~Rozdział 26
~Rosnący chaos
Nie mogła uwierzyć, że znowu tutaj
była. Ponownie postawiła stopę w tym okropnym miejscu. Ukradkiem
oka obserwowała obrazy na ścianach korytarza. Szła niepewnym
krokiem, prowadzona przez Jasona. Wampir związał jej ręce i
prowadził ją, jak psa. Spojrzała na niego wściekle. Mogłaby użyć
na nim Głuchej Arii, lecz obawiała się tego samego efektu, który
był z Elizabeth. Dziewczynka przeżyła. Na dodatek śmiała się z
tego.
Minęła właśnie drzwi do swojego
starego pokoju. Przełknęła głośno ślinę, nie spuszczając oka
z Jasona. Musiał to zauważyć, gdyż odwrócił głowę w jej
kierunku. Zlustrował ją wzrokiem, po czym wrócił do
wcześniejszego zachowania. Lily prychnęła cicho. Była pewna, że
ją usłyszał. Chciała tego.
Niespodziewanie wampir mocniej szarpnął
sznur i przyciągnął ją bliżej. Chwycił ją za dłonie i
paznokciem zaczął rozcinać skórę na jej kciuku. Lily
wykorzystała tę szansę. Wyrwała się z uścisku krwiopijcy i
kopnęła go z całej siły w żebra. Jason nie spodziewając się
ataku upadł na ziemię. Dziewczyna momentalnie rzuciła się do
ucieczki. Chciała teraz tylko jednego. Mieć pewność, że Riven
żyje. Elizabeth dźgnęła go sztyletem w brzuch i pozostawiła.
Lily nie mogła mieć pewności, czy chłopak żyje.
Skręt w lewo, prosta, schody i
wyjście. Droga wydawała się krótka, lecz ciągnęła się w
nieskończoność. Lily zatrzymała się szybko, kiedy nagle przed
nią otworzyły się drzwi i omal jej nie uderzyły. Stała w nich
najbardziej znienawidzona przez obdarzonych wampirzyca. Liz
uśmiechnęła się szeroko, ukazując kły. Dziewczynka
niezauważalnie szybko znalazła się przy blondynce z zamiarem
kopnięcia zbiega. Lily jednak odskoczyła do tyłu unikając ciosu.
Omal nie upadła na podłogę przeklinając w myślach Jasona za
związane ręce. Rzuciła się do ponownego biegu mając nadzieję,
że wyminie wampirzycę. Elizabeth podstawiła jej nogę, co
oczywiście poskutkowało głośnym upadkiem. Lily jednak przeturlała
się na podłodze i udało jej się wylądować w pozycji klęczącej.
Nim wstała, Liz była już przy niej. Kopnęła zbiega w głowę,
kompletnie go nokautując.
Lily poczuła, jak po jej twarzy spływa
kleista ciecz. Zmarszczyła brwi zdając sobie sprawę, że znajduje
się w miejscu pełnym wampirów. Krwawienie to ostatnia rzecz, o
jaką by teraz prosiła. Elizabeth pochyliła się nad nią i palcami
wytarła jej twarz z czerwonego płynu. Po chwili mała uniosła
umoczone w krwi palce do ust i dokładnie oblizała. Uśmiechnęła
się cynicznie spoglądając obdarzonej prosto w oczy.
- Nie jest już słodka.
***
Ken słysząc pukanie do drzwi od razu
zerwał się z kanapy. Jak strzała stanął przed wrotami i
nacisnął klamkę. Widok go mocno zaskoczył. Przez chwilę
wydawało się, że nie może złapać tchu.
- Cholera, - wykrztusił chrypliwie –
Romeo!
W drzwiach faktycznie stał Riven.
Jednakże był poważnie ranny. Z okolicy żeber lała się krew,
którą chłopak usiłował zatrzymać. Ken bez większego wahania
pomógł mu dojść do kanapy i usiąść. Szybko po tym pobiegł po
Vaice'a. Kiedy mężczyzna opatrzył już ranę Rivena, spojrzał na
niego podejrzliwie.
- Gdzie byłeś przez cały ten czas?
- zapytał ze śmiertelną powagą Brat Lily.
- W strefie piętnastej... -
odpowiedział chłopak. Dogłębnie o czymś myślał.
- Co tam robiłeś? - Vaice zmarszczył
brwi. Nie zamierzał odpuścić.
- To, co zawsze. Szukałem Lily. -
Riven z trudem wymówił imię dziewczyny, co dało Kenowi niezbity
dowód.
- Znalazłeś ją?! - bąknął nie
zastanawiając się nad niczym. Usiadł obok chłopaka na kanapie i
patrzył na niego z wielkim oczekiwaniem na odpowiedź. W pokoju
zapanowała cisza.
- Znalazłeś. - oświadczył Vaice
ciężkim tonem przerywając milczenie. Szybkim ruchem chwycił
Czarnowłosego za kołnierz jego kurtki i podniósł go zdecydowanie
z kanapy.
- Znalazłeś ją, prawda?! -
wykrzyczał. Wzrok brata dziewczyny mógłby teraz zabić. Riven
spoglądał na niego zaskoczony. Zacisnął pięść, po czym
odepchnął od siebie mężczyznę. - Wiedziałem. Dlaczego w takim
razie nie ma jej teraz z tobą? - upierał się Vaice.
- Elizabeth... - wymamrotał w
odpowiedzi chłopak. Ken ledwo usłyszał jego słowa, lecz domyślił
się, o co chodzi. Wampiry zainterweniowały. Zapewne stąd ta rana.
Vaice westchnął po czym poważnie spojrzał na Rivena.
- Posłuchaj mnie teraz uważnie, bo
nie będę się powtarzać. - zaapelował skupiając na sobie uwagę
wszystkich obecnych. - Jest sposób, dzięki któremu możemy się
skontaktować z Lily nawet nie wiedząc, gdzie dokładnie jest.
Wszystko jest opisane w starej książce, której autor został
dawniej spalony. Obdarzeni w średniowieczu nie mieli łatwo.
Potrzebujemy do tego tylko medium, telepaty i osoby trzeciej.
Riven osłupiał. Nadal mógł
zobaczyć się z Lily. Mógł dowiedzieć się, gdzie wampiry ją
ukrywają.
- Oszalałeś, Vaice? - zaczął
oburzony Ken. - Dopiero co wrócił ranny do domu! Poza tym, ja
jeszcze nie wyraziłem zgody na branie w tym udziału. Książka
jest napisana na szybko, autor mógł czegoś nie wspomnieć.
Mężczyzna westchnął ponownie. Od
niedawna wszystko było przeciwko niemu.
- Czy to wszystko, Ken? - zapytał
mimowolnie Vaice.
- Istnieje jeszcze jedno ryzyko. Jeśli
za bardzo naciśniemy na umysł Lily, możemy wywołać u niej
wizję. A kiedy Riven połączy się z jej podświadomością,
zobaczy to, co ona. U osoby niedoświadczonej taka moc może wywołać
nie lada szok. - wyjaśnił chłopak. Vaice zmarszczył czoło.
- Zrobię to. - oświadczył Riven.
Zaskoczył wszystkich pewnym głosem i determinacją. Przed chwilą
usłyszał, co może się wydarzyć. Lecz mimo to zgodził się.
- Jak bardzo można mieć nierówno
pod sufitem? - pomyślał
zszokowany telepata.
- Co
ty na to, Ken? - uśmiech Vaice pogłębił jeszcze podejrzenia
Kena. Ten tylko prychnął obrażony.
-
Niech wam będzie. - wymamrotał.
***
Przez
cały czas Riven siedział w głównym pokoju. Ken poszedł szukać
Laurel, aby ich plan mógł w pełni się udać. Obdarzony zaczął
rozglądać się po pomieszczeniu w poszukiwaniu jakiejś rozrywki.
Każdy był zbyt zajęty sobą. Po dłuższej chwili myśli chłopaka
zaczęły krążyć wokół Lily. Co jej powie, jeśli uda się
nawiązać połączenie? Znowu ją stracił. Ponownie nie potrafił
jej obronić. Jednakże teraz Lily nie jest Pionkiem. Jest zwyczajną
obdarzoną. Mimo to wampiry zabrały ją. Możliwe, że jeszcze o
niczym nie wiedzą. To go najbardziej przerażało. Co się stanie,
kiedy ta informacja wyjdzie na jaw? O ile już tak się nie stało...
Jak
poradzi sobie tam Lily? Nie poradzi sobie z całą chmarą wampirów.
Nie dała rady zabić Liz, tym bardziej nie uda jej się z Jasonem.
Riven zacisnął pięści.
Po
chwili jego rozmyślania przerwał głos dochodzący z laboratorium.
Bez zastanowienia poszedł w jego stronę. Zatrzymał się jednak
przed drzwiami, kiedy usłyszał głos kłócącego się Kena.
- Nie
zrobiła tego specjalnie, Arthurze! - krzyczał, choć i tak ledwo
można było usłyszeć przez zamknięte drzwi. - Nadal będziesz
narażał jej życie w durnych eksperymentach mając nadzieję, że
nie podoła i zginie „przypadkowo”?! - Riven nie mógł uwierzyć
w to, co słyszy. To oczywiste, że chodziło im o Laurel. Tylko ona
zgodziłaby się ponownie asystować Arthurowi.
- Ty
najbardziej o tym wiesz. - powiedział dziwnie spokojny naukowiec.
- To
wydarzyło się przez Ciebie, nie masz prawa jej za to obwiniać! -
Ken wydawał się jak najbardziej poirytowany.
- Nie
wszystkiemu winien jestem ja. To nie moje dłonie są splamione
krwią Meredith. Przecież Laurel ją zabiła i ty powinieneś
wiedzieć o tym najlepiej. - Arthur nie krył się z tajemnicami.
Riven rozszerzył oczy i cofnął się o kilka kroków. Omal nie
upadł, czuł, jak jego nogi się trzęsą.
- Ale
to ty zamieniłeś Meredith w Defekt! - chociaż chciał, nie
potrafił przestać słuchać rozmowy mężczyzn. Jego siostra była
krwiożerczą bestią? W sumie urodziła się człowiekiem, nie
obdarzonym. A skoro pomagała przy eksperymentach...
Właśnie.
Wszystko jasne. Tylko dlaczego tak bardzo nie mógł w to uwierzyć?
Laurel jest zabójcą Meredith. Ale ona również jest medium, które
widzi jego siostrę. Riven nie wiedział nawet, kiedy jego oddech
przyspieszył. Ponownie rozsiadł się wygodnie na kanapie, próbując
przeanalizować to, o przed chwilą usłyszał.
-
Riven. - znał ten głos. Obrócił się i spostrzegł Vaice'a z
Laurel. - Gotowy?
Nie
miał pojęcia, jak ma się zachować. Postanowił na razie
zapomnieć o tym, co się przed chwilą wydarzyło. Tylko na kilka
dni. Potem się wszystkiego dowie.
-
Tak.
***
Lily
została zamknięta w bibliotece. Dziwiła się, ale tak było. Nie
posiadali tu więzienia, ani nic podobnego. Przynajmniej miała co
robić. Tylko czekała, aż Jason skonsultuje się z innymi
wampirami. Krwiopijcy ustalali dla niej karę. Tylko po to ją tu
ściągnęli?! Ponieważ zawiniła i niby teraz ma za to
odpowiadać?!
Rzuciła
kolejną książkę w kąt rozmyślając nad wszystkim. Chwyciła
się za głowę czując pulsowanie w okolicy skroni. Krew przestała
płynąć, całe szczęście. To było niewielkie zadrapanie.
-
Przeczytaj to. - na dźwięk tego głosu rozszerzyła oczy.
Podniosła wzrok i natknęła się na jednego z wampirów.
Przełknęła ślinę widząc jego twarz. Smutna, ale
zdeterminowana. Jego oczy wyrażały ból.
-
Marc... - wyszeptała. Dopiero po chwili spojrzała na książkę,
którą jej podawał. Powoli wyciągnęła rękę w jej stronę i
wzięła.
-
Słyszałaś legendę o Złodzieju Darów, prawda? - zapytał
wampir, podchodząc bliżej. Lily tylko przytaknęła, po czym
otworzyła księgę na pierwszej stronie.
-
Furari... - zatkało ją. Opis zawierał informację o przyzwaniu
owej legendarnej postaci. Ale to nie to najbardziej przeraziło
dziewczynę. Gdzieś już słyszała tę kwestię. Kiedyś ktoś
użył tego przy niej. Ktoś przywołał go. Dlaczego tak ciężko
jej to sobie przypomnieć?
-
Więc nic nie pamiętasz. - usłyszała kolejny głos.
Zza
jednego z regałów wyłonił się Jason wraz z Liz i dwoma
wampirami, których Lily nie znała z imienia.
- Jak
ty... skąd...? - jąkała się. Tego jej tylko brakowało, pokazać,
jak bardzo się go obawia.
-
Potrafię czytać w myślach. Jestem czymś w rodzaju telepaty.
Dokładnie widzę, tę blokadę, nałożoną na Twój umysł. -
wyszczerzył kły i podszedł do niej. Pochylił się nad nią tak,
że dziewczyna mogła dostrzec czerwień jego oczu. - Mogę ją
zdjąć. To chyba będzie dla Ciebie najlepsza kara, przeżyć ten
dzień ponownie.
- O
czym ty mówisz? - jej usta przybrały formę wymuszonego uśmiechu,
mimo iż jej wzrok wyrażał strach. - Vaice mi wszystko powiedział.
-
Wszystko? - wampir uśmiechnął się szerzej. - Życie w niewiedzy
jest jeszcze gorsze. Zdejmę tę blokadę.
Lily
nie mogła się ruszyć. Kiedy Jason wyciągnął dłoń i objął
nią jej czoło, czuła, że zaraz zemdleje. Coraz ciężej było
jej zachować trzeźwość umysłu, aż w końcu popadła w stan,
który dobrze znała. Stan, w którym nachodziły ją wizje.
-
Krzyk twoich oczu jest obezwładniający, Lily. - ostatnie, co udało
jej się usłyszeć z ust wampira. Po raz pierwszy, Jason użył jej
imienia. Nie nazwał jej pionkiem.
***
-
Laurel, daj mi rękę. - rzucił Ken, kiedy to większość ekipy
zebrała się w głównym pomieszczeniu. Dziewczyna bez wahania
wykonała polecenie, po czym drugą dłonią objęła rękę Rivena.
-
Słuchaj, Romeo. - zaczął telepata. - Zerwiemy połączenie
dokładnie po piętnastu minutach. Rozumiemy się?
-
Jasne. - odparł Riven.
Vaice
przyglądał się im. Każdy zamknął oczy i skupił się na swoim
zadaniu. Brat Lily westchnął, po czym poszedł do kuchni. Musiał
się czegoś napić. Zmęczenie brało nad nim górę. Kiedy wyszedł
z pomieszczenia, poczuł znajomy dreszcz. Obejrzał się i w
drzwiach ujrzał jego. Ta sama czarna postać, która uśmiechała
się. Lecz nagle Na środku jego twarzy pojawiło się ogromne oko.
Uśmiech persony pogłębił się.
- Już
czas, Vaice. - powiedziała głosem, który brzmiał jak dźwięk
chodzenia tysięcy insektów. Postać zniknęła. Mężczyzna
rozszerzył oczy i wybiegł z kuchni. Wiedział, co się obecnie
dzieje z Lily. Chciał powstrzymać Laurel i Kena przed wysłaniem
Rivena do jej podświadomości, lecz niestety, spóźnił się.
***
Lily
otworzyła oczy. Ponownie wywołała stan wizji, w której
obserwowała wszystko z trzecioosobowej perspektywy. Rozejrzała się
dokładnie. Znajdowała się w samochodzie.
- Jedziemy już do domu? -
szybko obróciła głowę w stronę tego głosu. Na
siedzeniu obok była dziewczynka.
Mała blondynka, w której Lily od razu rozpoznała siebie.
- To
ja? - zapytała. Spróbowała dotknąć małą, ale jej dłoń
przeniknęła ciało dziewczynki na wylot. No tak, nie mogła
wpłynąć na wizję przeszłości. Uśmiechnęła się. To nie
wyglądało na straszne wspomnienie.
-
Tak. Czeka tam na nas Elen z twoim rodzeństwem. -
mężczyzna prowadzący samochód odezwał się troskliwym tonem.
Lily od razu rozpoznała go.
Człowiek z wizji Laurel! To ten duch, którego widzi jasnowłosa!
-
Tato, dlaczego ożeniłeś się z Elen? - zapytała mała
blondynka. Tato? Więc to był
jej ojciec...
-
Nigdy nie nazwiesz jej mamą, prawda? - westchnął
mężczyzna. - Ponieważ ją kocham.
Lily uśmiechnęła
się lekko. Vaice nigdy nie opowiadał jej o ojcu. Rozsiadła się
na siedzeniu i obserwowała dalszą część rozmowy, którą nagle
przerwało... dziwne zderzenie. Ciężarówka nagle wyjechała
zza zakrętu i uderzyła w samochód.
Pole widzenia
szybko się zmieniło.
Lily stała teraz
na zewnątrz i obserwowała, jak auto jej rodzica staje w
płomieniach. Przyjechała karetka, a dym przyciągnął gapiów.
- Ej, jest
ocalała! - wykrzyczał ktoś z tłumu.
Dziewczynkę
przysłoniło ciało ojca. Mężczyzna w ostatniej chwili rzucił
się i osłonił córkę. Mała płakała, na marne próbując
obudzić rodzica.
Lily tylko na to
patrzyła. Nie mogła uwierzyć, że to jej się przydarzyło. Stała
jak słup soli wiedząc, że nie może nic zrobić. Wtedy też nie
mogła.
***
Ta-dam! Kolejny
rozdział już za nami. Teraz idę się uczyć... takie życie. To
nie koniec wizji Lily, więc możecie się spodziewać tego, że
wreszcie (dwadzieścia sześć rozdziałów trzeba było...)
dowiecie się, jaka była przeszłość Lily ;)
Pozdrawiam!
Następny rozdział
nosi tytuł:
Zatrzyj drogę swej przeszłości,
by móc obudzić się w przyszłości.