~Rozdział 25
~<Wspomnienia, ostateczne
starcie, wreszcie razem>~
Rose:
Po raz kolejny
wstałam z ziemi chwiejnym krokiem. Otarłam krew spływającą mi z
czoła i spojrzałam na Alistera.
- Obiecuję, że
jeszcze będę tańczyć nad twoim grobem... - szepnęłam.
Mój ojciec
uśmiechnął się triumfalnie. Był pewien swojego zwycięstwa.
Niedoczekanie...
Nick:
Obudziłem się
na ziemi. Zamrugałem kilka razy, aby odzyskać ostrość wzroku.
Kiedy tylko spróbowałem się poruszyć, odczułem palący ból w
klatce piersiowej. Mimowolnym ruchem usiadłem. Usłyszałem krzyk.
- Iris! -
instynktownie spojrzałem w stronę czerwonowłosej. Spostrzegłem
dość koszmarny scenariusz. Wampiry, Hetry. Są zapewne podwładnymi
Alistera. Jednak nie to przykuło moją uwagę. Iris biegała z
nożem w kółko i rozcinała ciała poziomu Z. Była cała we krwi
i chwiała się przy każdym ruchu. Po chwili stanęła w miejscu i
przecięła gardło najbliższemu wampirowi, po czym chwyciła go za
tył głowy i ugryzła z szyję. Po kilku minutach odepchnęła go i
popatrzyła się na mnie. Upadła nieprzytomna na ziemie, wśród
ciał innych wampirów. Chciałem do niej podejść, ale rażący
ból w piersi uniemożliwiał mi to zadanie.
- Zadowolony ? -
usłyszałem głos, odbijający się echem w pomieszczeniu.
- Niby z czego ?
- nie ukrywałem zdenerwowania.
- Właśnie od
teraz jesteś prawowitym krwiopijcom. - John uśmiechnął się
kpiąco. - I również dzięki tobie Iris jest w tej chwili
całkowicie bezsilna. - wymamrotał to przez nos, jednak słyszałem
każde jego słowo.
- Nie rozumiem,
niby czemu. - spojrzałem na czerwonowłosą. Nadal leżała
nieprzytomna, jednak na razie jestem bezpieczny, nic nie powinno nas
zaatakować.
- To Ty nie
wiesz, jak wygląda przemiana człowieka w wampira ? - zaśmiał
się. Fakt, nie jestem ekspertem od krwiopijców, ale on chyba też
nie.
- Niestety nie
wiem.
- Wampir musi
upić większość twojej krwi, a potem ty musisz wypić krew
wampira.
- Co !? - ja tu
nie wytrzymam. Naprawdę chciałem wstać, jednak wszystko mnie
bolało.
- Głuchy ? -
John wydawał się na mnie wściekły, nie wiem czemu. - Iris
musiała upić nieco swojej krwi i … - zaniemówił. Zagryzłem
wargę i poczułem na ustach krew. Była bardzo słodka. Spojrzałem
na czerwonowłosą. Miała dziwne piętno na przedramieniu. Na
ramieniu, nogach...
- Te wampiry
gryzły ją. - zaapelowałem, zdziwiony sam tą informacją.
- No i co z tego
? To wampiry, używają kłów jako broni, nie ? - czy mi się
wydaje, czy on uważa mnie za kompletnego idiotę ?
- Nie spotkałem
jeszcze wampira, który walczy kłami. Oni próbowali napić się
jej krwi, to jest właśnie dziwne. - krwiopijcy piją ludzką krew,
wampirza jest dla nich praktycznie niczym. Nie rozumiem...
- Moje
podejrzenia były i są słuszne. - powiedział. - Jesteś debilem.
Nie wiem, co Iris w tobie widzi.
- Odwal się, coś
się tak uczepił !?
- Ona kurde
śmierdzi zapachem ludzkiej krwi! Twojej krwi, idioto!
Chyba się nie
dogadamy.
- Co tu jeszcze
robisz ? - postanowiłem szybko zmienić temat. - Jesteś
niespełnioną duszą, musisz chyba już sobie iść ?
- Posiedzę sobie
tu jeszcze. - uśmiechnął się chytrze i spojrzał na mnie.
Nagle usłyszałem
coś dziwnego. Spostrzegłem, że Iris gdzieś zniknęła.
Rozszerzyłem oczy i mimo rażącego bólu, wstałem na nogi.
Zacząłem iść w stronę wyjścia.
- Uważaj, łowco,
bo jeszcze coś sobie uszkodzisz. - śmiał się jak wariat.
- Masz coś do
łowców ?
- Niecodziennie
taki staje się wampirem. - no szlag, niech on pójdzie podenerwować
kogoś innego!
Cassie:
Rose już traciła
siły, gdyby nie Nataniel, pewnie teraz byłaby już martwa. Sama
nie jestem lepsza. Leżę półprzytomna na ziemi i nie mogę nic
zrobić, tylko patrzeć. Czasem zastanawiam się, co by było, gdyby
Dayan nie zginął. Może walczyłby teraz w mojej obronie ?
Zachciało mi się śmiać. Jestem chyba jakaś nienormalna. Może i
jestem. Nigdy nie chciałam zostać łowczynią nagród, ale bez
tego nigdy nie spotkałabym Dayana, Iris, Rose i reszty. Mój
karabin leży za daleko, nie dosięgnę go. Zastanawiam się,
dlaczego któryś z wampirów Alistera nie przyszedł mnie wykończyć
? Jestem przecież człowiekiem. Mogą wypić moją krew
doszczętnie, ale tego nie chcą.
Nagle przed moimi
oczami ukazał się dziwny obraz. Jeden z krwiopijców chciał
ugryźć Rose. Czemu ? Ona również jest wampirem, to nic im nie
da, a pragnienie tylko się wzmocni. Nataniela także nie próbują...
coś mi tu nie gra. Coś jest nie tak. Każdy z tych wampirów jest
stworzeniem Alistrera. Bezmyślne potwory, czekające tylko na
ofiarę. Ale nie chcą pić ludzkiej krwi, co oznacza...
rozszerzyłam oczy. Wampiry Alistera, wampiry poziomu Z, żywią się
krwią innych krwiopijców. Teraz to ma sens, ideą tego szaleńca
jest wprowadzenie świata bez ludzi, dlatego zmienił tok żywienia.
Ale co z pozostałymi wampirami ?
- Cassie. -
usłyszałam czyjś szyderczy głos. - Znowu sama ? - Nobuna! Co ona
tu jeszcze robi ?
- Czego …
chcesz ? - wymamrotałam, choć każdy mięsień mojego ciała mnie
bolał. Ujrzałam twarz Nelly. Jej ręka była nieco pokrwawiona, a
oczy podkrążone. Uśmiechała się jak szaleniec. To było u niej
najbardziej przerażające.
W tej chwili
upadła na ziemię. Najwidoczniej coś ją uderzyło.
- Iris! -
krzyknęła Rose.
Iris:
- Nobuna... -
szepnęłam. Moje ruchy były powolne i chwiejne. Wkurzało mnie to,
ale nie mogę jej wybaczyć tego, co zrobiła. Poczułam, jak ziemia
się pode mną trzęsie, a powietrze gęstnieje. Należy jej się
kara.
Kula ognia o mało
nie odcięła mi głowy. Nelly zaatakowała mnie pierwsza, na co ja
odpowiedziałam jej kopniakiem w żebra. O dziwo, była słabsza. To
jest moja szansa.
- Rose, padnij! -
krzyknęłam i utworzyłam płomień w rękach, po czym rzuciłam w
stronę Alistera. Moja siostra posłuchała mnie i szybko
przykucnęła. Ogień trafił mojego ojca, sprawiając, że zaczął
się wić w płomieniach.
- Alister! -
powiedziała Nobuna i zaczęła absorbować ogień z jego ciała.
Jednak ja uśmiechnęłam się, gdyż ucierpiał przy tym na tyle,
by nie mógł już walczyć. Ponownie cisnęłam w niego płomieniem.
- Z prochu
powstałeś, w proch się obrócisz. Teraz zrozumiałam znaczenie
tych słów. - zaapelowałam. Nobuna już nie nadążała z
absorpcją ognia. Alister spłonął.
- Ty łajzo! -
krzyknęła Nelly.
- Ty będziesz
następna. - dodałam. Jednak wiedziałam, że ogień nie zadziała
na kogoś, kto również go kontroluje. Ale jestem piątą.
Kontroluję wszystkie żywioły. To dla mnie oznacza wygraną.
Wygram to.
Zacisnęłam
pięści. Alister zginął tak łatwo. Gdybym tylko odkryła tę moc
dużo wcześniej...
Może dzięki
temu Rose nigdy nie musiałaby cierpieć ? Może bym nigdy nie
została zraniona z powodu Nicka ? A może mama nigdy nie
zostawiłaby mnie... ?
Wspomnienie...
- Iris! -
krzyknęła Rose, kiedy zobaczyła mnie, trzymającą w ręce nóż.
Obok mnie leżało ciało tajemniczego mężczyzny. To on próbował
mnie zabić. Alister patrzył na mnie z politowaniem. Mama się
trzęsła. Chciałam to wytłumaczyć, ale z jakiegoś powodu nie
mogłam wykrztusić słowa.
Następnego
dnia szłam z mamą do lasu. To pierwszy raz, kiedy byłam daleko od
domu. Cały czas chodziłam jak otumaniona. Nie mogłam przyjąć do
wiadomości, co stało się z tym człowiekiem. Czy ja... zabiłam go
?
- Iris. - głos
mamy nieco mnie orzeźwił. - Przez jakiś czas zostaniesz tutaj. -
wskazała na małą polanę. Wszędzie było pusto, a woń kwiatów
wypełniała powietrze. Popatrzyłam na to wszystko ze strachem w
oczach.
- Mamo... ? -
po raz pierwszy powiedziałam coś od dłuższego czasu. Kucnęła
przy mnie.
- Wrócę za
kilka minut, obiecaj, że zaczekasz tu na mnie. - powiedziała. -
Obiecaj! - kiwnęłam głową. Mama poszła po pewnym czasie,
zostawiając mnie samą.
Nadal
siedziałam na tej łące. Złapałam mysz polną i zatopiłam w niej
swoje kły. Ile to już minęło ? Rok ? Może więcej ? Dlaczego
jeszcze po mnie nie wróciła ? Nagle poczułam coś na swoim
policzku. Przetarłam go. Był mokry. Spojrzałam w górę,
spodziewając się deszczu. Jednak pogoda była ładna. W tej chwili
zorientowałam się, że to łzy. Czemu ja płaczę ? Nigdy nie
płakałam. Nigdy nic mnie nie obchodziło...
- Iris ? -
zobaczyłam moją siostrę, która przykucnęła przy mnie. Nie
wytrzymałam. Rzuciłam jej się na szyję, a ona, również
szlochając, przytuliła mnie.
Tak to właśnie było. Kiedy to sobie przypomniałam, zrobiło mi
się smutno, ale nie żałuję. Może tak właśnie miało być.
Uchyliłam się przed kolejnym ciosem Nobuny. Jej ciosy były coraz
bardziej chaotyczne.
- Zabiłaś go... - wyszeptała. Uśmiechnęłam się.
- Więc, jesteśmy kwita. - powiedziałam. Co prawda, Nick wciąż
żyje, ale lepiej, żeby ona o tym nie wiedziała. Najwidoczniej to
wkurzyło ją bardziej.
- Nick! - krzyknął Nataniel. Nelly od razu spojrzała w jego
stronę. To dało mi szansę. Użyłam tym razem żywiołu ziemi.
Wielki stalagmit wyrósł z ziemi i przeciął jej ciało na wylot.
- Cieszę... się... - wymamrotała. - on...ży...je. - to były jej
ostatnie słowa.
- Rose! - kolejny krzyk Nataniela. Spojrzałam w ich stronę. Moja
siostra zaczęła znikać.
- Ona się budzi. - zaapelowała Cassie. Wszyscy są ranni. Musimy
teraz już tylko odpocząć. To koniec, nareszcie.
Nick:
Minęły dwa dni, odkąd wygraliśmy w kończącej bitwie. Rose
obudziła się, a pierwszym co zrobiła... było to tak zwane
„podziękowanie” Natanielowi, za dotrzymywanie jej towarzystwa,
kiedy jeszcze się nam nie ujawniła. Jasnowłosy cały czas siedział
wtedy przy niej. Jej podziękowaniem był mały całus. Uśmiechnąłem
się. Cassie poinformowała mnie o większości spraw. O śmierci
Dayana, oraz Lalawel, która okazała się być Anną- dawną
przyjaciółką Iris. Właśnie, Iris! Nie miałem okazji porozmawiać
z nią od dwóch dni, może więcej. Dziś podobno ma być noc
spadających gwiazd.
-
Nick. - Cassie uśmiechała się do mnie. - Iris jest w lesie,
niedaleko hotelu, na najbliższej polanie. - zaapelowała. Czy ona
czyta mi w myślach ?!
- Dzięki... ? - wymamrotałem i wyszedłem z pomieszczenia. Biegłem
przed siebie.
Cassie miała rację. Iris była tam i patrzyła na niebo.
- Nie zimno ci ? - drgnęła, kiedy usłyszała moje pytanie.
Odwróciła się. Księżyc delikatnie odbijał się w jej oczach.
- Nie... - odparła, po czym wróciła do oglądania gwiazd.
- Dziś jest noc spadających gwiazd, wiesz ? - zapytałem,
podchodząc do niej bliżej. - Obejrzymy razem ?
- Przepraszam. - zaczęła. - Zamieniłam cię w potwora, zabiłam
na twoich oczach twoją byłą dziewczynę i …
- Hej, to ja prosiłem cię o przemianę. I szczerze mówiąc,
cieszę się z tej decyzji. - spojrzała na mnie z niedowierzaniem.
- Po za tym, myślę, że Nelly zrozumiała coś ważnego. A teraz,
jestem szczęśliwy. Teraz nie masz powodu, żeby wymazać mi
pamięć.
- A John ? Nie to, że ja... tylko... chcę wiedzieć, co się z nim
stało. - zapytała, rumieniąc się.
- Powiedział, że odejdzie, jeśli coś mu obiecam. - odparłem. -
Obiecałem mu, że nigdy nie będziesz przeze mnie płakać.
Uśmiechnęła się, nie przerywała wpatrywania się w gwiazdy.
- Iris. - powiedziałem, zwracając na siebie jej uwagę. Popatrzyła
na mnie wyczekująco. W tym momencie złapałem ją za ramiona i
pocałowałem. Oddała delikatnie pocałunek. Po dłuższej chwili
odsunąłem się od niej.
- Kocham cię, Iris. - wyszeptałem jej do ucha.
- Heh, można by rzec, że kiedyś mi już to powiedziałeś. -
odparła. - Kiedy oddajesz wampirowi swoją krew dobrowolnie, jest
to fakt, że go kochasz.
- To chyba już wtedy mogłem ci to powiedzieć. - uśmiech nie
schodził z jej twarzy. Stanęła teraz przede mną, a jej warga
zaczęła drżeć.
- Więc, ja chyba też mogę to w końcu powiedzieć... - zaczęła,
po czym spojrzała mi prosto w oczy. - Tęskniłam za tobą, Nick. -
z jej oczu popłynęły łzy. To chyba pierwszy raz od dwóch lat,
kiedy widzę jej łzy. Bez słowa ją przytuliłem. Chwilę staliśmy
tak w bezruchu, aż w końcu usiedliśmy na ziemi i zaczęliśmy
oglądać gwiazdy. Spojrzałem z powrotem na Iris. Uśmiechnąłem
się.
- Widziałeś tamtą gwiazdę ? - zapytała, również spoglądając
na mnie.
- Tak. Była bardzo ładna.
- Kłamiesz, cały czas patrzysz się na mnie. - zaśmiała się i
szturchnęła mnie w ramię.
- Ale widziałem jej odbicie w twoich oczach. To dodało jej uroku,
sprawiając, że to była najpiękniejsza rzecz, jaką z życiu
widziałem. - zamarła.
- Niezły z ciebie poeta, wiesz ? - wyszczerzyła zęby szerzej. -
Takiego chyba cię pokochałam. - po chwili Iris pocałowała mnie.
Tego pocałunku, nie zapomnę do końca życia.
*~
Koniec
-----------------
Tak, to już koniec serii "The story of darkness" ale za niedługo postaram się wrzucić nowe opowiadanie :)