają im użycie mocy. - oświadczył
blondyn.
- Ale Arthur nie
jest obdarzonym. - rzekł Vaice. - Po co mu te łańcuchy?
- To geniusz.
Bezproblemowo wydostawał się z więzienia. Jednak teraz siedzi
potulnie na miejscu. Nadal go nie rozgryźliśmy. - Ken westchnął.
- Arthurze! Odezwij się! Jesteśmy tu po to, żeby cię stąd
wydostać. - dodał głośniej.
- Cofnijcie się.
- zaapelowała Lily. - Rozwalę te kraty.
- Powariowałaś?!
- zaczęła Maddy. - Łańcuchy są odporne na magię. Nie złamią
się.
- Ale ja nie chcę
niszczyć ich magią. Zrobię przejście.
- Ale... -
siostra Lily nie dokończyła zdania. Nie dowierzała temu, co
usłyszała.
- Lepiej się
cofnijcie. - Vaice uśmiechnął się szeroko. Reszta wykonała jego
polecenie. Przyglądali się blondynce z zaciekawieniem. Lily
pomachała chwilę rękami, po czym skierowała je w ścianę, tuż
obok celi.
- Weźcie pod
uwagę ostatnie słowa, jakie wyszły z jej ust. Powiedziała, że
zrobi przejście. - zaapelował brat blondynki. W ścianie pojawił
się tunel.
- Może i
łańcuchy są odporne na magię, ale fundamenty już nie. - Lily
uśmiechnęła się szeroko. - Arthur, możesz wyjść. - dodała,
zaglądając do środka celi przez tunel. Zaskoczył ją jednak
widok mężczyzny. Wysoki brunet o niebieskich oczach. Nie wyglądał
na szalonego naukowca. Prędzej na seryjnego mordercę. Jako ubranie
służyła mu tylko podarta, biała koszula i dresowe spodnie. Na
twarzy miał niewielki zarost. Nie wyglądał na starszego od
Vaice'a!
- To ty jesteś
Arthur? - zapytała Maddy, mierząc mężczyznę wzrokiem.
- To on. -
odpowiedź wyszła z ust Kena. - Młody naukowiec, który jest
odpowiedzialny za defekty.
Lily podeszła do
bruneta.
- Możesz być
wolny. Mamy pomysł, jak to wszystko odkręcić. - powiedziała.
Arthur siedział na ziemi w bezruchu, a jego wzrok zdawał się być
nieobecny.
- Do tego jesteś
nam niezbędny. - dodał Vaice. Ale nie brunet nic nie mówił.
- Laurel jest na
zewnątrz. - rzekł Ken. Na dźwięk imienia jasnowłosej, brunet
spojrzał na niego z niedowierzaniem. - Czeka na ciebie.
- Jest tu... -
wymamrotał Arthur.
- Idziesz z nami?
- zapytała Lily, uśmiechając się. Naukowiec popatrzył się na
nią. Zmarszczył czoło, jakby skupiał się na każdym szczególe
na jej twarzy. Vaice przyglądał się brunetowi. Dziwiło go jego
zachowanie. Czyżby postradał zmysły, po prawie jedenastu latach
siedzenia w zamknięciu?
- Pójdę. -
oświadczył pewnym siebie tonem. Wstał z ziemi i otrzepał kurz z
koszuli. Blondynka uśmiechnęła się szerzej, po czym wszyscy
wyszli z celi.
***
Na zewnątrz,
tuż przed wejściem do budynku, czekał Riven. Tupał niecierpliwie
nogą. Był zmęczony, gdyż cała grupa strażników rzuciła się
na niego, jak lwy na zebrę. Mimo tego, dał wszystkim radę. W
takich miejscach jego moc jest najbardziej użyteczna.
- Ślepy Romeo,
ty żyjesz! - usłyszał nagle. Nie miał wątpliwości, kto to
powiedział. Z budynku wyszedł Ken, a zaraz za nim Maddy z Vaice'em
i Lily. N szarym końcu znalazł się brunet. Czarnowłosy domyślił
się, kim on jest.
- Widzę, że się
wam udało. - odpowiedział, kompletnie ignorując blondyna.
- Dość szybko
cię odkryli. Kiepsko ci idzie udawanie. - rzekł Ken, z chytrym
uśmieszkiem na twarzy.
- Nie obwiniaj
mnie. To wy się guzdraliście. - obronił się Riven. - A tak swoją
drogą, co z nim zrobimy? - wskazał na Arthura. Ich nowy
sprzymierzeniec nie wyglądał na przyjaźnie nastawionego. Brunet
co chwilę zerkał na Lily przenikliwym spojrzeniem. Czarnowłosy
zmierzył go wzrokiem. Ciekawe, co mu chodziło po głowie.
- Arthur! - w
oddali można już było usłyszeć radosny głos Laurel. Biegła
ona w stronę naukowca. Kiedy znalazła się dostatecznie blisko,
przytuliła bruneta. Ten w odpowiedzi uśmiechnął się i pogłaskał
jasnowłosą po głowie. Laurel w końcu puściła z objęć Arthura
i zaczęła opowiadać mu o planie, który zamierzają za niedługo
wprowadzić w życie.
Lily podeszła do
Rivena.
- To wygląda jak
spotkanie ojca z córką. - powiedziała, nie ukrywając uśmiechu.
- Powtórzę
pytanie. Co z nim zrobimy? Będziemy tak sobie podróżować z nim?
- zaczął czarnowłosy.
- Musimy poszukać
miejsca, gdzie się ukryjemy. - odparła blondynka.
- To nie będzie
proste.
***
Liz chodziła w
kółko po pokoju. To pomieszczenia to był jej azyl. Ściany
pomalowane były na ciemny fiolet. Wokół jedynym źródłem
światła były świece. Na półkach poustawiane były lalki, które
nie miały głów i niektórych kończyn, albo były po prostu
spopielone.
- Nudzi mi się...
- powiedziała czarnowłosa. Po chwili złożyła ręce i użyła
swojej mocy. W jej dłoniach pojawił się ogień, który od razu
zgasiła. - Znajdę pionek.
*Nie pamięta
mnie?
** Tak bardzo
tęsknię.
To tyle na dziś
:) Mam nadzieję, że rozdział się spodobał.
Info – pojawiła
się nowa zakładka „Zwiastun”. Można tam obejrzeć filmik
mojego autorstwa, który opowiada główną fabułę Strefy 27.
Witaj. ;)
OdpowiedzUsuńWooow, co za rozdział! Genialny. Strasznie spodobało mi się to, jak przekomarzały się ze sobą Lily i Kate. Uśmiałam się. ;) Akcja w więzieniu także była bardzo dobra, przemyślana. Łatwo im poszło uwolnienie tego naukowca. Nie spodziewałam się, że będzie on taki młody...ciekawe. ;)
Rozśmieszyła mnie także sytuacja, kiedy nie było wiadomo, w którym kierunku mają iść, aby dostać się do więzienia. No po prostu przyjemny rozdział, śmieszny momentami i interesujący. ;)
Gdzie się będą teraz ukrywać..?
No i końcówka, ta dziewczynka mnie przeraża. :P Zaraz obejrzę sobie zwiastun ;)
W końcu znalazłam chwilę na czytanie! :)
OdpowiedzUsuńOgólny wydźwięk rozdziału bardzo mi się spodobał. Brak monotonii i dynamiczna akcja - lubię coś takiego.;)
Kate i Lily i ich dogryzanie sobie - czytając niektóre dialogi aż się uśmiechnęłam. :) Sądziłam, że akcja z wydostaniem Arthura z więzienia będzie bardziej rozbudowana i skomplikowana. A tutaj Ken wyszedł z inicjatywą planu i bum! Arthur na wolności :D
Wtrącę coś niezwiązanego z fabułą. Trochę mieszają mi się postacie, gdy piszesz brunet/ka i blondyn/ka. Jakbyś mogła dać więcej imion (oczywiście żeby nie było powtórzeń) albo inne synonimy? Byłoby to wiele pomocne (bynajmniej dla mnie xD )
Na koniec powiem, że zaintrygowałaś mnie fragmentem (wręcz fragmencikiem) o Liz. O co chodzi z tym pionkiem?! Grr tyle tajemnic. :)
Życzę weny i pozdrawiam :)
I jak zwykle czegoś zapominałam... Zwiastun świetny! Szacuneczek :) Wiem jakie to czasem skomplikowane i z czasem nudne bo sama też robiłam własne. :D
UsuńHm.. czy tylko mi się wydaje, że Lily trochę za bardzo zachwyca się tą strefą? Ale w sumie co się dziwić, do tej pory musiała zrezygnować z wszelkich luksusów, żyła w niebezpieczeństwie i na każdym kroku musiała być rozważna i ostrożna. Tutaj wydaje się być inaczej, lepiej. Nie dziwię się, że rozgląda się dookoła, obserwuje. W jakiś sposób pewnie chce nacieszyć się widokiem piękna.
OdpowiedzUsuńUwolnienie Arthura poszło im bardzo łatwo. Albo plan był dobry, albo zabezpieczenia słabe. Bo niewiele trzeba było by uwolnić tak niebezpiecznego człowieka. Czapki z głów dla systemów zabezpieczających! Tylko pytanie, co teraz? Gdzie z nim pójdą, jak nakłonią go do współpracy? Nie ufam temu mężczyźnie. Nie wzbudził we mnie dobrych uczuć. I zdziwiło mnie zachowanie Laurel. Nie sądziłam, że aż tak blisko są ze sobą związani.
A i bym zapomniała! Wciąż rozbraja mnie "Ślepy Romeo". Haha wyobrażam sobie minę Rivena, gdy Ken to mówi i musi wyglądać naprawdę zabawnie;D Niecierpliwie czekam na rozwinięcie romansowego wątku! ;D
Pozdrawiam!:* I dziękuję za komentarz u mnie;*
Oh! Ależ to był świetny rozdział! Ha ha rozbawiła mnie sytuacja kiedy Ken i Laurel wskazali odwrotne kierunki. Nie wiem dlaczego Lily tak się zachwyciła tą strefą. Wydawała się cóż, normalna, może to właśnie z tego powodu? Nie wiem mózg mi ciężko pracuje. Akcja w więzieniu była świetnie przeprowadzona, choć nie jestem pewna czy nie poszło im to zbyt szybko ;) Może to tylko wrażenie. Mimo to bohaterowie poradzili sobie doskonale. Po Arthurze spodziewałam się jakiegoś dziadka z brodą, a tu zaskoczenie, bo wcale taki stary nie był, tak jak to zakładałam. Odnosłam dziwne wrażenie, że Arthura i Laurel łączy jakąś specjalna więź. Na razie zbyt mało o nim wiem, ale mogę zakładać (mam nadzieję, że nie do końca błędnie) że są rodzeństwem, albo kochankami. (Bo chyba nie według sugestii ojcem i córką, tak?) Nie wiem dlaczego, wciąż śmieszy mnie "ślepy Romeo". Nie no błagam Riven, weź się w garść i wyznaj wreszcie Lily miłość no! Potrzebujesz armagedonu, czy jak? Liz wciąż pozostaje tajemniczą postacią i nieco mnie przeraża. Kurde no. Zejdę w końcu z tej ziemi jeśli nie dowiem się o jaki "pionek" jej chodzi. Uh huhu. Prawie zapominiałam o najważniejszym. Cieszę się, że co raz więcej dowiadujemy się o tęskniącym duchu przeszłości. Czekam na następny niecierpliwie i pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńRozdział rewelacyjny ;D tylko szkoda, że taki krótki. Czytam bloga od początku, ale dopiero teraz komentuję, bo nie potrafię zbytnio pisać dobrych komentarzy. Bardzo ładny design. Piszesz bardzo ciekawie. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie:
http://tommorow-is-beautifull-dream.blogspot.com/
W sumie to wszystko się ładnie udało i Lauriel odkryła tajemnicę, z tym że nie do końca wiadomo nadal o co chodzi? Kim jest Richard Moon? Co z jego rodziną? Co się tak naprawdę przydarzyło temu człowiekowi i czemu nawiedza Lauriel? Milion pytań, a na rozwiązanie trzeba nadal czekać...
OdpowiedzUsuńNo więc, bardzo mnie intryguję postać Arthura. Od zawsze mnie ciekawiła, ale teraz po tym rozdziale jeszcze bardziej. Do końca nie wiadomo, której strony on trzyma? Czy to dobra dusza, czy jednak ta mroczna? Oczywiście można się zgłębiać, że skoro to szalony naukowiec to on trzyma tylko i wyłącznie swoją stronę, ale poczekamy zobaczymy km jest tak naprawdę Arthur. Bardzo podobał mi się moment gdy Lauriel podbiega do Arthura, uroczę, ale ich stosunek jest również pewną zagadką.
Mówiłam CI już, że uwielbiam Kena i Rivena? Tak, tak, ale powtórzę się, uwielbiam tą dwójkę. Zawsze gdy wchodzę na Twojego bloga i zaczynam czytać nowy rozdział, myślę sobie co ta dwójka znowu zbroi. Ślepy Romeo haha^^ Cudowni są, serio....
No i ostatnia scena.....jak mnie ta mała wampirzyca irytuję, a jak już słyszę słowo pionek to zaczyna mi ciśnienie podskakiwać. No ale cóż zrobić, skoro są tu takie nudy? Trzeba sobie znaleźć jakieś zajęcie....
Bardzo fajny rozdział i czekam na kolejny ;)
Pozdrawiam
KV
Zwiastun obczaiłam już wcześniej i muszę przyznać, że jak na własną robotę to całkiem niezły jest :) Co do odbicia Arthura z więzienia, to aż za łatwo im poszło moim zdaniem. Nie myślałam, że odbicie kogoś z więzienia, zwłaszcza kogoś naprawdę niebezpiecznego, kto powinien być pod szczególnym nadzorem to jest kwestia pięciominutowego myślenia i wykonania tego bez większych wysiłków. Trochę to moim zdaniem naciągane. Myślałam, ze najpierw będą obserwować budynek, doszukiwać się jego słabych punktów,a oni weszli tam jakby nigdy nic. Trochę mało realne, nie sądzisz?
OdpowiedzUsuńa tak poza tym, to trochę mnie zdziwiło, że laurel tak pozytywnie zareagowała na przybycie Arthura. Myślałam, ze po tym, jak była przez niego ścigana i musiała się ukrywać, nie będzie w stosunku do niego tak pozytywnie nastawiona, a tu niespodzianka.
A końcówka mnie powaliła :D Lizz nie ma co robić...To nie wróży nic dobrego :D
No i tak oto mamy strefę 14 w której... Jest gorzej niż myślałam. Na samym początku od razu skojarzyła mi się z Kapitolem, a inne strefy z dystryktami. To tylko taka luźna myśl ;)
OdpowiedzUsuńAle Ken i Laurel bawiący się razem w piaskownicy. Tego nie mogę sobie wyobrazić. Albo Ken i Arthur - ciężko.
Lily coraz bardziej mnie zadziwia. To jak "zrobiła przejście" było bombowe. No i Arthur. Co jest z gościem nie tak? Pomagają mu uciec z więzienia a on zastanawia się czy skorzystać z oferty. Słabi mnie taki człowiek. Z drogiej strony było to słodkie gdy tak Laurel do niego podbiegła i przytuliła. Az westchnęłam. Eh...
Ciekawe co tym razem wymyśli Liz bo szczerze to mam jej stanowczo dość. Ale i tak wiem że coś wymyśli.
Bez tego by się nie obeszło.
Inaczej wyobrażam sobie tego naukowca a tu niespodzianka :) Dosyć szybko im poszło uwolnienie go, ale mi się podobało. Laurel i Arthur są dobrymi znajomymi, ciekawi mnie czy traktuje go jak ojca czy tylko dobry znajomy. Lizz i pionek to wszystko jest takie tajemnicze. Ciągle zadaje sobie pytanie kim jest ta postać astralna, za kimś tęskni. Mam podejrzenie, że to ojciec Lily i Vaica, przecież powiedział że tęskni za córką, która go nie pamięta, pasuje do Lily :) Zapraszam do mnie na nowy rozdział alex2708.blogspot.com
OdpowiedzUsuńWow, nie spodziewałam się, że tak łatwo wydostaną Arthura z więzienia. Robi się coraz goręcej :3 Poza tym, odnoszę wrażenie, że Ken naprawdę podkochuje się w słodkiej Lily. Drażni mnie natomiast Vaice, Maddy i Kate. Nie wiem dlaczego ale wszyscy wydają się być stuknięci x.x
OdpowiedzUsuńKim jest ten pionek? Tak mi to siedzi w głowie!
OdpowiedzUsuńCzemu czytam i czekam na jakąkolwiek konwersacje pomiędzy Lily i Rivenem?
Chcę żeby oni byli razem tak bardzo!
http://zasnute.blogspot.com/
20 year old Analyst Programmer Allene Aldred, hailing from Dauphin enjoys watching movies like Chapayev and Couponing. Took a trip to City of Potosí and drives a LeMans. przejscie na strone internetowa
OdpowiedzUsuń