~Rozdział 21
~To jeszcze nie koniec Waszej roli
Wczorajszej nocy
spadł śnieg. Wszędzie było biało. Na korytarzu słychać było
donośne kroki. Po dosłownie chwili Jason usłyszał, jak drzwi do
jego komnaty się otwierają. Uśmiechnął się pod nosem. Dobrze
wiedział, kto to.
- Zawaliłeś
sprawę, - powiedział ponuro, ciągle szczerząc kły. - Marc?
Brunet stał na
progu i z wściekłością spoglądał w przestrzeń. Bał się
teraz ujrzeć twarz Starszego wampira. Obok niego stała Doloris,
dzięki Bogu. Przy niej Jason był łagodniejszy.
- Jeszcze nie
wszystko stracone. - zaapelował chrypliwie.
- Czyżby? -
Starszy odwrócił się i zaczął lustrować wzrokiem Marc'a. -
Winieneś być mi wdzięczny, że zgodziłem się właśnie ją
wykorzystać. A teraz plan może nie wypalić. Wiesz dlaczego,
prawda? Nie muszę Ci chyba tłumaczyć tego po raz kolejny?
Młodszy Wampir
uklęknął i spuścił wzrok. Był świadomy tego, co może go
teraz spotkać.
- Wybacz. -
rzekł.
- Tym razem Ci
daruję. - oświadczył Jason, spoglądając na jeden ze swoich
obrazów, wiszących na ścianie. - Gdzie ona jest?
- W bibliotece. -
Marc zmarszczył czoło, słysząc ten głos. Wstał na równe nogi
i obejrzał się za siebie. Na parapecie okna siedziała Elizabeth,
uśmiechając się uroczo. Brunet szczerze jej nienawidził. Nigdy
się o nic nie starała, wszystko przychodziło jej z łatwością,
Starszy wampir ją po prostu uwielbiał. Potrafiła kłamać na
zawołanie i wiedziała niemal wszystko, co się działo wokół
niej.
- Musimy jej
teraz pilnować. - dodała Doloris. - Teraz nie możemy jej straszyć
śmiercią jej brata, jeśli odważyłaby się wyjść z budynku. -
uzasadniła.
- Trzeba będzie
znaleźć jakiegoś chętnego. Marc, będzie lepiej, jeśli przez
jakiś czas będziesz trzymał się od niej z daleka.
- P-przyjąłem.
- Młodszy wampir skarcił się w myślach za to zająknięcie.
Chciał wyglądać w oczach Jasona jako zdecydowany i pomocny.
Zamiast tego wiedział, że Starszy uwielbia Liz i będzie ją
faworyzował. Jest silna, niezależna i mądra. Pomijając fakt, że
jest również niewyżytą sadystką. Marc westchnął, po czym udał
się w kierunku swojego pokoju.
***
Laurel ucieszyła
się, kiedy spadł śnieg. Wyszła na dwór i zaczęła przechadzać
się dookoła rezydencji. Uśmiechała się, pomimo ponurej
atmosfery panującej nieprzerwanie w mieszkaniu. Od pewnego czasu
nie widziała ducha przeszłości. Zaczęła się martwić, że nie
zrozumiała jakiegoś jego przekazania i on po prostu czekał, aż
ona wykona ruch. Tylko jak? Nie miała zielonego pojęcia, jak się
z nim zobaczyć. Nie znała go. Wiedziała jedynie, że ów duch ma
na imię Richard. Richard Moon.
Omal nie upadła,
kiedy poczuła uderzenie. Odwróciła się i ujrzała Kena z
szerokim uśmiechem na twarzy i śnieżką w ręku. Tym razem
uchyliła się przed kolejnym atakiem i szybko ulepiła własną
amunicję. Jednak kiedy rzuciła nią w blondyna, ten szybko uciekł.
Na chwilę straciła go z oczu, po czym poczuła kolejne uderzenie w
tył głowy i wstrząsające jej ciałem zimno. Odwróciła się po
raz kolejny, spostrzegając przyjaciela.
- Nie wykiwasz
telepaty. - powiedział, szczerząc zęby.
- To nie
sprawiedliwe! - odparła, zakładając ręce na biodra i udając
obrażoną. - Nie używaj mocy do takich celów.
- Będę z nią
robił, co mi się żywnie podoba. - zaśmiał się Ken. - Widziałaś
dzisiaj Romea? Jeszcze mu śnieżką nie przyłożyłem.
- A nie poszedł
znowu szukać Lily? - zapytała Laurel, podchodząc do kolegi.
Blondyn parsknął śmiechem.
- Teraz ma
większy powód, żeby ją znaleźć.
- Jesteś
strasznie wścibski, wiesz?
- Gdyby nie ja,
Romeo tkwiłby jeszcze w strefie „przyjaciel”. - po tych słowach
westchnął i zaczął na nowo kształtować kulkę śniegu w
dłoniach. - Pomęczę go jeszcze trochę, a za jakieś kilkanaście
lat dam mu spokój.
- „Kilkanaście”?
- spytała jasnowłosa śmiejąc się.
- Tak... - W tym
momencie Ken upadł na ziemię, pod wpływem ogromnej fali śnieżnej,
jaka go zaatakowała. Laurel spojrzała w kierunku, z którego
nadeszła lawina. Ujrzała Rivena, stojącego w całkiem odśnieżonym
miejscu.
- I Telepata tego
nie przewidział... - rzekł obojętnie, podchodząc bliżej. - Nie
powinieneś tracić czujności, zwłaszcza, że ja jestem Obdarzonym
Ziemi.
- Ale jak ty
śniegiem możesz w takiej sytuacji władać? - zaciekawiła się
dziewczyna.
- To nie śniegiem
poruszałem, tylko ziemią. Wyobraź sobie, że zrobiłem z gleby
coś na wzór katapulty. - wyjaśnił Czarnowłosy.
- I oczywiście
to ja musiałem oberwać?! - oburzył się Ken. Zaczął strzepywać
z siebie resztki śniegu. - Za co?
- Za żywota. -
odparł Riven. - Nie widzieliście może Maddy?
- A nie zamknęła
się w laboratorium lub nie przegląda zapisków Arthura? Ostatnio
często zdarza jej się tak robić. - powiedziała Laurel.
- Nie, szukałem
jej tam. Nie ma. Zniknęła. - odpowiedział chłopak.
- Przez tę
historię z Pionkiem popadła w obłęd. - dodał blondyn. - Nie mam
pojęcia, jak jej i naszemu naukowcowi chce się przeglądać te
grube książki z dnia na dzień. - westchnął.
Riven spojrzał
na niego.
- Ken, - zaczął
powoli. - jesteś Telepatą, prawda?
- A co? Zaczynasz
we mnie wątpić? - chłopak uniósł jedną brew do góry i
wykrzywił usta w sztucznym uśmiechu.
- Potrafisz
rozmawiać z ludźmi telepatycznie, prawda?
- No tak.
- Dasz radę
połączyć się z Lily? - to pytanie mocno zszokowało blondyna.
Laurel spoglądała na niego w oczekiwaniu.
- Może i dałbym
radę, ale jak myślisz, dlaczego nie zrobiłem tego wcześniej? -
Ken spuścił wzrok i zaczął wpatrywać się w białe podłoże. -
Musiałbym znać przybliżone położenie tej osoby. Pierońskie
wampiry sprytnie ją ukryły. - ledwo powstrzymał się od
zaciśnięcia pięści. - Poza tym, jeśli chciałbym się połączyć
z kimś takim jak Lily, trzeba by było naprawdę uważać.
- Na co? -
zainteresowała się Jasnowłosa.
- Lily potrafi
przewidywać przyszłość. Jeśli w trakcie połączenia miałaby
wizję, mógłbym zobaczyć to, co ona widzi. W pewnym sensie
również miałbym wtedy wizję. Rozumiecie?
- Teraz tak... -
wymamrotał Riven. - W takim razie nie zostaje mi nic innego, jak
nadal jej szukać.
- Znowu idziesz
do strefy piętnastej? - Laurel ciągle nie mogła zrozumieć
Czarnowłosego. Bezustannie chodził do tego samego miejsca. On
nadal nie rozumiał, że wampiry ukryły się i nie da się ich
znaleźć, przynajmniej przez dłuższy czas.
- Mam nadzieję,
że uda mi się ponownie natknąć na jednego z tych krwiopijców.
Może nawet się ukryję i dowiem się, gdzie jest ich kryjówka. -
zaapelował Obdarzony Ziemi.
- Spotkałeś
ostatnio któregoś z nich? - zapytał Ken, marszcząc brwi.
- Tę małą,
Liz. Powiedziała mi coś, co ostatnio chodzi mi po głowie dość
często... - na chwilę się zamyślił. Wiedział, że jego
towarzysze czekają na odpowiedź. - Powiedziała, że nasza rola
jeszcze trwa.
***
Arthur po
ostatniej wyprawie do miasta siedział w swoim laboratorium.
Siedział i myślał nad tym, co udało mu się odkryć. Za nic nie
mógł jednak zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi. Każdy
drobniejszy szczegół wydawał się nie mieć sensu.
- Długo jeszcze
zamierzasz tutaj siedzieć, - zaczął siadając na swoim ulubionym
obrotowym krześle. - Maddy?
Brązowooka
zaszyła się w kącie z stertą książek. Była okropnie blada,
gdyż przez dłuższy czas nie wychodziła na zewnątrz. Spojrzała
na naukowca lustrującym spojrzeniem. Jej oczy były zmęczone
ciągłym czytaniem, co można było zauważyć z daleka. Włosy
dziewczyny stały się dłuższe i sięgały jej teraz do ramion.
- Dopóki nie
znajdę nic przydatnego będę tutaj siedzieć. - odparła sucho. -
A co z tobą? Znalazłeś cokolwiek na temat Pionka, albo swojego
pierwotnego zadania?
- Pierwotnego
zadania?
- Chyba nie
myślisz, że uwolniliśmy Cię z więzienia z dobroci serca? -
zaśmiała się Maddy. - Jako stwórca Defektów masz nam pomóc je
unicestwić. Wtedy może oczyścisz się z zarzutów i będziesz
wolnym człowiekiem, mogącym swobodnie przechadzać się po ulicach
miasta.
- Na razie
pomagam Wam znaleźć ślad tej blondynki. I wychodzi na to, że już
wiemy, jak zdjąć z niej ten obowiązek. - rzekł mężczyzna.
- Mówiłeś mi
to już wczoraj. - odparła brązowooka.
- Jednak jest to
dla mnie strasznie niezrozumiałe. W działaniach tych wampirów nie
ma nic sensownego, to wszystko jest irracjonalne... - złapał się
za głowę, starając się w ten sposób zmusić się do większego
myślenia.
- A niby co w tym
jest bezsensownego? Chcą posiąść większą siłę, przywołując
Czystokrwistych i tyle.
- Z pozorów tak
to wygląda, ale jeśli przyjrzeć się szczegółom, to sprawy
obracają się o sto osiemdziesiąt stopni. - mówił, wpatrując
się w pusty punkt. - W księgach jest napisane, że Pionek to
Brama, która ma sprowadzić Czystokrwistych. Jednakże sama Brama
to coś w rodzaju drzwi. Żeby coś mogło przez nie przejść,
trzeba je otworzyć. A żeby je otworzyć, potrzebny jest klucz. Bez
klucza można je jedynie zniszczyć, żeby cokolwiek mogło przejść.
- Czy Ty chcesz
powiedzieć, że Pionek musi zginąć?
- Silne drzwi tak
łatwo nie ustąpią. Trzeba je osłabić. A żeby je osłabić,
potrzebne jest coś, co równa się ich potędze.
- Nie rozumiem,
co Ty mówisz... - wymamrotała Maddy. Tok myślenia mężczyzny był
naprawdę rozbudowany, ciężko za nim nadążyć.
- Postaram się
Ci to wytłumaczyć najprościej, jak tylko potrafię. - zaczął
naukowiec. - Bramą jest Pionek. Pionkiem jest osoba, czyli
człowiek. Nie pokonasz jej, jeśli jest w pełni sił. Dlatego
musisz ją osłabić. Najłatwiej zagrać jej na psychice. Wtedy
człowiek jest bezbronny.
- Teraz w miarę
rozumiem, ale skoro oni chcą osłabić Lily, to jak? - Maddy
zaczynała się naprawdę obawiać. Jeden z tych wampirów był tym,
który zaatakował ich rodzinny dom jedenaście lat temu. Czyżby
owym osłabieniem było przywrócenie Lily ich wspomnień z
dzieciństwa?
- Jest jeszcze
jedna luka, o której nie możemy zapomnieć. - Arthur wydawał się
nie słuchać tego, co mówi do niego Brązowooka. Ciągle tylko
rozważał swoje myślenie. - Nie jedna, a może nawet kilka.
Wampiry od samego początku były jakieś sztuczne. Skoro mieli
kartę przetargową, Gabriela, to dlaczego wcześniej nie zabrali
Pionka? Wszystko przecież świadczy, że od samego początku
wiedzieli, kto nim jest. No i oczywiście najważniejsze: Lily jest
u nich od czterech miesięcy, a nadal nic nie wiadomo. Nikt nie
widział Czystokrwistych. Oni ich jeszcze nie przywołali. Dlaczego
tak z tym zwlekają?
- Jak przystało
na Światowej sławy Naukowca... - wymruczała Brązowooka. Teraz to
wszystko stawało się jaśniejsze. Wampiry pogrywają sobie z nimi
od samego początku. Ich plan przejęcia Pionka wydawał się
banalny, lecz w rzeczywistości taki nie był. Oni sobie wszystko
dokładnie przemyśleli. Pytanie tylko, do czego oni zmierzają?
- Nie martw
się, siostro. - pomyślała
Maddy, wyglądając przez okno. - Wyciągnę Cię z tego
bagna.
***
I
tak oto kończymy rozdział dwudziesty pierwszy. Podobał się Wam?
Kurovalkyria,
nie bój się, twoja ukochana scenka z Rivenem i Lily pojawi się
niebawem. ;D
Pozdrawiam
;)
Hej, hej! Nowy rozdział! *-* Ten gif jest cudny *-* Taki słodki *-*
OdpowiedzUsuńSzczerze szkoda mi Marca. Wydaje się, być jedynym pozytywnym wampirem w tej całej zgrai. Jedyny dobry. Chociaż i tak nie można tego tak nazwać, no bo w sumie przez cztery miesiące udawał Gabriela... Choć i tak, że się przyznał! Myślę, że go polubię :P Trochę mnie denerwuje to uwielbienie Jasona dla Liz. Mała głupia x.x pijawka. x.x No od początku jej nie znosiłam, a teraz jej nienawidzę jeszcze bardziej. Taka mała i tak faworyzowana x.x Cholerka. No i Marc musi klękać przed Jasonem... uch, ja to odebrałam jako niezłe poniżenie... Co ten Jason?! Nawet nie jest czysto krwistym a każe innym przed sobą klękać?! x.x Grr!
Zabawa Kena i Laurel rozśmieszyła mnie. Zupełnie, jakby na kilka chwil zapomnieli o wszystkim innym, by na chwilę poczuć się jak dzieci. To było urocze :3
Jejku jak szkoda mi Rivena. To jak chodzi ciągle do jednej i tej samej strefy szukać Lily x.x T^T Biedak : c. To tak, jakby tułał się bez ładu i składu, gdzieś ale nie wiedzieć gdzie... wiem, to bezsensowne zdanie xD
A ten naukowiec jest prze Xd Po prostu mega, mega! Nie wiem dlaczego, ale jego też pokochałam xD Po prosu świetny z niego facet! Pomaga im odnaleźć Lily, nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się, że robi to też dlatego, by mieć większą wiedzę! :P
Mam nadzieję, że odnajdą Lily, albo, że ona wcześniej ucieknie. Nie może przecież czekać bezczynnie na swoją śmierć : c Liczę na to, że dziewczyna sobie poradzi! :D
Gorąco pozdrawiam! Życzę weny i czekam na następny! :3
Rozdział wspaniały! *♡* Jejku! Tak mi szkoda Rivena! Jak ok musi cierpieć! Biedak! Ciągle szuka Lily i nie dziwę się mu, że się nie poddaje. Niech tak trzyma! Ech... Żeby chociaż widział coś więcej, gdzie może się znajdować! Wtedy byłoby łatwiej! Te wampiry świetnie ją ukryły...
OdpowiedzUsuńPodobała mi się ta bitwa na ścieżki. Hehe. Fajnie jest tak czasami poczuć, że jest się dzieckiem i świetnie się bawić xD
Polubiłam tego naukowca. Szczerze, to polubiłam wszystkim Twoich bohaterów. Każdy na swój sposób jest wyjątkowy. Mają to, czego nie ma ten drugi :D Ale ten naukowiec jest świetny! ^.^
Ja tak bardzo chcę, żeby odnaleźli Lily! Tak długo jej z nimi nie ma! Nie mogę doczekać się jej misji ratunkowej!
Czekam na nn! Buziaczki ;***
madziula0909
Historia ciekawa. Choć sam pomysł o jakimś naukowcu, który zaczyna eksperymentować i połowa ludzkości zmienia się w bestie żądne krwi, już gdzieś widziałam. Ale nieważne.
OdpowiedzUsuńBardzo podobają mi się postacie. Są dopracowani, mają swoją indywidualność, za którą podziwiam autorów, którzy są w stanie im ją dać. Zazdroszczę :o
Oczywiście w trakcie czytania poprzednich rozdziałów, korzystałam z streszczenia. Jak będę zaopatrzona w pokłady czasu, na pewno przeczytam całość.
Co do rozdziału, akcja nabiera tempa. Akcja ratunkowa Lily na pewno nie będzie łatwa. Tym bardziej, że zawsze może pójść coś nie tak.
No nic, czekam na kolejną odsłonę i ślę dużo weny!
Pozdrawiam :3
Witam, hej, cześć!
OdpowiedzUsuńJuż dawno temu natrafiłam na twojego bloga, ale dopiero niedawno zaczęłam czytać. Grzechem nie będzie jak przyznam, że nie za bardzo lubię wampiry, ale na szczęście nie są one tutaj głównymi-głównymi bohaterami tylko czarnymi charakterami. Obdarzeni bardzo mi się podobają, choć ogólny pomysł na nich kojarzy mi się do złudzenia z Pięknymi Istotami. Jednak całe opowiadanie jest oryginalne zwłaszcza z pomysłem Defektów i doktorka, który prawie zniszczył świat z ich pomocą.
A teraz przechodząc do sedna. Ponieważ nie komentowałam wcześniej postaram się wszystko wcisnąć w tym komentarzu.
Zacznę od Lily, której od początku nie polubiłam zbytnio. Jest dla mnie trochę zbyt delikatna jak na takie życie. Jednak zyskała trochę mojej sympatii tym, że ma trudną przeszłość a jej beztroskie zachowanie spowodowane jest utratą pamięci.
Rivena za to uwielbiam. Był taki....słodki w lubieniu Lily.
Jednak moim ulubionym bohaterem jest Ken. <3 Ma taki charakter jaki lubię u bohatera. Najbardziej podoba mi się to zaczepianie Rivena i nazywanie go "Romeem" w sumie jest zgodne z prawdą ;p
Kurdem, strasznie podoba mi się twój pomysł i żałuję, że sama na niego nie wpadłam. Piszesz ciekawie i mieścisz dużo akcji.
Pytanie tylko brzmi: co teraz?
Pójdą jej na ratunek? Co z Marc'em - bardzo intryguje mnie jego osoba, gdyż jest zupełnie inny od pobratymców? Co tak naprawde planują zrobić te wampir?
Czekam niecierpliwie na nexta.
Weny!!!
Pozdrawiam,
Jessabelle ;*
http://virdenis-blood-brothers.blogspot.com/
Wiesz co? Nie wiem, czemu Marc przyznał się do wszystkiego przed Madison ale obstawiam, że on nie chce jej skrzywdzić. Może przeciwstawi się reszcie wampirów i pomoże jej uciec? Bo tamci to jacyś sadyści, a po przeczytaniu tego rozdziału myślę, że on może nie jest wcale aż taki straszny. Po prostu robi to, co musi. Zapewne by go skrzywdzili, jakby nie robił tego, co mu karzą, a zwłaszcza ten cały Jason. Masakra!
OdpowiedzUsuńAle w sumie nie wpadłam na to, ze Ken mógłby połączyć się z Lily. Jakoś nigdy nie przyszło mi to do głowy. Ale to mógłby być dobry pomysł. Szkoda tylko, że póki co jest niewykonalny :/
A Rivena też mi szkoda! W ogóle ta cała sprawa, ze Lily musi utracić dziewictwo, żeby wampiry się od niej odczepiły musi być dla niego bardzo trudna. współczuję mu chyba jeszcze bardziej niż samej Lily, bo (póki co) nic złego się jej nie dzieje w siedzibie wampirów. Ale mam przeczucie, że już niedługo będą chcieli wcielić w życie swój plan i jedynie pozostaje mi nadzieja, że Marc jej jakoś pomoże. Proszę? Bardzo proszę? :D
Weny! :*
No, no ale się porobiło. A więc wampiry nie są tak zgrane jak mogłoby się wydawać. Lubie Marc'a wydaje się być jedynym pozytywnym wampirem z nich wszystkich. Biedna Lily, nie dość, że jest przez kilka miesięcy bez rodziny i Rivena, to jeszcze tak perfidnie ją oszukano. Dobra, ale skoro Marcowi zależy na Lily to ja czekam aż tam wbije Riven i może z tego jakaś walka wyjdzie :3 No co do Kena, to mógłby się połączyć, przecież nie zginie jak ona będzie miała wizję! Zna sposób, żeby ją odnaleźć. Ahh gdyby Romeo się o tym dowiedział. Teraz te defekty, naukowiec ma trochę problemów na głowie. Swoją drogą, czekam na trochę więcej o przeszłości. Ciekawi mnie kiedy Riven przeczyta ten list i ci zrobi Arthur kiedy dowie się, że to on jest tym bratem... Tyle pytań, tak mało odpowiedzi. Życzę weny i zapraszam do mnie na nowy rozdział alex2708.blogspot.com
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, ze bardzo ciekawie to wszystko wymyśliłaś. Niby banalny plan, banalne intencje wampirów, a tutaj się okazuje, że nic nie jest takie na jakie wygląda. Rzeczywiście w ich zachowaniu było coś dziwnego i niezrozumiałego, ale dobrze maskowali swoje prawdziwe plany. W zasadzie nadal nie do końca wiadomo co chcą zrobić. Przynajmniej ja jeszcze pewności nie mam;D Tylko co do jednego mogę mieć pewność- potrzebują Lily. Tylko jest jeszcze jedna sprawa, o której nie można zapominać - Marc. Skoro wyjawił Lily prawdę o tym, że Gabriel wcale nie żył to plany wampirów na pewno się pokomplikowały. Zapewne nie tak to sobie wyobrażali, więc ciekawa jestem jak się teraz będą zachowywać i jakie działania podejmą. Pewnie będą chcieli utrzymywać Lily siłą, ale ona nie ma już powodów by zostawać z nimi dobrowolnie, więc pewnie obmyśli sposób na ucieczkę. Ciekawa jestem jak to wszystko się potoczy... A może Arthur z Maddy wpadną wreszcie na ich trop? Może rozważania w tym rozdziale są początkiem do odkrycia prawdy na temat motywów wampirów? W każdym razie są na dobrej drodze!
OdpowiedzUsuńKochana, zaskakujesz mnie cały czas tymi tajemnicami i swoją wyobraźnią ! ;) Najwidoczniej nic nie jest takie, jak się wydawało na początku i to mnie ogromnie cieszy!:)
Pozdrawiam!
Dotarłam i pierwsze co napiszę to - zakochałam się w Marcu (tak się to odmienia ? xD ) Po drugie, jeden z moim na prawdę, ulubionych blogów! <3
OdpowiedzUsuńW pierwszym momencie, myślałam że to będzie blog o wampirach, jak każdy jeden ale.. zaskoczyłaś mnie, na prawdę jestem w pozytywnym szoku. Świetny plan i konsekwencja w pisaniu dalszych rozdziałów.
Lily urzekła mnie całkiem. Świetnie wykreowałaś jej postać. Lubie też Rivena. Myśle że jest ciekawa postacią. Ale najciekawszy jest własnie Marc. Jest zupełnie inny od innych wampirów. Intryguje mnie jego postać. Mam nadzieję że będzie o nim dużo w przyszłych rozdziałach <3
To tak w duużym skrócie, bo jest późno w nocy :)
Na pewno tu wrócę. Proszę informuj mnie nadal o notkach!
Wakerlings-life
Katalogowy Świat
I życzę Ci kupę weny Kochana! Trzymam kciuki! :*
Nooo ale muszę czekać, a nie chce :( No dobra co do rozdziału to w sumie taki spokojny w porównaniu do poprzedniego, gdzie działo się mnóstwo rzeczy i ta końcówka...i teraz muszę czekać i trzymać w sobie te wszystkie emocję. Jesteś bezlitosna zupełnie jak te wampiry!ale wracając...
OdpowiedzUsuńBramy, bramy, ah te bramy ile one przysparzają problemów...Więc Lily - nasza brama i żeby ją pokonać trzeba ją osłabić czyli przywrócenie wspomnień Lily doprowadzi ją do katastroficznej klęski. No to ciekawe wszystko tylko właśnie..najistotniejsze pytanie to o co chodzi tym wampirom. Do czego one zmierzają? Wiem, wiem muszę znowu czekać na kolejne odpowiedzi.
Co do pierwszej części bardzo fajnie opisałaś scenę spotkania wampirów, a w szczególności stosunki Starszego do reszty. Biedny Marc, jego nieśmiertelna dusza przepełniona jest niepewnością i bólem...jakoś go nie żałuję bo przez te wampiry to same problemy są i przez nie muszę czekać na wymarzoną scenę!
Tutaj kończę swój komentarz i opuszczam tego bloga z nadzieją, że w następnym rozdziale pojawi się COŚ ciekawego i powiązanego z uczuciem Rivena i Lily :))))
Pozdrawiam
KV
Matko. Wiesz jak to jest z twoim opowiadaniem? Czytam, czytam... Dowiaduję się co raz to nowych rzeczy i kiedy jestem pewna, że wszystko rozumiem i wiem, zaskakujesz mnie czymś nowym...
OdpowiedzUsuńCzyli wygląda na to, że wampiry mają jeszcze jakiegoś asa w rękawie. Wprowadzają chaos. Ciekawe co z tego wszystkiego wyniknie i jaki jest ich p r a w d z i w y plan.
Martwię się o Lily. Teraz kiedy wampiry będą bardziej zwracać uwagę na to, co robi, mogą przestać być tacy mili jak do tej pory. Nie chciałabym, aby stała się jej krzywda.
Śnieg! Brr, tylko nie to! W zimę najchętniej siedziałabym w fotelu okryta kocem, przy kubku herbaty i dobrą książką w ręce, a oni wyszli, żeby się rzucać ścieżkami. W sumie cieszę się, że Ken stara się jakoś rozluźniać atmosferę, bo gdyby nie on panowałoby straszne napięcie.
Widzę, że Riven nie rezygnuje. I dobrze. Ma co raz śmielsze plany, też dobrze. Ale dlaczego widzę go jako zabezpieczenie wampirów, aby jakoś wpływać na LiLy? Tego nie wiem. Przychodzą mi do głowy jedynie czarne scenariusze, w których Riven znajduje się w niebezpieczeństwie (jak to ja)
Arthur i jego zawiłe myśli. Idzie jednak w dobrym kierunku.
Dobra, widzę, że narobiło mi się zaległości, za co przepraszam, więc od razu przejdę do kolejnego rozdziału ;)
Marc wydaje się być taki słodki. Widać, że trudno mu tak odpuścić sobie tę "relację" z Lily, no ale ją oszukał w końcu.
OdpowiedzUsuńCzyli nie tylko ja nie lubię Liz! Hah, mam nadzieję, że niedługo się spotkają, Lily i Riven!
http://zasnute.blogspot.com/
Hej ;)
OdpowiedzUsuńJak dobrze w końcu przeczytać sobie rozdział. ;)
Przyznam, że Twoje notki są dość długie.Ale rozdziały nie są nudne, więc nie narzekam :P
Ogólnie jeśli chodzi o rozdział - naprawdę ciekawy. Ale tyle tajemnic, dużo niewiadomych. Chodzi mi między innymi o te słowa małej wampirzycy, że rola naszych bohaterów dalej trwa. No nie powiem, interesujące to jest ;)
Marc wydaje się być inny, niż reszta wampirów. Nie psuje tam według mnie. Mam wrażenie, że jest trochę bardziej dobry. ;)
Na razie napiszę tyle. Rozdział naprawdę mi się podoba. ;)
Buziaki ;)