sobota, 10 stycznia 2015

Strefa 27 - rozdział 19

~Rozdział 19
~Złe dni, ponowne spotkanie

Piętnasty listopada. Minęły już prawie cztery miesiące, odkąd krwiopijcy zabrali Lily. Na szczęście nikomu się nie stało nic poważnego. Vaice się załamał. Od tamtej pory non stop siedział w pokoju i wychodził tylko coś zjeść, bądź za potrzebą. Maddy przez tydzień płakała. Wiedziała, że prędzej czy później to się wydarzy, dlatego starała się pogodzić z tą myślą. Laurel nie była lepsza. Żałowała, że nie mogła pomóc. Nie dała rady obronić blondynki. Na nic się nie zdała. Arthur jedynie mógł im współczuć. Nie znał Lily na dość dobrze, żeby jakoś zareagować na tę sytuację. Kate wspomagała ich z całego serca. Starała się być przy bracie Lily, gdyż na swój sposób, brakowało jej tego wiecznie chodzącego za nią podrywacza. Ken postanowił nie żartować sobie z Rivena, nazywając go Romeem. Wiedział, że to czarnowłosy najbardziej teraz przeżywał utratę blondynki. Prawie nie jadał, mało cokolwiek robił, cały czas chodził ze spuszczoną głową. Martwił się o nią. Lily nie dawała po sobie znaku życia. Nikt nie mógł być pewien, czy jeszcze żyje.

***

Ken siedział z założonymi rękami w kuchni. Piekielnie się nudził. Odkąd Lily zniknęła, każdy jest zajęty własnymi myślami. Tylko nieliczni jeszcze rozmawiają, nie kłócąc się. Blondyn nagle usłyszał szmer. Na początku pomyślał, że to tylko Arthur. Naukowiec starał się pomóc i dowiedzieć czegoś na temat Czystokrwistych i roli Pionka, dlatego coraz częściej przebywał w bibliotece publicznej. Musiał chodzić zakapturzony, aby nikt nie był w stanie rozpoznać zbiegłego więźnia. Ale to nie Arthur wracał z wyprawy. Ktoś wychodził. Ken natychmiast podniósł się z miejsca i ruszył w kierunku hałasu.

***

Riven w pośpiechu zakładał grubą bluzę z kapturem i buty. Na zewnątrz było okropnie zimno, w końcu listopad. Przeczesał włosy, po czym rozejrzał się. Miał nadzieję, że nikt go nie widział. Odwrócił się w kierunku drzwi i delikatnie nacisnął klamkę.


    - Znowu? - usłyszał dobrze znany mu głos. Westchnął zrezygnowany.
    - Co? Będziecie mi prawić kolejne kazanie? - zapytał, krzywiąc twarz. Był wściekły. Tak się dzieje już od dłuższego czasu.
    - Gdybyś wiecznie nie uciekał, nie musielibyśmy Ci tego wszystkiego tłumaczyć na okrągło. - Kate ponownie podniosła głos. Od zniknięcia Lily przez kilka pierwszych dni każdy szukał blondynki. Jednak nie udało się nikomu trafić na jakikolwiek ślad z jej strony. Jednakże wampiry nie przebudziły jeszcze Czystokrwistych. Gdyby tak się stało, każdy mieszkaniec jakiejkolwiek strefy byłby zagrożony. Wszyscy z całą pewnością by to zauważyli. Czarnowłosy jednak się nie poddał. Nie zaprzestał poszukiwań. Codziennie wymykał się do Strefy piętnastej, gdyż to było główne siedlisko krwiopijców.
    - Dlaczego zrezygnowaliście? - spytał, patrząc na kobietę złowrogim spojrzeniem.
    - Ponieważ to daremne. Na razie robimy, co możemy. - Brązowowłosa starała się mówić spokojnie, żeby nie wszcząć kolejnej kłótni. Z jej punktu widzenia Riven zachowywał się jak dziecko, któremu ktoś ciągle zabierał cukierki. Jednak z drugiej strony, Kate go podziwiała za determinację.
    - A po kiego mi informacje o Czystokrwistych?! - Czarnowłosy jednak nie wytrzymał i zaczął krzyczeć. - Ja wiem tylko jedno, Lily grozi niebezpieczeństwo i wszyscy, zamiast ją ratować, siedzicie bezczynnie na tyłkach i próbujecie się czegoś dowiedzieć!
    - Uspokój się. - powiedziała Kate.
    - Wiecznie tylko spokój i spokój! - prychnął chłopak, odwracając się plecami do brązowowłosej. - Powinniśmy zacząć działać. - dodał, po czym szybko otworzył drzwi i wyszedł pośpiesznie.
    Kate westchnęła. Nie miała siły, żeby się z nim więcej sprzeczać.
    - Riven? - usłyszała. Ken podszedł do niej i patrzył na nią w oczekiwaniu na odpowiedź.
    - Przed chwilą wyszedł. - oświadczyła kobieta, opierając się o ścianę. - Nie idź za nim. Jest obdarzonym ziemi, ale skubany szybko biega. Nie dogonisz go.
    - Ciągle jest zły?
    - Oczywiście. Nie uspokoi się, dopóki nie znajdzie jakiegoś śladu po Lily. - mimowolnie uśmiechnęła się, mówiąc to. Cztery miesiące to dużo. Przynajmniej jak dla niej. Nie mieli dostępu do większości informacji. Jedyne, co było pewne, to fakt, iż Czystokrwiści są niebezpieczni. Maddy wspomniała, że Pionek może być czymś w rodzaju ofiary, żeby móc wybudzić krwiopijców ze snu.
    - Heh, - westchnął blondyn. - głupi Romeo.
    - Pójdę sprawdzić...
    - … co u Vaice'a. - Ken zaśmiał się, spoglądając ukradkiem oka na Kate. - Leć już, bo Ci ucieknie.
    Kate tylko wykrzywiła usta w sztucznym uśmiechu i pobiegła na górę.

    ***

    Laurel siedziała na kanapie w głównym salonie. Wypatrywała wzrokiem Meredith. Duch rudowłosej nie chciał się ostatnio ukazywać. Tak samo jak Richard Moon, tajemniczy mężczyzna z przeszłości. Jasnowłosa nadal nie znalazła odpowiedzi na jego pytania. Dusza astralna nie dawała po sobie żadnego znaku swego bytu. To okropnie wkurzało Laurel. Tak bardzo chciała wiedzieć więcej. Kim był Richard? Dlaczego jej się ukazywał? I co ważniejsze, co planował przez to przekazać? Tyle pytań, lecz odpowiedzi nie ma. Myśl o tym wszystkim przyprawiała dziewczynę o ból głowy.
    - Cześć. - głos Kena wyrwał ją z rozmyślań. Chłopak przysiadł się do niej na kanapie.
    - Hej. - odparła chrypliwie jasnowłosa. - Arthur wrócił?
    - Jeszcze nie. Zamierzam po niego pójść, bo boję się, że Strażnicy mogli go dopaść. - zaapelował blondyn, wzdychając.
    - Mogę iść z Tobą? Strasznie mi się nudzi. - zapytała Laurel, siląc się na uśmiech. Naprawdę to wolała zostać i nadal czekać na jakikolwiek znak od ducha przeszłości, ale myśl o zostaniu samej w rezydencji z pół obecnym duchowo Vaice'm, Kate i Maddy, nie uśmiechała jej się.
    - Nie, - rzekł szybko Ken. - za duże ryzyko. Jeśli okażę się, że Strażnicy naprawdę go złapali, będziesz w niebezpieczeństwie. Nie chcę mi się bronić jeszcze Ciebie.
    - Jestem już dorosła, przestań traktować mnie jak dziecko! - oburzyła się dziewczyna.
    - Laurel, nie umiesz walczyć.
    - Umiem! Sam mnie przecież uczyłeś!
    - To było ponad dwanaście lat temu. - Ken przede wszystkim starał się zachować spokój. Nie zamierzał wywoływać kolejnej kłótni.
    - Będziesz teraz rozpamiętywał przeszłość? - spytała jasnowłosa, wstając z kanapy. - Jak widzisz, pomimo przeciwności losu, ciągle żyje. Dlaczego nie miałabym chociaż spróbować stawić czoła Strażnikom, czy nawet Defektom?
    - Ponieważ jesteś niedoświadczona.
    - To dlaczego nie pozwalasz mi pójść i coś zrobić?
    - Bo nie chcę powtórki z katastrofy! - Ken niemal krzyknął. Wstał z kanapy i stanął twarzą do Laurel, patrząc na nią ostro.
    - O co Ci chodzi? - jasnowłosa nie powstrzymała się od kolejnego pytania. Zmarszczyła czoło, dokładnie obserwując zachowanie kolegi.
    - Mogłaś być teraz na miejscy Meredith! - wymamrotał ze złością blondyn. - Nie zamierzam po raz kolejny wystawiać Cię na takie niebezpieczeństwo. - po tych słowach odwrócił się i wyszedł z pomieszczenia. Pozostawił Laurel kompletnie zdziwioną. Cała sytuacja wydawała jej się nie na miejscu. Mimo wszystko chciała podszkolić się i pomóc innym walczyć. Vaice był człowiekiem i brał udział w tego typu bójkach. Bił się jak obdarzony, którym nie był.
    Chciała się uśmiechnąć na wspomnienie szczęśliwego rodzeństwa. Kiedy Gabriel wrócił, każdy był zadowolony, mimo iż potem został on im zabrany przez wampiry. To rozpamiętywanie przeszłości sprawiło, że przypomniała sobie legendę, o której wspomniał Vaice. Złodziej Darów, który spełni jedno Twoje życzenie, w zamian za to, że porzucisz bycie Obdarzonym. To było absurdalne dla Laurel. Za nic nie chciała oddać swojej mocy. Przywiązała się do niektórych duchów i szkoda by jej było, gdyby nie mogła ponownie porozmawiać z Meredith.

    ***

    Riven wszedł do Strefy Piętnastej. Miał ogromne nadzieje na spotkanie jednego z tej czwórki wampirów, które uprowadziły Lily. Nie chciał zaprzestawać poszukiwań. Zbliżała się zima. Dobry miesiąc temu blondynka obchodziła urodziny. Ciekawiło go, czy ona jeszcze żyje. Nie chciał dopuścić do siebie takiej myśli, ale nie mógł przestać zaprzątać sobie tym głowy.
    - Cześć. - przed jego oczami pojawiła się mała wampirzyca. Elizabeth wyszczerzyła kły w szerokim uśmiechu.

    ______________________________________
    Witajcie! Rozdział nieco krótszy od pozostałych, na dodatek nie specjalnie dużo się w nim dzieje... cóż, on po prostu musiał się pojawić. Zauważyłam, że wywołałam małe zamieszanie jeśli chodzi o zakończenie poprzedniego rozdziału. I faktycznie, mieliście racje, końcowa scena pasuje bardziej tutaj jako początek. Dlatego też usunęłam tamto zakończenie i wstawiłam je tutaj jako rozpoczęcie. Mam nadzieję, że rozdział się spodobał. Do Kurovalkyrii: Moja droga, nie bój się, nie zamierzam powtarzać tego wątku z poprzedniego opowiadania. Wiem, że to całkowicie by zepsuło serię „Strefy 27”.
    Pozdrawiam ;D
    Edit: bpoprawiłam już kolor tekstu, więc da się już wszystko przeczytać :)

13 komentarzy:

  1. Hejka!
    Akuku! Puk, puk! Zgadnij kto to? To ja, secondvisage haha :D

    A teraz na serio, pojawiam się, jak Filip z Konopi niezapowiedziana, ni z gruszki ni z pietruszki, ale grunt, że jestem! :D A teraz tak, wiem, że byłam na niezapowiedzianych wakacjach i przepraszam za to. Proszę nie bić! Będę grzeczna! :).

    Rozdział świetny! Właściwie mi również skojarzyło się coś tak trochę z poprzednim opowiadaniem, ale skoro mówisz, że będzie inaczej, to trzymam za słowo. Przynajmniej nie jestem sama, która tak ma.

    Biedny Riven, wciąż nie może się pozbierać po zaginięciu Lily. Według mnie to cztery miesiące to nic. Nawet rok może nic nie poskutkować, wiec w ogóle nie rozumiem Kate, która się tak dziwi, dlaczego on dalej ją szuka. No, ale to moje zdanie.

    Dlaczego Ken ma tak na imię? To mnie zastanawia odkąd się pojawił w opowiadaniu. No, ale nieważne, bo miałam mówić o fajnych zdolnościach Laurel. Czy mi się tylko wydaje, czy w poprzednim opowiadaniu ta dziewczynka też miała tak na imię? No, więc te zdolności. Zawsze zastanawiałam się, jak by to było rozmawiać z duchami, w sumie z jednej strony fajna umiejętność, ale gdybym miała pogadać sobie z takim czymś, kiedy on sobie tego życzy i się łaskawie ukarze, to chyba dostałabym jebla, więc Laurel w moich oczach naprawdę zyskała, bo co, jak co, ale cierpliwość to też cnota.

    Świetny gif strasznie mi się podoba. A, i jeszcze chciałam wspomnieć, że przez czcionkę nie da się czytać. Musiałam przekopiować sobie do Worda cały tekst, aby go przeczytać. Rodziłaby zmienić kolor, bo całkowicie staje się przez to tekst niewidoczny – to tak na marginesie.

    Zapraszam również do siebie, bo postanowiłam powrócić do pisania. Już za niedługo ukarze się początek. Również polecam dodać się do obserwowanych, bo stary blog się zepsuł i pomimo, że to ta sama demona i niby wszystko jest takie same, to to inny i nowy blog.

    Czekam na następny.

    ~ secondvisage, heksville.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej hej, dziękuje za komentarz, jestem i u Ciebie :3 Cieszę się, że dodałaś nowy ^^ Od wczoraj tak zaglądałam i myślałam, kiedy się pojawi notka ^^
    Cóż, nie dziwię się że Riven jest tak zdeterminowany by poszukiwać Lily. Zdziwiłam się, że nikt poza nim nie próbuje czegoś zrobić. W zasadzie, to nie oni szukają informacji, tylko Arthur. Bo to on ciągle wymyka się do biblioteki i sprawdza wszystko. Ich zachowanie mnie dziwi i jednocześnie martwi. Zupełnie, jakby dziewczyna nie miała dla nich tak dużego znaczenia. Przynajmniej tak to zrozumiałam. Jej brat zaszył się w pokoju, zachowując się tak, jakby jego poczynanie miało pomóc siostrze. Ugh! Teraz to mnie wszyscy wkurzyli :c Oprócz Rivena i Kena, nie wiem dlaczego blondyn mnie nie rozdrażnił. xD
    Coś mi się wydaje, że Ken ma jakieś tajemnice i że po części to jego winą jest śmierć Meredith. W sumie, skoro znał wcześniej Laurel i i ją, to właśnie coś tu mogło zajść xD ugh, chyba moje zdania są bez sensu :c
    Przeczuwam kłopoty wraz z pojawieniem się tej małej wrednej wampirzycy. Nosz nie lubię jej! Mały bachor :c Mam jakąś cichą nadzieję, że zginie xd
    Pozdrawiam i życzę weny ^^ Czekam na następny :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Aj tam! Ja wiem, że Lilly żyję! Moja niezawodna intuicja mi tak podpowiada wiec jeśli tak jest to ja się nie mylę. Zatem, droga Jane (swoją drogą boski pseudonim) bujać to ja, ale nie mnie. Chociaż.... Tak naprawdę... Nikt nie wie, czy tak faktycznie jest. Może nasza protagonistka juz dawno hasa po łące jako zwampirzony potworny potwór? No bo po kiego penisa by im ona była potrzebna? I jakie właściwie korzyści odnieśli by pijawki jeśli by ją zwampirzyli? Moim zdaniem żadnych, więc laska jest im bardziej potrzebna żywa niż Martwa niż nieumarła. Więc mowie tak : Lilly na jakieś dziesięć procent żyje. To tylko przypuszczenie ale dlaczego oni nie mogą się tego domyślić?! Co za ameby! I przez cztery miesiące nikt jej nie szukał?! Co oni uznały ze dziewczyna nie żyje to można mieć totalnie wyjebane? Niech oni zaczną myśleć, a przede wszystkim ją szukać, a nie użalać się nad swoim losem. Co z nich za przyjaciele, którzy się nie martwią o los pionka (grrrr)? Pozdrawiam i czekam na następny i przede wszystkim jakieś poszukiwania dziewczyny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Krótki, krótki rozdział. Zbiera mi się na smutki, bo w samym rozdziale też panuje wisielcza atmosfera. Nic tylko rzucić się z mostu :-/ Ale cztery miesiące? Trochę dziwne, że siedzieli na tyłkach i nic nie robili tylko czekali na zabawienie niebios. Mam nadzieję, że teraz się zbiorą zwłaszcza po tym jak Rivenowi objawiła się ta mała pijawka – Liz.
    Ken trochę mnie zaskakuje. Czy on jest... Troskliwy? Względem Laurel? Rozumiem, że nie chce powtórki z Meredith, ale trochę chyba przesadził?! Cóż, kto go tam wie?! ;)
    A Kate chyba mocno zbliżyła się do Vaica. Hm, hm romansik kwitnie :>
    Mam pełno obawy co do Arthura. Ten gość w końcu musisz wpakować się w kłopoty. Uważam, że przypuszczenia Kena są słuszne.
    No to czekam na kolejny i życzę dużo, dużo weny
    Buziaki, Inna :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaczynając czytać miałam dziwne wrażenie, że to już zostało powiedziane... Dobrze, że przesunęłam tekst i zobaczyłam Twoje wyjaśnienie pod notką;D W każdym razie nie zazdroszczę im, że nie mają od Lily żadnego znaku życia. To musi być naprawdę koszmarne. Budzić się i zasypiać w takiej nieświadomości. Wcale się nie dziwię, że Riven tak wariuje, że Vince nie ma na nic ochoty i nawet nie stara się udawać, że jest normalnie. Są załamani i bardzo dobrze to pokazałaś.
    Uważam, że i Kate i Riven mają rację. Z jednej strony takie łażenie do stref jest bez sensu i można się tylko na niebezpieczeństwo narazić, więc lepiej pozostać na miejscu i szukać informacji w inny sposób, a dopiero gdy się czegoś dowiedzą to wtedy ruszyć na pomoc. Ale z drugiej... taka bezczynność może naprawdę dobijać. A może podczas wędrówek znajdzie się ktoś, kto wie cokolwiek na temat Lily? Dlatego nie dziwię się Kate, że chciała zatrzymać Rivena, ale nie dziwię sie też Rivenowi, że poszedł.

    Ciekawa jestem, co się z nim stanie. Wampirzyca go zaatakuje? Udzieli informacji o Lily? Ah... boję się, bo ciągle mam w głowie tą wizję, w której Riven umiera :(


    Pozdrawiam i czekam na następny!:*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak ja uwielbiam tą małą wampirzycę...i w dodatku zamknęłaś rozdział w takim miejscu, niewybaczalne Droga Autorko. Dobrze, że nie zamierzasz zastosować takiego wątku jak w poprzednim opowiadaniu. Bardzo się z tego cieszę i dzięki temu coraz bardziej intryguje mnie Twoje opowiadanie i co zamierzasz zrobić z Lily.
    Postawa Rivena jakoś mnie nie zdziwiła, no bo w końcu kochał Lily i to jasne, że nie podda się i nadal będzie ją wytrwale szukać. No i co ? Spotkał tą małą wariatkę Elizabeth i ciekawe co mu powie? Sądzę, że blondynka żyję, ale co z nią się dzieje? I chyba każdy czytelnik niecierpliwi się co do jej postaci, a tu pozostaję nam czekać. Co do zachowań pozostałych bohaterów. Vaice jako brat cholernie na pewno martwi się o swoją młodszą siostrę. Przez cztery miesiące on i Maddy żyją w ogromnym niepokoju co do życia Lily. Ciekawe czy Arthur odnajdzie jakąkolwiek informację co do Czystokrwistych, sama chętnie wgłębiłabym się w ten temat. O co tu tak na prawdę chodzi? Do czego to wszystko zmierza?
    Ken zakończył dialog z Kate dość tajemniczo. Czyżby Kate jednak coś wyraźnego poczuła do brata Lily? :)
    No dobra Jane, niech się już Lily odnajdzie bo ja chcę stare stosunki między Kenem a Rivenem i oczywiście chwile uniesienia Lily i Rivena. Od poprzedniego rozdziału krąży na tym blogu taki smutek, a za oknem taka pogoda, że się wszystkiego odechciewa. Zrób coś z tym! Oczywiście z opowiadaniem, bo na pogodę to nikt z nas nie ma wpływu.
    Pozdrawiam
    KV

    OdpowiedzUsuń
  7. Fakt, rozdział krótki ale nie da się na dłużą metę pociągnąć takiego smutnego tematu. Bo naprawdę jest tutaj tak smętnie i ech.. no smutno. Co się im w końcu dziwić? :( No ale teraz mam sprawę do reszty ekipy: cztery miesiące? Serio CZTERY? Przez tak długi czas siedzieli z tyłkami w bezruchu? Rozumiem rozpacz itd. no ale niech się wezmą w garść. Nie możliwe żeby Lily umarła! więc niech wezmą cztery litery do pionu i za nią idą. Niech błądzą gdziekolwiek byle by nie być biernym. Dobrze, że chociaż Riven się nie użala nad losem (dzięki Bogu) tylko coś kombinuje..
    Dobra wylałam swoje żale ;)) Teraz czekam na więcej i więcej, i więcej itd. ;D
    Pozdrawiam ;*
    PS No bym zapomniała wspomnieć o małym, cholernie denerwującym wampirku. Gdy Liz się zjawia są kłopoty, ale też większa akcja co mi się spodobało. Od razu jakieś poruszenie, tylko czemu na końcu? :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej hej :)
    Jakoś tak mi się smutno zrobiło po tym rozdziale...wszyscy tacy zdołowani i jeszcze ta kłótnia...Zdecydowanie jeden z najsmutniejszych rozdziałów tutaj. Ale pocieszam się myślą, że Lily jednak żyje, bo przecież gdyby umarła, a co za tym idzie, Czystokrwiści by się pojawili, to coś by się działo, a skoro od tylu miesięcy jest spokój, to chyba jeszcze do tego nie doszło. no i mam nadzieję, że nasza ekipa do tego nie dopuści! I niech Arthur wreszcie coś znajdzie, proszę! O Boże, sorry, emocje mnie ponoszą xD Ale poważnie. Bo to wygląda tak, jakby oni siedzieli tylko na tyłkach i rzeczywiście nic nie robili, tylko jeden Riven codziennie wychodzi jej szukać. A przecież oni i tak nie mają nic innego do roboty, więc zamiast siedzieć w domu Arthura to powinni się ruszyć! Wystarczy, że sam Arthur szuka informacji w książkach, co moim zdaniem nie przyniesie efektów, ale może...
    No i jest Lizz! Jak ja ja lubię! Wiem, powtarzam to po raz kolejny, ale ona naprawdę jest przesłodka xD
    Dobra, lecę. Wybacz, że komentarz taki nieskładny, ale chciałam dać znać, że przeczytałam a głowę mi rozsadza i nie mam jakoś weny na pisanie czegoś bardziej sensownego xD
    Ściskam :*

    OdpowiedzUsuń
  9. No fakt, zgodzę się, że było nieco krótko, ale co tam. Raz wychodzi dłużej, raz krócej. ;)
    Rozdział jest przygnębiający. Minęło tyle miesięcy, a oni dalej nic nie zrobili. Chyba pisałam o tym poprzednio, ale to trochę dziwne, że głównie siedzą z tyłkami. Okej szukają informacji, ale jak widać to nie wystarcza. Tak jak Riven nie poddałabym się jeśli chodziłoby o ukochanego. Szukałabym go do upadłego, dopóki nie utraciłabym ostatniej nadziei. Podziwiam i pochwalam zapał Rivena. Moja intuicja cicho podpowiada mi, że Lily wciąż żyje, bo te wampiry czekają na jakąś szczególną okazję ;) ale co się stanie, tego przewidzieć nie potrafię.
    Spodobała mi się postać Złodzieja Darów. Co prawda jeszcze nie wystąpił, ale to byłoby ciekawe. Jedno życzenie w zamian za utratę swojego daru. Jestem ciekawa czy Laurel zmieni kiedyś zdanie. Teraz twierdzi, że nie oddałaby zdolności, ale może pewnego dnia? W końcu zależy od tego jaki to dar, niektóre z nich mogą być przecież przekleństwem. A wracając na chwilę do kwestii ukochanej osoby... Byłabym w stanie poświęcić swój dar, gdyby moim życzeniem miał być ratunek kogoś kogo się kocha. Wszystko zależy od powodu, dla którego ktoś decyduje się na taki układ. Ten pomysł jest wspaniały ;>
    Oczywiście Riven jak zwykle podejmuje ryzyko. Żeby samemu chodzić do strefy wampirów? Nieco nieodpowiedzialne, no ale skoro nie może liczyć, na żadnego z przyjaciół, którzy byliby tuż przy nim. Wszyscy zamienili się w jakieś posępne mimozy. Wiedziałam, że z tej samotnej wyprawy nie wyniknie nic dobrego. I miałam rację - pojawiła się Liz. No kochana uwielbiasz nas trzymać w napięciu. Ja nie wytrwam do następnego rozdziału! Muszę wiedzieć co się z nim stanie! I to od zaraz! Dlatego życzę wodospadu weny i pisz szybciutko ;>
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział, świetny. Szkoda, że nie wiemy co jest z Lily. Dziwie się im, że są tak opanowani, przecież nie zerwali się do żadnej walki... Co tam robi Elizabeth? Skoro, niea jeszcze czystokrwistych to Lily jeszcze, żyję tylko dlaczego ona została pionkiem. Wyszło ci bardzo dobrze, mi długość odpowiada. Czekam na kolejny i zapraszam do mnie na nowy rozdział alex2708.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Witaj. ;)
    Skomentuję krótko, bo jeszcze chciałabym przeczytać najnowszy rozdział. ;)
    Smutny ten rozdział, a przynajmniej ja mam takie odczucia po przeczytaniu go. Lily nie ma...tyle czasu minęło i żadnej wieść on niej. Na pewno żyje, tak podejrzewam, no bo jakżeby inaczej...czemu nikt jej nie szuka oprócz Rivena? :/
    Ech...no i znowu ta wampirzyca. Małe to, a takie przebiegłe. Dobra, lece czytać kolejny wpis. ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jejku! Już tak długo nie ma z nimi Lily! Nie daje żadnych oznak życia! Co z nią się dzieje? Czy te wampiry coś jej zrobiły? Jak teraz musi się czuć Riven... Biedak. Nie dziwię mu się, że nie przestaje szukać ukochanej. Ja na jego miejscu też bym się nie poddawała. Zastanawia mnie, dlaczego to akurat Lily została tym pionkiem? Nie ma co! Czytam dalej :***
    madziula0909

    OdpowiedzUsuń
  13. Biedny Riven, musi naprawdę za nią tęsknić a tu żadnego znaku, nic. To straszne!
    W ogóle wszyscy muszą być w dosyć niewesołych humorach. ;/

    http://zasnute.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Coś Ci się spodobało? Masz jakieś sugestie? Nie wahaj się o tym napisać!
SPAM dodajemy w zakładce do tego przeznaczonej.