~Rozdział 8
~ Tajemnicza strefa, głucha aria
powietrza.
***
Riven chodził z głową w chmurach od
rana. Odkąd wyruszyli w dalszą podróż do strefy 25, nie odezwał
się słowem do nikogo. W oddali Vaice śmiał się z czegoś, wraz z
Kenem. Lily szła ostatnia. Czarnowłosy zwolnił, żeby dotrzymać
kroku blondynce.
- Kostka nadal cię boli ? - zapytał,
niemal triumfalnie. Widział, że jego przyjaciółka długo nie
wytrzyma z taką raną.
- Nie. - odparła chłodno. - Jest
dobrze.
- Poważnie ? - spytał Riven. - W
takim razie chodź nieco szybciej, bo zaraz się gubisz. -
zaapelował. Nie dawał za wygraną. Wiedział, że blondynka
zwichnęła kostkę, gdyż był tego świadkiem. Na dodatek Lily
cały czas odmawia pomocy, więc będzie ich tylko opóźniać.
Nagle oboje usłyszeli czyjeś
stękanie. Kiedy się obejrzeli, spostrzegli Maddy, wlokącą się
na szarym końcu.
- I ty mówisz mi, żebym się
pospieszyła ? - zaśmiała się cicho blondynka. - Siostro, co ci
się stało ? - zapytała tym razem, zwracając się do
brązowookiej.
- Mhm. - wymamrotała Maddy. Nie była
specjalnie przekonująca.
- Przecież widzę, że jesteś blada.
- zaapelował Riven i westchnął. - Chcesz się zatrzymać ? - Lily
zdziwiła się, że jest taki miły w stosunku do jej siostry.
Jeszcze wczoraj siedział cicho.
- Nie kłopoczcie się mną. To
tylko... - nie dokończyła, gdyż upadła na kolana i zemdlała.
Lily momentalnie znalazła się przy niej i podtrzymała.
- Maddy! - krzyknęła. - Vaice! -
zawołała swojego brata. Ten zjawił się przy niej w nie mniej niż
sekundę. Ken również podbiegł. Laurel podeszła powoli. Riven na
chwilę wstrzymał oddech.
Muszę ci coś powiedzieć.
Zachowaj to w tajemnicy.
W uszach odbiły
mu się słowa brązowookiej. Zeszłej nocy, podeszła do niego i
wyjawiła mu sekret, przez który teraz on patrzy na Lily zupełnie
inaczej.
Wkrótce,
pewien człowiek przyjdzie zabrać moją siostrę. Będzie chciał
ją wykorzystać do swoich nikczemnych planów. Proszę, chroń Lily
z całych sił. Błagam!
W tamtym momencie,
po raz pierwszy, widział jak brązowooka się trzęsie.
Najwidoczniej obwinia się, że to wszystko przez nią. Że przez
nią, jakiś tajemniczy człowiek chce zabrać Lily. Jedynie jedno
pytanie krążyło po jego głowie. Dlaczego ? Co takiego się stało
?
Najwidoczniej
nocne przechadzki nie wspomogły jej zdrowia.
- Jest cała
gorąca. - zaapelowała Laurel, przykładając brązowookiej rękę
do czoła. - Jak daleko jeszcze do strefy 25 ? - zapytała.
- Jeszcze jakieś
sześć kilometrów... to nie jest tak daleko, w porównaniu z całą
drogą, ale dla Maddy, teraz … - powiedział Vaice.
- Musimy się tu
zatrzymać. - oświadczyła Lily.
- Ale... - Riven
na moment zamilkł. Palcem wskazał kilka małych krzaków.
Poruszały się.
- Defekty. -
wyszeptał Ken.
- Tylko czekają,
aż się zatrzymamy. - zaapelował czarnowłosy
- Więc musimy
dotrzeć do strefy 25 jeszcze dzisiaj i to szybko. - powiedziała
Laurel. - Maddy, dasz radę iść ? To nie daleko. - zwróciła się
do brązowookiej.
- Przepraszam... -
wyszeptała brązowooka. - Nie chcę was spowalniać... - spróbowała
wstać, ale na marne. Ponownie upadła i została złapana przez
Vaice'a.
- No to pięknie.
- powiedział Riven szeptem.
- Macie może
jakiś kłopot ? - tajemniczy, głęboki kobiecy głos zaskoczył
nagle wszystkich. Obejrzeli się za siebie i spostrzegli damę o
mocno czarnych oczach i równie ciemnych włosach. Wyglądała na
około 30 lat.
- Ktoś ty ? -
zapytał oschle Riven.
- Nazywam się
Rachel. - zaapelowała nieznajoma. - Jakieś pół kilometra stąd
znajduje się strefa. Myślę, że możecie się tam zatrzymać na
jakiś czas. Zaprowadzić was ? Właśnie tam zmierzam.
Vaice zmarszczył
czoło.
- Najbliższa
strefa, to strefa 25. Do dwudziestki szóstki jest około dobre 20
kilometrów na zachód. Nigdy nie słyszałem o strefie będącej
gdzieś w tych okolicach. - zaapelował. Ken potaknął.
- Szukając Laurel
przeszukałem każdą możliwą strefę, która miała numer powyżej
dwudziestu. Nie znalazłem tutaj innej.
- W takim razie
nie sprawdziliście dokładnie. - rzekła ponownie Rachel. Podeszła
bliżej bohaterów. Wszyscy popatrzyli na siebie niepewnie.
- Pokaż nam,
gdzie jest ta strefa. - zaapelował po chwili namysłu Vaice.
Kobieta uśmiechnęła się, po czym machnęła na nich ręką, żeby
szli za nią.
- Pogięło cię ?
- zapytała Lily szeptem. - To wygląda jak sytuacja z jakiegoś
horroru. Potrzebujemy pomocy, znikąd zjawia się jakaś baba i
prowadzi nas w miejsce, o którym nigdy nie słyszeliśmy. Zaje,
Kurwa, biście.
- Uspokój się.
To sytuacja wyjątkowa. - odparł Vaice, biorąc Maddy na barana. -
Kurde, Maddy, przytyłaś. - brązowooka coś tam mu od mruczała,
ale mało kto to usłyszał. Wszyscy zgodnie ruszyli za Rachel.
***
Lily skamieniała,
kiedy ujrzała miejsce, do którego podążali. Wszędzie dookoła
było pełno drzew. Ta strefa mieściła się jakimś lesie ? Ale
nadal dziwiła się, że jej brat wcześniej jej nie widział. Skoro
to było na tych terenach...
- To już
niedaleko. Wasza koleżanka poczuje się za niedługo lepiej. -
zaapelowała ich przewodniczka. - Ta strefa słynie w niektórych za
świetne herbaty i ziela lecznicze. - dodała z uśmiechem.
Lily zauważyła,
że Ken nieco zwalnia. Po chwili szła z nim na równej linii.
- Możesz
przewidzieć, jakie ona ma zamiary ? - zapytał szeptem.
- Przewidzieć ? -
nie zrozumiała blondynka.
- No przecież
widzisz przyszłość ? Częściej te bliższą, nie ?
- To nie działa
na zawołanie. Wizje nachodzą mnie co jakiś czas.
- Jak to ? Znałem
kilka takich osób i udawało im się czasem przywołać wizje na
temat czegoś.
- Serio ? - Lily
nieco podniosła głos, przez co niemal zdradziło temat ich
rozmowy.
- Mogę spróbować
cię tego nauczyć. Chcesz ? - spytał Ken, zniżając ton.
- Jasne! - odparła
blondynka, uśmiechając się szeroko.
Blondyn
odwzajemnił jej uśmiech. W tym momencie Lily zrobiła zdziwioną
minę.
- Coś nie tak ?
Mam coś na twarzy ? - zapytał, nieco dziwną reakcją blondynki.
- Nie. -odparła
chichocząc. - Po prostu nigdy jeszcze nie widziałam cię
uśmiechniętego. Rób to częściej, nie wyglądasz wtedy tak
groźnie. - jej odpowiedź zszokowała go.
Odwrócił głowę,
żeby ukryć rumieniec. Fakt, może i zachował się jak małolat
gadający z dziewczyną, ale to mu nie przeszkadzało. Lily
podbiegła do Laurel i zaczęły dyskusję.
***
Stanęli przed
bramą porośniętą bluszczem. Dookoła było pełno drzew.
- Dość... trudno
byłoby to zauważyć. - zaapelował Vaice. Potrzebowali teraz
pilnej pomocy, gdyż z takim ekwipunkiem nie poradziliby sobie z
chorobą Maddy. Muszą się zatrzymać na jakiś czas w tej strefie.
Kiedy tylko
przekroczyli próg bramy, od razu zawiał przyjemny wiatr. Lily
nagle poczuła zapach... piżma ? Nie mogła dokładnie tego
określić. Szli ścieżką zarośniętą trawą.
- Witam. - jakieś
głosy, wydobywające się z gromadzącego się tłumu, nieco
przeraziły bohaterów.
- Goście tutaj to
rzadkość. - wymamrotała Rachel.
- To widać... -
wyszeptał Riven. Szli gęsto zarośniętą ścieżką, aż w końcu
znaleźli się pod jakimś większym budynkiem. Wokół niego stało
większość ludzi. Jakaś rudowłosa dziewczyną podeszła do nich.
- Wędrowcy ? -
zapytała słodkim głosikiem. Vaice potaknął.
- Potrzebujemy
małej pomocy. Moja siostra rozchorowała się i potrzebuje
lekarstw. - wskazał ruchem głowy na Maddy.
- Oj biedactwo. -
wymamrotała kobieta. - Wejdź z nią do środka. - zaapelowała,
wskazując ruchem ręki wejście. Po chwili podeszła do nich jakaś
inna kobieta. Miała długie, brązowe włosy i jasne oczy. Lili
patrzyła na nią złośliwie. Miała niemalże każdą część
ciała odsłoniętą. Tylko krótki, czarny top i spodenki. Z
arogancją wypisaną na twarzy popatrzyła na bohaterów. Po chwili
po prostu ich minęła. Blondynka obejrzała się za nią. Coś jej
tu nie pasowało. Wszystko... nie trzymało się kupy.
- Proszę,
wejdźcie. - powiedziała po chwili rudowłosa kobieta. Wszyscy
weszli do środka. Lily westchnęła. O dziwo, ten dziwny zapach
zniknął. Zmarszczyła brwi.
- Dziękujemy za
pomoc. - zaczął Vaice. - Jednak, nigdy nie słyszałem o tej
strefie. Co to za miejsce ? Która to strefa ?
- Spokojnie. -
nagle w drzwiach pojawiła się ta sama brązowowłosa dziewczyna.
Przywlokła ze sobą swój arogancki wizerunek. - Najpierw
pasowałoby się przedstawić łaskawie, nie uważasz ?
- No tak. - odparł
brat Lily. - nazywam się Vaice. To są moi kompani, Laurel, Riven,
Ken i moja siostra Lily. - uśmiechnął się, po kolei wskazując
na każdego wymienionego członka grupy.
- Ja jestem Kate.
- zaapelowała brązowowłosa. - Ta tutaj to Valentina. - wskazała
swoją rudowłosą koleżankę. Przekrzywiła usta w brzydkim
grymasie i zmierzyła wzrokiem każdego nowego przybysza. Natknęła
się na ostre spojrzenie Lily. Obydwie spiorunowały się wzrokiem.
- Chcecie może
naszej herbaty ? Mamy naprawdę dobre zioła. - zaspokoiła sytuację
rudowłosa.
- Tak, poproszę.
- wymamrotał Vaice, widząc to, co się dzieje.
- Usiądźcie. -
dodała Valentina.
***
Lily siedziała na
jednym z foteli w wielkim salonie. Sufit był przyozdobiony jasnym
żyrandolem. W pomieszczeniu bez problemu zmieściłoby się
kilkadziesiąt osób.
- Jestem już. -
zaapelowała rudowłosa, wnosząc do pomieszczenia tacę z kubkami z
herbatą. Kate, stojąca niedaleko, obserwowała wszystko. Kiedy jej
kompanka była już tylko kilka kroków od całej grupy,
brązowowłosa uśmiechnęła się skrycie. Podstawiła nogę
rudowłosej, przez to taca z jej rąk wylądowała na Lily.
Kate próbowała
stłumić śmiech.
- Valentino, ty
niezdaro. - wydukała z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Wybacz,
przyniosę ci ręcznik. - zaapelowała szybko rudowłosa. Blondynka
zaczęła po cichu liczyć do dziesięciu, żeby powstrzymać
wściekłość. Laurel podeszła do niej.
- Wszystko w
porządku ? - zapytała jasnowłosa. Lily wstała w tej chwili z
fotela i ruszyła, bez słowa, ku drzwiom. Jeszcze tylko zatrzymała
się, tuż obok Kate. Brązowowłosa uśmiechała się triumfalnie.
Nagle jej uśmiech zniknął. Lily patrzyła na nią morderczym
wzrokiem. Kata opadła na kolana i zadrżała. Zaczęła ciężej
oddychać. Złapała się za brzuch i jęknęła.
Vaice rozszerzył
oczy.
- Lily, przestań!
- podbiegł do siostry i złapał ją za ramię. - Uspokój się! -
w tym momencie blondynka prychnęła i wybiegła z pomieszczenia.
Kate wzięła głęboki oddech. Już z nią wszystko w porządku.
- Co to było, do
jasnej cholery ?! - zapytała brązowowłosa z irytacją.
- Siedź cicho i
ciesz się, że jeszcze żyjesz. - odparł Vaice.
- Co to było ? -
zapytała Laurel Rivena.
- Lily miała
świadomą wizję. - powiedział czarnowłosy. - To znaczy, że
przed chwilą miała wizje. Ale dotyczyła ona czegoś konkretnego.
Ona nie panuje nad sobą, kiedy widzi przyszłość. A ten atak
nazywa głuchą arią powietrza. Bez powietrza... człowiek nie może
żyć. Lily odbiera mu w tym ataku większy dostęp do tlenu, po
czym miesza w jego sercu. To jest ostateczny atak Lily. Prawie wcale
go nie używa. Zrobiła to tylko raz.
- To... okropna
śmierć... - wymamrotała Laurel.
- Tak.
***
W tym samym czasie...
Szła długim,
mrocznym korytarzem. Po chwili jednak usłyszała czyjąś rozmowę.
Uśmiechnęła się skrycie.
- ~Most londyński
upada, upada ~ - zanuciła. - ~Most londyński upada, my dear Lady.~
W tej chwili zza
ściany, jakby znikąd, pojawił się jej kolega. Uśmiechnęła się
szerzej, pokazując kły.
- Liza, co ty
wyprawiasz ? - zapytał ostro. Dziewczyna zaśmiała się głośno.
Jej krótkie, czarne włosy i przejrzyste oczy idealnie współgrały
z bladą cerą. Jej kolega natomiast miał brązowe włosy i śniadą
cerę.
- Nudzę się,
Jason. - zaapelowała.
- Jesteś za mała,
żeby chodzić tu o tak późnej porze.
- Myślałam, że
to nie problem ?
- Mimo, iż jesteś
wampirem, nadal masz tylko 10 lat.
- Tak, tak. -
machnęła ręką i ponownie zaczęła nucić jakąś melodię. -
Jest jakaś robota ? Nudzi mi się... - powiedziała.
- Jeśli chcesz,
możesz poszukać pionka. - uśmiechnął się Jason.
- He ? - zapytała
Liz z rozbawieniem. - Brzmi zabawnie. - zaśmiała się głośno i
poszła dalej w ciemny korytarz.
---------
Witajcie :D Wena
mi dopisuje, a ból głowy ustępuje ^^ Cieszę się, że ostatni
rozdział wam się spodobał. W tym natomiast dowiecie się czegoś
o Lily, dojdzie wątek z Kate (który, mogę powiedzieć – szybko
się skończy.) oraz wreszcie pojawia się jakaś tam scenka z
wampirami.
OGŁOSZENIE:
Teraz w zakładce
„bohaterowie” możecie zobaczyć postaci z „strefy 27”.
Tylko te, które dotychczas się pojawiły. Postaram się na bieżąco
dodawać nowe biografie, kiedy pojawi się nowsza postać, mająca
wpływ na główną fabułę.
Pozdrawiam.