~Rozdział 14
~Czystokrwiści,
miłosne perypetie.
Wszyscy stali jak osłupieni. Niektórzy nawet otworzyli usta ze
zdziwienia. Znajdowali się właśnie przed ogromnym domem, ukrytym
daleko na granicy strefy 14. Arthur ich tutaj przyprowadził. Trawa
nieco urosła, gdyż przez ostatnie lata nie było nikogo w tym
mieszkaniu. Wszystko było brudne, ale dało się tutaj żyć,
przynajmniej przez jakiś czas. Bezproblemowo mogli się tu pomieścić
i pewnie jeszcze dostać własny pokój!
- To twoje mieszkanie? - zapytała Lily, spoglądając na Arthura.
- Wielkie. - skomentował Vaice, nie przestając się rozglądać
wokół.
- Poczekaj, aż zobaczysz laboratorium. - Laurel uśmiechnęła się
do niego. Całą drogę była wesoła. Nikt nie pytał jej,
dlaczego. Przecież to jasne. Arthur był na wolności, a ona miała
szansę znowu być akceptowana przez społeczeństwo.
- Nie mów mi, że jest jeszcze większe? - dodał brat Lily, mocno
zdziwiony tą sytuacją. Dla niego, tak ogromne mieszkanie na jedną
czy dwie osoby, to jak hotel.
- Laurel, oprowadzisz mnie? - zapytała Maddy, podchodząc do
jasnowłosej. - Chcę porozmawiać. - szepnęła, aby nikt inny nie
słyszał. Po chwili jednak dołączyła do reszty i włączyła się
w rozmowę na temat mieszkania Arthura. Laurel była w szoku, jednak
pamiętała obietnicę, którą złożyła jej Maddy. Opowie jej o
przeszłości Lily. Jednak jasnowłosa nie znała przyczyn, dla
których siostra blondynki zgodziła się wyjawić te informacje.
- Meredith, moja była wspólniczka, miała tutaj ogromną
garderobę. - zaapelował Arthur. - Jej ubrania powinny być na was
dobre. - dodał, uśmiechając się do kilku z dziewczyn. -
Chłopakom natomiast ja pożyczę ciuchy. - powiedział, podchodząc
do drzwi. Otworzyły się ze zgrzytem.
- Mogę o coś zapytać? - zaczął Ken. - Jesteś światowej sławy
naukowcem, pomimo młodego wieku jesteś geniuszem, który stworzył
defekty, próbując dorównać obdarzonym. Ale nie masz żadnej
kryjówki, w której moglibyśmy się ukryć, tylko twój dom? Nie
uważasz, że jest to zbyt niebezpieczne?
- Właśnie to jest najlepsze wyjście. - odparł mu brunet. -
Wszyscy wiedzą, że jestem geniuszem. Przypuszczają więc, że
mogę teraz ukrywać się w jakieś okropnie ciężkiej do
znalezienia kryjówce. Nie będą kłopotać sobie głowy tym
miejscem. Jest to przecież zbyt jasne, czyż nie?
Lily dopiero teraz dostrzegła jego umysł. Takie błahe
rozwiązanie, którego nikt nie będzie się spodziewał po
geniuszu. To faktycznie jest godne podziwu. Jednak blondynka nie
ufała mu zbytnio. Dziwnie się na nią patrzy. Jakby skądś ją
znał.
Jak z zewnątrz, tak i w środku, mieszkanie było bogato zdobione.
Główny pokój zawierał w sobie kanapę, stół i kilka roślin.
Większość ścian zdobiona była obrazami, a drzwi do pozostałych
pomieszczeń było od groma. Jedne z nich powinny prowadzić do
laboratorium...
- Czujcie się jak u siebie. - oświadczył Arthur.
- O ile będzie to możliwe... - wymamrotał Vaice, rozglądając
się. Nie był przyzwyczajony do tak ogromnego domu. W strefie 27
każdy ograniczył się do najwięcej trzech pokoi w mieszkaniu. A
tutaj, to istny hotel...
- Laurel, oprowadzisz mnie? - zapytała Lily, uśmiechając się do
koleżanki.
- Wybacz, ale ja już sobie ją zarezerwowałam. - oświadczyła
Maddy. - Musimy porozmawiać o czymś ważnym, więc daj nam chwilę,
okej? - mrugnęła do jasnowłosej.
- Dobrze... - odparła mimowolnie blondynka, robiąc zdziwioną
minę.
- Rozgośćcie się. - powtórzył Arthur. - Pokoi jest dziewięć,
więc bezproblemowo każdy będzie miał swoje cztery kąty.
Dodatkowo jeden pokój będzie wolny.
***
Riven podszedł do komody, na której widniały zdjęcia. Widniała
na nich mała Laurel, bawiąca się w ogrodzie. Jedno z nich
sprawiło, że zaniemówił. Meredith siedziała na ławce i
trzymała rozpłakaną jasnowłosą na kolanach. Jego siostra
wyglądała dokładnie tak, jak ją zapamiętał. Kiedy go
porzuciła, miała 17 lat.
- To jest Meredith? - niemal podskoczył, słysząc znajomy mu głos.
Lily przyglądała się zdjęciom z ogromną ciekawością, którą
mógł dostrzec w jej oczach.
- Tak, to ona. - odparł spokojnie. Nie wiedział, jak ma się teraz
zachowywać w jej towarzystwie. Było to dla niego niemal
niekomfortowe. To dziwne. Zawsze, kiedy myślał, że blondynka jest
dla niego tylko przyjaciółką dobrze się z nią dogadywał.
Jednak teraz czuje się przy niej... inaczej.
- Była śliczna. - Lily uśmiechnęła się. - Laurel ci ją
pokazała?
- Nie. Na razie wolę nie widzieć mojej siostry. Przynajmniej
dopóki nie odpowie na moje pytanie.
- Powiesz mi, jakie pytanie? - blondynka spojrzała na Rivena.
Uśmiech nie schodził jej z twarzy. Był pocieszający, a
jednocześnie ciekawski.
- Na razie wolałbym nie. - odparł czarnowłosy. - Laurel ma mi
przekazać odpowiedź mojej siostry.
- Dobrze. - powiedziała Lily.
- Może kiedy indziej. - dodał Riven, przyglądając się ponownie
zdjęciu Meredith. Jej długie, rude włosy spływały kaskadą na
ramionach. Były lekko falowane i opadały na twarz, co podkreślało
błękit jej oczu. Była piękna, nikt temu nie mógł zaprzeczyć.
- Oglądacie zdjęcia? - Arthur podszedł do nich i również
przypatrzył się obrazom. - Ta rudowłosa to Meredith. - dodał.
Riven westchnął. Nie chciał specjalnie być członkiem tej
rozmowy, ale grzeczność nie pozwalała mu teraz odejść. Wolał,
aby naukowiec nie dowiedział się, że jest spokrewniony z jego
pomocnicą.
- A gdzie ona teraz jest? - zapytał czarnowłosy. Lily spojrzała
na niego z zaskoczeniem, lecz po chwili załapała aluzję.
- Zginęła podczas badań. - Oświadczył Arthur ze smutkiem.
Przygryzł dolną wargę. - Kochałem ją.
Riven rozszerzył oczy. W tej chwili wszystko stało się jasne. Oto
był powód, dla którego jego siostra go zostawiła. Miał ochotę
zapytać się naukowca, jak? Kiedy? Gdzie? Dlaczego? Chciał
wiedzieć wszystko. Tłumił łzy, które napływały mu do oczu.
Westchnął. Nie miał siły.
Nagle poczuł, że czyjeś palce oplatają jego dłoń. To Lily,
która przyglądała się mu oczekująco. Dodawało mu to odwagi.
Ona wiedziała, że czarnowłosy bardzo chce dowiedzieć się
więcej, ale się boi. Boi się przerażającej prawdy. Blondynka
mocniej ścisnęła jego rękę.
- Możesz mi o niej opowiedzieć coś więcej? - zapytał w końcu
Riven. Jego słowa wywołały triumfalny uśmiech na twarzy Lily.
- Nie wiem o niej zbyt wiele. - odparł Arthur. - Zajmowała się
Laurel, była dla niej jak siostra. A, podobno miała młodszego
brata. Nie mam pojęcia, jak się nazywał. Ale gdzieś w biurze mam
list, który do niego napisała. Obiecałem go przekazać.
Wybaczcie, muszę już iść. - skończył, a po chwili zniknął im
z oczu. Czarnowłosy westchnął.
- Dlaczego nie powiesz Arthurowi, że to ty jesteś bratem Meredith?
- spytała w końcu Lily. - Mógłbyś go poprosić, aby dał ci ten
list i wtedy może dowiesz się...
- Nie teraz. - przerwał jej Riven. - Kiedyś mu to powiem. Teraz
jestem niemal pewny, że znam powód dla którego mnie opuściła.
Zostawiła mnie dla chłopaka. Około trzynaście lat temu, dwa lata
przed katastrofą z defektami.
- Nie chcesz przeczytać tego listu? - domagała się blondynka.
- Nie. Może kiedyś.
- Rozumiem. - uśmiechnęła się, po czym poszła sobie.
***
Maddy i Laurel przechadzały się po korytarzach budynku. Jasnowłosa
wyczekiwała momentu, w którym siostra Lily zacznie jej opowiadać
o przeszłości blondynki. Bardzo ją to ciekawiło.
- No więc, co chcesz wiedzieć? - zapytała w końcu Maddy.
- Wszystko. - odparła szybko jasnowłosa.
- Wszystkiego to nawet ja nie wiem. - zaśmiała się siostra Lily.
- Cóż, powiem tylko tyle, co wiem.
- Dobrze.
- Ja i Vaice, po tragicznej śmierci naszego ojca, uciekliśmy z
domu. Przez jakieś półtora roku nie wiemy, co działo się
zresztą naszego rodzeństwa. Jednak, kiedy po tym czasie wróciliśmy
do domu... - jej głos się załamał.
- Co się takiego wydarzyło? - Laurel nie była cierpliwą osobą.
- W kuchni były wampiry. - bąknęła Maddy. - Vaice czekał na
zewnątrz. Otoczyły mnie. Nie jestem pewna, ale kiedy byłam pół
przytomna, do pomieszczenia ktoś wszedł. Mam przeczucie, że to
mogła być Lily. Dlatego boję się najgorszego.
- Czego? Proszę, nie trzymaj mnie w napięciu, powiedz!
- Wampiry od dawna chcą obudzić Czystokrwistych. To również
krwiopijcy, ale dużo silniejsi. Potrafią obrócić miasto w popiół
w nie więcej niż kilka godzin. Mamy z takimi nikłe szanse. Żeby
obudzić c]Czystokrwistych, potrzebny jest człowiek o czystej krwi.
Takiego człowieka trzeba odnaleźć na dziesięć lat przed
rytuałem. Myślę, że to właśnie miała na myśli ta
dziewczynka, mówiąc o pionku. - opowiedziała siostra Lily.
- Niesamowite... - wyszeptała jasnowłosa.
- Ten dzień, o którym ci teraz mówię, miał miejsce w dzień
katastrofy. Jedenaście lat temu. Boję się, że ja, albo Lily, to
pionek. Dlatego poprosiłam Rivena, aby chronił moją siostrę.
- A ty? Co z tobą?!
- Ja sobie poradzę. - dodała Maddy. - Czy mogę również na tobie
polegać? Ochronisz moją siostrę? Proszę. - chwyciła Laurel za
ręce i popatrzyła jej prosto w oczy.
- Zgadzam się. - powiedziała jasnowłosa bez wahania. Dowiedziała
się właśnie czegoś okrutnego. Czegoś, czego nawet Lily nie
wiedziała.
***
Większość zdążyła się już zakwaterować w mieszkaniu. Każdy
zaklepał sobie pokój, w którym będzie spał. Vaice chodził
ostatnio wzburzony. Lily podeszła do niego.
- Co ci się dzieje, bracie? - zapytała spokojnie, patrząc na
niego.
- Jesteś moją siostrą i nie domyślasz się? - odparł Vaice,
patrząc na nią porozumiewawczo.
- Jesteś w nowym mieście, nikt cię tu nie zna i nie poderwałeś
jeszcze żadnej dziewczyny? - zaapelowała blondynka, uśmiechając
się krzywo.
- W dziesiątkę. - potwierdził jej brat, również szczerząc
zęby. - Zamierzam jutro wybrać się do miasta. Idziesz ze mną?
- Vaice, znasz może taką jedną rzecz, która działa na każde
istniejące ciało na tej ziemi? Przyciąga nas do podłoża. -
zapytała Lily, robiąc poważną minę.
- No grawitacja. - odparł jej pewny siebie brat.
- Lenistwo. Nie mam ochoty iść jutro nigdzie.
- Kim jesteś i co zrobiłaś z moją siostrą? - zaśmiał się
Vaice. - Normalnie to już dzisiaj byś się rwała, aby wszystko
pozwiedzać.
- Ale dom Arthura też chciałabym pozwiedzać. Zatkało? -
powiedziała śmiejąc się blondynka. - Kiedy indziej się wybiorę.
W tej chwili do pokoju weszła Kate.
- Meredith miała dość dużo piżam i różnych ubrań. Wystarczy
dla każdej. - zaśmiała się brązowowłosa. - Idziesz z nami
wybierać? - pytanie skierowała do Lily.
- Jasne. - blondynka wstała i ruszyła za Kate do innego pokoju.
Zbliżał się wieczór. Riven siedział na sofie w głównym
salonie i penetrował wzrokiem każdy kąt pomieszczenia.
- Ślepy Romeo, nudzi mi się... - zagadał go Ken. Uśmiechał się
złośliwie.
- Kiedy przestaniesz mnie tak nazywać? - odparł mu czarnowłosy,
wykrzywiając usta w brzydkim grymasie.
- Dopóki nie uświadomisz sobie swoich uczuć. - wyszczerzył
szerzej zęby blondyn.
- Już sobie uświadomiłem.
- Serio? - Ken usiadł obok niego na sofie. - A powiedziałeś jej?
Jak tak, to co ona na to?
- Nie, nie powiedziałem. - na odpowiedź Rivena, blondyn popatrzył
na niego znużony.
- No to teraz jesteś Niedoszły Romeo. Ja tak mogę w
nieskończoność. - zaśmiał się Ken. - Mogę ci pomóc stworzyć
nastrój.
- Podziękuję. Jeszcze będę musiał ciebie słuchać.
- Ale z nudów i tak ci pomogę. - dodał blondyn. W tym momencie do
pokoju weszła Maddy z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Meredith miała świetny gust. - oświadczyła. Dosłownie chwilę
po jej słowach pojawiła się Lily z Laurel w innych ubraniach.
Jasnowłosa miała na sobie krótkie spodenki i biały T-shirt.
Natomiast blondynka również w spodenkach, lecz z czarną, nieco
zwisającą bluzką z nadrukiem serca, wyglądała obłędnie.
Riven pamiętał te ubrania. Jego siostra uwielbiała te bluzki.
Jednak mimo nostalgicznych wspomnień, nie mógł przestać myśleć,
jak pięknie wygląda teraz Lily. Normalnie widywał ją w obwisłych
ciuchach, najczęściej bojowych, lub jej ulubionym płaszczu.
- Ładnie? - zapytała blondynka, podbiegając do siostry. Obydwie
zaczęły wymieniać zdania, które potem obróciły się w
omawianie dalszej części planu.
- Lily! - krzyknął Ken, patrząc kątem oka na czarnowłosego. -
Riven powiedział, że wyglądasz super słodko!
Blondynka przelotnie spojrzała na kolegę, rumieniąc się, po czym
wróciła do rozmowy, jak gdyby nigdy nic. Riven spojrzał na
blondyna morderczym spojrzeniem.
- Jesteś właśnie martwy. - wysyczał przez zęby.
- Ciesz się, że nie powiedziałem, że wygląda seksownie. Stary,
miałbyś przerąbane! - Ken miał z tego wydarzenia ogromną
frajdę. Czarnowłosy zarumienił się, po czym poszedł do pokoju,
który sobie wybrał.
***
Była już noc. Pierwszy dzień w domu naukowca minął. Jutro,
wszyscy będą mówić tylko o planie, jak zniszczyć defekty. Riven
wyszedł na balkon i zaczął obserwować gwiazdy. Tutaj nie były
tak dobrze widoczne jak w Strefie 27, jednak on poczuł, że jest
teraz bliżej Meredith. Ona nigdy nie dotrzymała obietnicy. Nigdy
nie oglądali razem gwiazd. Dopiero, kiedy spotkał Lily, bieg
wydarzeń sprawił, że mógł zobaczyć niesamowity widok
błyszczących punktów na niebie.
- Przywołuje wspomnienia, prawda? - ponownie zaskoczył go dzisiaj
głos blondynki. - Już późno. Nie zamierzasz iść spać?
- Potem. Nie jestem zmęczony. - uśmiechnął się przelotnie, po
czym powrócił do wpatrywania się w niebo. Lily również
spoglądała na gwiazdy.
- Jak się czujesz? - zapytała, po dłuższej chwili milczenia. -
No wiesz, po tym, czego dowiedziałeś się od Arthura...
- Jest w porządku. - powiedział szybko, nie spuszczając oczu z
gwiazd. - Trochę po przeżywam i będzie dobrze.
- A dlaczego nie chcesz się spotkać z Meredith? - blondynka nie
dawała za wygraną. - Mogłaby ci wszystko wyjaśnić. Tak to
ciągle jesteś niezdecydowany...
- Naprawdę wolę to odłożyć na później. - zaapelował
czarnowłosy. - Jedynie chciałbym wiedzieć, dlaczego nie zabrała
mnie ze sobą. Albo dlaczego nie wypełniła obietnicy...
Lily spojrzała na niego. Westchnęła, lecz po chwili wpadła na
pewien pomysł.
- Jestem ubrana w stare ubrania twojej siostry i mam tyle samo lat
co ona, kiedy zginęła. - oświadczyła szybko, podchodząc bliżej
czarnowłosego. - Może uznasz, że jej obietnica została spełniona
za moim pośrednictwem?
Te słowa kompletnie zaskoczyły Rivena. Spojrzał na blondynkę i
zauważył, że znowu się uśmiecha. Zawsze ten uśmiech dawał mu
odwagi i pocieszał w trudnych chwilach. Lily za wszelką cenę
starała się pomóc. To było jej zaletą.
- Dziękuję. - szepnął, ledwie słyszalnie. Uśmiechnął się do
siebie. - Naprawdę, jestem ci wdzięczny.
Coś opornie szedł mi ten rozdział, więc nie zdziwię się, jeśli
ktoś tym razem na serio uśnie, lub uzna to za nieco nudne. Mimo
wszystko coś się dzieje. Dowiadujemy się, kto jest kandydatem na
pionka (jakby tego jeszcze nikt nie odgadnął xD) i dlaczego
Meredith opuściła Rivena :)
Oj Jane chrzanisz, rozdział jest rewelacyjny, a te Twoje dialogi powalają z nóg :) W sumie to nadal nie wiadomo kto jest pionkiem padło albo Na Maddy albo na Lily, ale coś mi w głębi serca mówi, że to Lily. Ah te wampiry nie dają za wygraną, właśnie w sumie to zabrakło mi tutaj tej małej, czarnej dziewczynki, która postanowiła w poprzednim rozdziale poszukać pionka...ale za to dostałam wspaniały wątek z Kenem i Rivenem ^^ Jestem w nich zakochana, ale Ken mógł iść na całość i podać określenie seksowna, a co mu tam, w końcu poszłoby to do przodu.
OdpowiedzUsuńKońcówka rozdziału....rozmowa między Lily a Rivenem była piękna. To co powiedziała Lily o pośrednictwie obietnicy było uroczę z jej strony, myślałam, że dojdzie do jakiegoś romantycznego spojrzenia, ale widzę, że nadal mnie trzymasz w oczekiwaniu. Widzę, że my tak nawzajem oczekujemy w naszych opowiadaniach romantycznych uniesień ^^ a co do lisów tak, tak Kitsune dobrze je znam, aczkolwiek wolałam użyć pradawnego lisa niż demona ;)
Pozdrawiam
KV
Zabieram się za ten rozdział już 4 raz. Jakoś tak mi się trafiało, że gdy byłam gdzieś w połowie tego rozdziału to przeglądarka mi się wyłączała.. ech. Ale teraz w końcu mi się udało! :)
OdpowiedzUsuńPopieram poprzedniczkę co do tego, że nadal nie wiadomo kto jest TYM pionkiem. Ach te tajemnice :)
Co do całości to może "aż" tyle akcji nie było, ale coś się działo. Jest trochę nowych informacji. Czytałam czekając na ten moment kiedy to Niedoszły Romeo wyzna swoje uczucia i tu nic. (!) Mimo to dialogi między tą dwójką były urocze. :) Co do Rivena, poniekąd jestem w stanie zrozumieć czemu ukrywa informacje, no ale Lily mógł już coś powiedzieć. Och Romeo, Romeo... ;D
Podsumowując rozdział przypadł mi do gustu. Jest bardziej informacyjny, ale to dobrze - w końcu nie samą akcją człowiek żyje :)
Życzę powodzenia przy kolejnej części. Pozdrawiam ;)
Tutaj chyba najbardziej sprawdziłoby się powiedzenie "pod latarnią najciemniej". Rzeczywiście po genialnym naukowcu spodziewałam się jakieś tajnej bazy, a nie zwykłego mieszkania, ale to nie znaczy, że to zły pomysł. Arthur wydaje mi się taki zamyślony. Nie jestem do końca pewna co nim kieruje, jednak rozmowa o Meredith wydała mi się nostalgiczna, jakby bardzo za nią tęsknił. W sumie to się nie dziwię, w końcu sam przyznał, że ją kochał. Nie bardzo rozumiem Rivena, który nie chciał przeczytać listu od własnej siostry. Możliwe, że chowa do niej urazę po tym jak go zostawiła, ale myślę, że ciekawość jej słów powinna wziąć nad nim górę. Podejrzewałam, że pionkiem będzie właśnie Lily (choć opcja jej siostry jest niewykluczona, to jednak stawiam na nią) ale nie sądziłam, że kryje się za tym taka historia. Ta mała wampirzyca rzeczywiście ma wielkie plany, tylko wciąż się zastanawiam, dlaczego jest dziewczynką. Ken jak zwykle mnie rozwalił swoimi tekstami do Rivena, ale tym co powiedział do Lily pobił już wszystkich. Wielka szkoda, że nie powiedział, że dziewczyna wygląda seksownie, bo wtedy Riven by się z tego nie wyplątał. Ah pięknie wymyśliłaś ostatnią scenę ;) Lily ma naprawdę dobre serce. Urzekł mnie jej pomysł, by uznać ją za pośredniczkę Meredith. Błagam niech Riven się weźmie w garść. Jak nie teraz to kiedy? Czas na miłość! Wiem wiem jestem niecierpliwa, ale bardzo chcę zobaczyć ich razem ;D Nie wiem skąd ci się wzięło, że uśniemy na tym rozdziale, ale to absolutnie nieprawda. Było poważnie, ale też zabawnie, wszystko czego trzeba na dobry rozdział więc nie marudź bo był świetny ;D Czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam - Jak zwykle spóźniona Carlie S :D
Witaj kochana! ;)
OdpowiedzUsuńAle świetny rozdział, nie mogłam się oderwać od czytania!
Genialnie tworzysz dialogi, nie wszystkim się to udaje. Ja na przykład wolę opisywać. Nie lubię pisać dialogów. :P
Polubiłam tego naukowca. I strasznie spodobało mi się to, jak wyjaśnił, dlaczego mieszka w takim, a nie innym domu. Logiczne, bardzo. ;)
Zszokowało mnie to, że kochał siostrę Rivenia, tego się nie domyśliłam, a jeśli chodzi o pionka, to tak właśnie myślałam, że to Lily albo Maddy.
A jeśli chodzi o samego Rivena...boże, niech on jak najszybciej przeczyta ten list i przede wszystkim przyzna się naukowcowi, że jest bratem Meredith.
Ech, powtórzę jeszcze raz: uwielbiam dialogi w tym opowiadaniu! :D
Także rozdział naprawdę bardzo dobry i czekam na kolejny. ;)
No i kolejny genialny rozdział. Bardzo polubiłam Rivena. Jest genialny. Oczywiście dzięki tobie, bo świetnie piszesz. Mam nadzieję, że przeczyta ten list. Czekam na następny rozdział <3
OdpowiedzUsuńWeny :*
http://tommorow-is-beautifull-dream.blogspot.com/
Szczerze powiedziawszy, to że większość osób się pewnie domyślała kto jest pionkiem, wcale nie znaczyło, że tak rzeczywiście miał być. Dopiero teraz wszystko się rozjaśniło, choć też nie do końca. W końcu kandydatki są dwie;D
OdpowiedzUsuńTen rozdział, choć spokojny, był bardzo potrzebny, bo wiele wyjaśnił. Przede wszystkim jaki stosunek był między siostrą Rivena i Arthurem, dlaczego zostawiła brata i gdzie się podziewała przez ten cały czas. Myślę, że to w jakiś sposób uspokoiło Rivena, choć rozdrapywanie wspomnień na pewno nie jest proste. Mimo to chłopak się trzyma i to mi się podoba. Mam nadzieję, że obecność Lily jakoś mu pomoże. Swoją drogą pomoc Kena chyba będzie tu nieoceniona;D Czasem dobrze się wtrącić, tym bardziej, że Romeo ewidentnie nie wie jak wziąć się za wyznanie miłości. Chyba jeszcze do tego nie dorósł xD A Lily czeka w niepewności!
Rozdział zdecydowanie fantastyczny;) Czekam na więcej!:*
Ściskam:*
A ja się nie domyślałam, kto jest pionkiem, także dobrze, że poruszyłaś tą sprawę :) W ogóle to ten rozdział był potrzebny, rozjaśniło mi się trochę w sprawie utraty pamięci przez Lily i dlaczego Vaice nie chciał, żeby cokolwiek sobie przypomniała. W ogóle to Maddy wydaje mi się tu bardzo pozytywną postacią. Może i jest chłodna na pierwszy rzut oka ale to pewnie dlatego, że wiele przeszła i życie jej tego nauczyło.
OdpowiedzUsuńmiałam się streszczać, ale poruszę jeszcze kwestię relacji Rivena z Kenem i Rivena z Lily. Uważam, że Ken poniekąd jest przyjacielem i powiernikiem Rivena, jeśli chodzi o sprawy sercowe, a że ma poczucie humoru i trochę dokucza mu przy tym, to jeszcze lepiej . przynajmniej motywuje chłopaka do jakiegokolwiek działania. A końcówka wprost bajeczna! Dwoje przyjaciół (a może i coś więcej) wpatrzonych w gwiazdy, bo Riven nigdy nie leżał tak z własną siostrą i teraz cierpi...Moim zdaniem powinien chociaż przeczytać ten list. Nie powinien chować do niej takiej urazu, chociaż z drugiej strony ona go zostawiła. Żył sam na ulicy, podczas gdy ona była z Arthurem i żyła w dostatku. To też jest niesprawiedliwe. Ale może ona chciała go w jakiś sposób chronić? nie wiem, ale chcę już się dowiedzieć :D
O kurcze kurcze. No naprawdę genialnie. Bosko. Teraz Lily może być dla wszystkich końcem. -.- Po prostu odpadam. Mam nadzieje że te wampiry się nie obudzą a nasza drużyna odnajdzie i zabije ta małą żmije - Liz. Naprawdę zaczyna mnie to denerwować. Taka upierdliwa.
OdpowiedzUsuńCo do Arthura to nie spodziewałam się że okaże się taki... Normalny. No i zakochał się w Maredith. Myślałam o nim raczej jak o jakimś staruchu ze zwichem a tu takie zaskoczenie. Jak długo każesz im się jeszcze męczyć. Niech ten kretyn wreszcie ją pocałuje i będzie happy end ;-; Oni mnie zaczynają doprowadzać do szewskiej pasji. Aż mam ochotę rozwalić pokój. -.-
Rozdział bardzo mi się podobał jedyne co chce powiedzieć to KEN DZIĘKUJE CI.
OdpowiedzUsuńNo nie spodziewałam się, że Meredith i Arthur...
Chyba wolała bym, żeby to Lily była pionkiem, nie to, że jej nie lubię, uwielbiam ją ale chyba ją szybciej ochroniła byś przed śmiercią niż Maddy. Ciężko byłoby się z nimi rozstać :/
alex2708.blogspot.com
W sumie to Maddy może zginąć z rąk wampirów xD Mi tak jej nie szkoda jak Lily ;-; OMG Moment Lily i Rivena był cudowny, oni tak bardzo się kochają *-* Tak myślałam, że Arthur będzie miał cos wspólnego z Meredith i to bliżej. Zaskakuje mnie Riven, nie chce wiedzieć zbyt wiele tak szybko. Poza tym, to wydaje mi się że strasznie szybko poczuli się bezpieczni ;-;
OdpowiedzUsuńLecę do następnego :*
Zachowanie Lily mnie zadziwia z każdym rozdziałem. Przez większość czasu jest zła na Rivena i nagle zaczyna rozumieć jak on się może czuć przez tę całą sytuację? Eh, sama nie wiem.
OdpowiedzUsuńDziwię się, czemu Ken nazywa Rivena jako Romeo. Romeo to postać dosyć tragiczna, ginie z miłości, nie ma dla niego szczęśliwego zakończenia. Mam nadzieję, że to nie będzie także i tutaj. Riven nie może zginąć! -.-
http://zasnute.blogspot.com/