czwartek, 11 grudnia 2014

Strefa 27 - rozdział 17

~Rozdział 17
~Wyznanie, powrót i głębokie rozmyślania.

Grom z jasnego nieba? Miłość od pierwszego wejrzenia? Sama już nie wiedziała, jak mogła to określić. Jak wieczna miłość trwająca kilka lat. W ciągu jednego dnia wszystko działo się nagle. Nagle zaatakowała ją Liz, nagle została ugryziona, nagle Riven ją pocałował... Jak to jest obserwować kogoś, kogo kocha całą sobą, a nie można do niego dotrzeć? Samo patrzenie boli, niemal rozdziera serce. Czy nadal coś do niego czuła? Nawet jeśli, teraz będzie jeszcze trudniej. Czarnowłosy jest pewien, że został odtrącony. Jak ma mu udowodnić, że tak nie jest? Każdy jej gest może uznać za litość. To nie będzie w porządku. Jak wytłumaczyć mu to nieporozumienie? Bała się z nim rozmawiać. Za każdym razem, kiedy tylko go widziała, przypominała sobie swoją wizję zapowiadającą śmierć jej przyjaciela. To wspomnienie boli. Jest jej trucizną na duszy. Tylko ona o niej wie. Czy zdusić to w sobie? A może podzielić się okrutną przyszłością? Jeżeli czegoś nie zrobi, Riven umrze. Ale dlaczego? Co sprawi, że będzie podążał za ogniem? Bez tej wiedzy jest bezbronna, nie może nic zdziałać.
Co chce zrobić? Uratować go...
Co może zrobić? Nic...

***

Kate dostawała nerwicy. Brat Lily nieustannie próbował z nią rozmawiać. A każda rozmowa sprowadzała się do zaproszenia jej na randkę. To irytujące, przynajmniej dla niej. Na razie udało jej się zgubić Vaice'a. Znajdowała się teraz w kuchni i postanowiła nalać sobie wody. Dopiero po chwili wpadła na ciekawy pomysł. Jej darem jest czytanie z ludzkich serc. Nie z umysłu, serca. Nie dowie się, o czym w danym momencie myśli człowiek, dowie się natomiast, co zamierza, albo jakie są jego uczucia. A co najciekawsze? W drużynie jest Telepata. Ktoś, kto potrafi zrobić dokładnie na odwrót. Telepatie łatwo jest oszukać. Wystarczy nie myśleć o czymś. Niby proste, ale jak przyjdzie co do czego, to każdy okazuje się winny. Brązowowłosa westchnęła. Upiła łyk napoju, spoglądając w ścianę.
    - Wreszcie cię znalazłem! - ten głos sprawił, że o mało co nie wypluła wody z powrotem do szklanki. Brat Blondynki podszedł do niej.
    - Czy Ty masz radar we łbie? - zapytała sarkastycznie, odkładając naczynie do zlewu. - Dlaczego nie odpuścisz? Znajdziesz sobie inną dziewczynę, która pewnie zaraz ulegnie twojemu „urokowi”.
    - Cóż... cale nie znajdę drugiej takiej jak Ty.
    - I tego Ci właśnie życzę. Widzisz, jaka jestem dla Ciebie miła? - dodała Kate.
    - No ale czemu? - Vaice przywdział minę zbitego psa. Brązowowłosa chciała się uśmiechnąć, ponieważ faktycznie, teraz wyglądał całkiem słodko.
    - Bo nie. - odpowiedziała, starając się zachować poważny wyraz twarzy.
    - Nawet nie próbujesz ze mną gadać... - mamrotał Brat Lily. Kate miała go naprawdę dość. Jednak po chwili spojrzała na niego i postanowiła wyczytać z serca jego zamiary. To, co udało jej się wychwycić, zaskoczyło ją. Vaice naprawdę chciał ją poznać. Fascynowała go, gdyż jako jedyna nie wzdychała na jego widok. Niby teraz powinna się dąsać o to, ale jakoś tak... nie mogła. Może źle go oceniła?
    - Dziwny jesteś. - rzekła, starając się opanować rumieńce na twarzy. Po chwili milczenia wyszła z kuchni i udała się do salonu. Spotkała tam Blondynkę, która patrzyła na sufit.
    - Coś taka skupiona? - zapytała Kate, siadając na kanapie obok Lily. - To Laurel widzi duchy, nie? Nawet nie gadaj, że też zaczynasz je dostrzegać. - zaśmiała się z nadzieją, że wybudzi Blondynkę z dziwnego transu.
    Będzie jak lalka.
    Brązowowłosa zaczęła się poważnie obawiać.
    - Nie panikuj. - niemal podskoczyła, kiedy Lily wydała z siebie dźwięk. - Ciągle kontaktuję.
    - Zapytałam się Ciebie, dlaczego jesteś taka skupiona? - powtórzyła Kate.
    - Myślę.
    - Ty myślisz? Naprawdę?! - Brązowowłosa udała zdziwienie, żeby choćby wkurzyć dziewczynę, co niestety jej się nie udało. Westchnęła i postanowiła udać się do swojego pokoju.

    ***

    - On tak cały czas? - zapytała Maddy, podchodząc do Kena. Trzymała w ręku kosz z zerwanymi ziołami, o które poprosił Arthur. Oboje spoglądali na Rivena, który wyglądał jak wyjęty z pralki. Zapatrzony był w przestrzeń.
    - Romeo ma doła. - oświadczył Blondyn, ostrząc patyk.
    - A Ty znowu tym kijkiem będziesz wampiry mordował? - dodała Brązowooka.
    - Przezorny zawsze ubezpieczony.
    - Ostatnio coś nie miałeś okazji nim pomachać, nie? - zaśmiała się Maddy, ponownie kierując wzrok na Czarnowłosego. - Może z nim pogadasz?
    - A czemu ja? - spytał Ken, odrywając się od wcześniejszego zajęcia. - Jak ma doła, to niech idzie do Lily.
    - A czemu akurat do niej? - zainteresowała się Brązowooka. - Ty coś sugerujesz?
    - Nie zauważyłaś?
    - Czego?
    - Jak Riven robi do niej maślane oczka. Stąd Romeo.
    Maddy uśmiechnęła się lekko.
    - Tak czy siak, pogadaj z nim. - rzuciła szybko, po czym udała się do mieszkania. Ken westchnął, po czym podszedł do Czarnowłosego.
    - Romeo, co Ci jest? - zapytał z lekkim uśmiechem na twarzy.
    - Nie nazywaj mnie tak. - odparł Riven, nadal wpatrując się w nicość.
    - Masz doła? Zawołać Lily, żeby cię pocieszyła? - zaśmiał się Blondyn. Po chwili jednak zauważył, że Czarnowłosy jeszcze bardziej posmutniał. - To o nią chodzi?
    - Weź idź strugaj patyki, a nie przesłuchuj mnie. - Riven westchnął. Nie miał ochoty na rozmowy.
    - Nie pójdę sobie, dopóki nie odpowiesz na moje pytania.
    - Jak na komisariacie... ale obiecujesz, że potem dasz mi święty spokój?
    - Jasne. No więc, wyjaśnij mi szczegółowo, co się stało. - powiedział Ken. Po chwili jednak starał się powstrzymać śmiech, kiedy Czarnowłosy odwrócił wzrok. Co oznaczało, że chciał ukryć rumieniec. - Do czegoś doszło?
    - N-nie... - wymamrotał Riven.
    - Kłamiesz. - dodał Blondyn. - Pomyślmy... masz doła, chodzisz jak zombie... a może ona Cię pocałowała?! - wywnioskował w końcu.

    - Poniekąd...
    - Co ma znaczyć to „poniekąd”? - Ken uniósł jedną brew do góry.
    - Ja... - Czarnowłosy zaniemówił. - Ja ją... pocałowałem... - rzekł powoli. Kiedy nie usłyszał żadnej reakcji, spojrzał na Blondyna, który wpatrywał się w niego z szeroko otwartymi ustami.
    - O w mordę. - powiedział Ken. - Idę po Vaice'a, bijemy świnię! - uśmiechnął się szeroko. - Ale, ale... czemu jesteś z tego powodu taki załamany? I nawet nie pierdol, że Cię odrzuciła, bo w to za Chiny nie uwierzę!
    - Odrzuciła... - zaapelował Riven, ponownie patrząc w przestrzeń. - Przeze mnie płakała.

    ***

    Lily siedziała na kanapie w głównym salonie, oglądając ściany. Na niczym innym nie mogła się skupić. Ciągle myślała o wizji, która ją naszła podczas...
    Potrząsnęła głową, próbując opanować umysł. Za każdym razem, kiedy przypominała sobie o pocałunku, robiła się cała czerwona. Dlaczego tak bardzo to przeżywała? No ba, wiadomo. Kochała go, ale jeszcze wcześniej chciała z niego zrezygnować. Nie wiedziała, co ma teraz zrobić. Jej serce nadal dla niego biło. Gdyby tylko szybciej wykonał pierwszy ruch, może ta wizja nigdy by jej nie nawiedziła. Blondynka westchnęła i wzięła jedną z poduszek, leżących na kanapie. Przytuliła ją, zakrywając swoją twarz.
    - Riven, idioto... - wymamrotała, padając na mebel.
    - No za mądry to on nie jest, ale może nie od razu idiota. - Wstała z miejsca jak oparzona, na dźwięk głosu Kena.
    - Jak długo tu jesteś? - zapytała speszona Lily.
    - Długo. - odparł szybko Blondyn, przysiadając się do niej na kanapie. - Opowiesz mi, czemu nazywasz Romea idiotą?
    - Nie. - rzekła szybko.
    - Już jedną wersję słyszałem. - pochwalił się Ken, szczerząc zęby. Lily zarumieniła się i ponownie zakryła twarz poduszką.
    - Wszystko? - zapytała.
    - Prawie. Jest jednak rzecz, w którą nie uwierzę, dlatego przychodzę do Ciebie. - powiedział Blondyn. - Odrzuciłaś Rivena? Czy może Romeo znowu coś przekręcił i ja mam wszystko naprawiać?
    - Nie odrzuciłam... - wyszeptała, wystarczająco słyszalnie.
    - Czyli, że co?
    - To, co słyszysz. - odparła oschle. - Nie muszę Ci się zwierzać, jeśli nie chcę.
    - Tyle chciałem wiedzieć. - Uśmiech Kena poszerzył się. - Romeo, słyszałeś?! - krzyknął, a słowa przez niego wypowiedziane, doprowadziły Blondynkę do zakłopotania. Spojrzała w kierunku, w którym spoglądał Ken i faktycznie, na progu drzwi do kuchni stał Czarnowłosy. Lily natychmiastowo uderzyła Blondyna poduszką, doprowadzając go do niekontrolowanego śmiechu. Po chwili wstała z kanapy i wyszła na zewnątrz.
    - Mówiłem już, jak bardzo was uwielbiam? - zapytał Ken, patrząc na zdziwienie Rivena.

    ***

    Lily oparła się o pień najbliższego drzewa, oddychając ciężko. Odbiegła kawałek od domu Arthura, żeby mieć pewność, że nikt jej tu nie znajdzie. Potrzebowała chwili ciszy, samotności. Musiała uspokoić serce, które chciało wyskoczyć jej z piersi. Westchnęła. Przeklęła Kena za ten dowcip. Chętnie by go teraz udusiła. Nagle przypomniała sobie ostatni atak małej Liz. Na ręce nadal miała ślad, zakryty bandażem, po jej ugryzieniu. Musiała wrócić do mieszkania, jednak obawiała się teraz spotkać Rivena, bardziej niż kiedykolwiek. Wróci, ale chciała znaleźć miejsce, gdzie prawie nikt nie będzie jej szukał. Laboratorium Arthura!

    ***

    Kate wyszła na zewnątrz i zaczęła oglądać nadchodzący zachód słońca. Ten czas szybko jej zleciał.
    - Hej. - usłyszała. Maddy podeszła do niej. - Co robisz?
    - Nic szczególnego. A co? - odparła jej Brązowowłosa, nie spuszczając wzroku z nieba.
    - Słyszałam, że stałaś się celem mojego brata. - uśmiechnęła się. - Współczułabym, gdyby nie fakt, że chyba naprawdę mu się podobasz. Za każdym razem, kiedy...
    - Daruj sobie. - przerwała jej Kate, gdyż poczuła, że zaczyna się rumienić. - Mało mnie obchodzi cokolwiek. Ale czekaj, On jest bratem Lily, co nie? Ty ich siostrą... ile wy mieliście rodzeństwa?
    - W rodzinie było nas piętnaścioro.
    - Fajni rodzice. - skomentowała Brązowowłosa. - I tylko Ty, Vaice i Blondyna przetrwaliście?
    - Nie. - Maddy posmutniała. - Był z nami jeszcze Gabriel. Ale niestety. Zginął, mając niecałe dziesięć lat. Zamordowany przez defekty.
    - W noc katastrofy? - zainteresowała się Kate.
    - Nie. Przetrwał z nami aż siedem lat.
    - Czyli, że kiedy defekty powstały, ten malec jeszcze nie umiał porządnie mówić?
    - Tak. Ale lepiej o nim nie wspominaj. Jego imię jest zakazane w Strefie dwadzieścia siedem. Odważni, którzy je wypowiedzieli, będą mieć na karku Lily. Bardzo przeżyła jego śmierć. Z resztą, Vaice był nie lepszy. Dobra, wrócę już.
    - Mhm...

    ***

    Arthur, po wielu próbach odmowy, wpuścił Lily do swojego laboratorium. Dziewczyna po prostu chciała posiedzieć w miejscu, gdzie będzie mogła pobyć sama ze swoimi myślami. Brunet jednak nie wiedział, jak ma się zachować w obecności osoby, będącej obserwatorem jego badań.
    - Ja tylko będę tutaj siedzieć. Postaram się nie przeszkadzać. - mówiła. Jednak po pewnym czasie zaczęła oglądać wszystko dookoła, co oczywiście nieco wkurzało Arthura.
    Lily była zdziwiona wyglądem pomieszczenia. Normalnie każde laboratorium jest ciemne i mroczne. Tutaj natomiast okna były duże, bez problemu mogłaby nimi wyjść na zewnątrz. Na wielu stołach, połączonych ze sobą, leżała sterta papierów i dziwnych probówek. Podeszła do ściany, na której porozwieszane były kartki. Serce zaczęło jej szybciej bić, gdyż natknęła się na plany stworzenia defektów. Projekt miał tytuł „Sztuczny Obdarzony”. Przeraziła się. Arthur pozamieniał niektórych ludzi w okropne, łaknące krwi potwory. Jednak jak On to zrobił? Nie wiedziała. Patrzyła po prostu na plany. Zacisnęła pięści. Nie była pewna, czy jest wściekła, czy przerażona. On stworzył defekty. W noc katastrofy, defekty zabiły wiele ludzi. Defekty zabiły jej małego brata. Zgodziła się współpracować z naukowcem tylko dlatego, że on prawdopodobnie może to naprawić. Ale czy tym zwróci życie ludziom, którzy zginęli tamtej nocy? Czy naprawi świat? Czy dzięki niemu Gabriel wróci? Nie. Na to wszystko jest jednak odpowiedź. Nie.
    - Nienawidzisz mnie? - usłyszała nagle głos Arthura, który zdawał się jej przyglądać od dłuższego czasu. Lily odwróciła się i rozluźniła ręce. Zagryzła wargi, zdenerwowana.
    - Nie nazwałabym tego nienawiścią. Skrzywdziłeś bliskie mi osoby za pośrednictwem Defektów. - odparła, starając się zachować kamienną twarz. - Możesz mi przynajmniej wyjaśnić, dlaczego?
    - My, ludzie, jesteśmy bezsilni, w porównaniu do was. Obdarzonych i wampirów. Stając się krwiopijcom, stajemy się członkami ich okrutnej korporacji, która chce przywołać jakieś inne wampiry z zamierzchłych czasów. Jednak Wy, jesteście niezależni.
    - Mój Brat jest człowiekiem. Nadal nie mogę zrozumieć, dlaczego zrobiłeś ten... no...
    - Gaz? - powiedział. - To miał być gaz, który miał zamienić ludzi w obdarzonych. Jednak coś poszło nie tak.
    - Wiesz, ile ludzi ucierpiało przez to?! Nie wiadomo nawet, czy Defekty są świadome tego, co robią.
    - Obliczyłem wszystko. Czterdzieści procent ludzkości zamieniło się w te bestie. - dodał Arthur. Lily była zdumiona, jak on może mówić o tym z taką obojętnością.
    - Mam tylko nadzieję, że uda się to naprawić. - postanowiła zmienić temat. Naukowiec przytaknął.
    - Muszę gdzieś wyjść. Możesz tutaj siedzieć, ale błagam, niczego nie dotykaj. - nakazał, po czym wyszedł z pomieszczenia.

    *** 

    Lily została sama. Podeszła do jednego z okien i obejrzała teren. Z tego miejsca był piękny widok. Tak bardzo zapatrzyła się w ogród, że nie zauważyła, że ktoś również na nią spogląda. Obejrzała się w tamtym kierunku i jej serce niemal wyskoczyło, a twarz zrobiła czerwona. Riven. Skuliła się pod oknem i w duchu modliła, żeby teraz tu nie przyszedł. Musiał siedzieć w ogrodzie, po prostu musiał! Poziom szczęścia Blondynki właśnie skakał z góry na dół. Nie wiedziała, jak ma teraz z nim rozmawiać. Co ma mu powiedzieć? Drgnęła, kiedy ktoś zapukał w okno. Była pewna, że to Czarnowłosy. Wstała chwiejnym krokiem i wyjrzała przez szybę. Tak, to On. Nigdy wcześniej nie czuła się taka zakłopotana. Wpuściła Rivena do środka.
    - Możemy porozmawiać? - zapytał chłopak.
    - Mhm... ale – zaczęła szybko. - masz prawo zadać maksymalnie trzy pytania! - dodała, starając się panować nad drżeniem jej głosu, co zresztą jej nie wyszło.
    - Zgoda. Moje pierwsze pytanie, dlaczego płakałaś? - rzekł, podchodząc bliżej i pesząc tym Lily jeszcze bardziej.
    - No bo...
    - Odpowiedz szczerze. - przerwał jej, gdyż spodziewał się kłamstwa.
    - W... Ja... Widziałam... - w głowie jej dzwoniło. Riven był blisko niej, co wprawiało ją w większe zakłopotanie. - Miałam wizję.
    - O czym ona opowiadała? - Czarnowłosy wykorzystywał limit swoich pytań.
    - O twojej śmierci! - rzekła, niemal krzycząc. Miała wrażenie, że mówi to wszystko tylko pod wpływem chwili. Słowa Blondynki kompletnie zaskoczyły Rivena. Chciało mu się śmiać. Pamiętał dzień, w którym zginął najmłodszy brat Lily. Dziewczyna nie chciała wtedy płakać, gdyż ubzdurała sobie, że będzie silna. Jednak wizja śmierci Czarnowłosego doprowadziła ją do łez.
    - Ostatnie pytanie. - zaapelował. - Lily... - w tym momencie nawet on się zarumienił. - Kocham Cię. Wyjaśnisz mi, jakie są twoje uczucia wobec mnie?
    Blondynka myślała, że zaraz wyskoczy z siebie. W sumie, byłoby łatwiej. Musi odpowiedzieć. Przełknęła ślinę i nabrała powietrza. Zakryła uszy.
    - Kocham... - wyszeptała. - Kocham Cię. - dodała głośniej. - Kocham.
    - A dlaczego zasłaniasz uszy? - spytał Riven.
    - Miały być tylko trzy pytania. - powiedziała Lily, przelotnie patrząc na jego twarz. Chłopak wyciągnął dłoń, żeby odsunąć jej rękę od głowy. Jednak Blondynka go wyprzedziła i rzucając się na szyję Czarnowłosego, pocałowała go. Riven był zaskoczony tym gestem, lecz po chwili objął ją w pasie i przyciągnął bliżej. Przyciskał Lily do siebie, jakby chciał, żeby dystans, który ich jeszcze dzielił, zniknął całkowicie. Oddalił się od niej w momencie, w którym usłyszeli trzask tłukącego się okna.
    Blondynka obejrzała się za siebie. Widok, który zobaczyła, przeraził ją. W laboratorium pojawiła się Liz.
    - No cześć. - rzekła wampirzyca. - Tęskniliście? - po tych słowach podbiegła do Lily.
    - Czego znowu chcesz?! - krzyknął Riven, mając nadzieję, że ktoś inny go usłyszał i zaraz tu przybędzie. Przez okno wszedł również inny wampir. Jason, ten krwiopijca z dziwną grzywką, zakrywającą mu połowę twarzy.
    - My do Pionka. Mamy dla niego prezent i pewną propozycję. - oświadczył wampir.
    - A może najpierw ujawnimy tożsamość Pionka, co? - zapytała Elizabeth. Do pomieszczenia wparowała Maddy i Ken.
    - Lily, - zaczął Jason. - a raczej Pionku, - uśmiechnął się ukradkiem. - chodź z nami.
    Blondynka rozszerzyła oczy. Jej obawy się sprawdziły. Jej siostra upadła na kolana i zakryła usta, żeby przypadkiem nie krzyknąć.
    - N-nie. - odparła Lily, ukradkiem oka spoglądając na resztę swojej grupy.
    - Jestem pewna, że zmienisz zdanie. - dodała Liz, śmiejąc się szaleńczo. Po chwili do laboratorium, przez okno, weszła jeszcze jedna osoba, która sprawiła, iż cały świat Blondynki, zamazał się. Riven patrzył na niego z niedowierzaniem.
    - Gabriel... - wyszeptał. Chłopiec uśmiechał się szeroko. Lily dostrzegła u niego kły.
    - Hej, siostro. - jego twarz wyraziła tęsknotę. - Lilcia, tak dawno cię nie widziałem.
    - Bądź wdzięczna. - powiedział Jason. - Gdybyśmy nie przemienili go w wampira, cztery lata temu, obecnie gryzłby kwiatki od spodu.
    - Gabriel... - wymamrotała Maddy, nie mogąc uwierzyć własnym oczom.

    ________________________________________________
    No hej :D
    Ostatnio mruczeliście, że rozdział był za krótki, tak więc nadrobiłam. Co prawda, dzieje się w nim strasznie dużo (podziw, jak wszystko zapamiętacie). Miałam umieścić w nim jeszcze jedną, ważną informację, ale postanowiłam ją przełożyć na następny rozdział.
    PS: U kogo już pada śnieg? Bo u mnie niestety, śniegu brak :( Daje tym razem gif z Evanescence, Nie mogłam się powstrzymać :3 
    Pozdrawiam i życzę wszystkim dużej ilości mandarynek ^^

13 komentarzy:

  1. Jestem tutaj pierwszy raz i nie za bardzo rozumiem o co chodzi z Defektami, całą strefą 27, etc. Tak, czy owak, rozdział mnie zainteresował i pewnie jeszcze tutaj zajrzę. Poza tym zdążyłam zżyć się z Lily i Rivenem i bardzo ucieszyło mnie to, co między nimi zaszło. Liczyłam na scenę pełną namiętności, a tu proszę, niemiła niespodzianka. Chociaż z drugiej strony zobaczenie się z Gabrielem...
    ps. u mnie również śniegu nie ma. Może jesteśmy z tych samych okolic xD. Mandarynek w sumie też nie ma. Niecierpliwie czekam na wigilię klasową. Już się kilka osób zadeklarowało, że przyniesie owoce ;) Nie zapominając o innych smakołykach, ale to już nie ma co się rozgadywać nie na temat :P
    Pozdrawiam, http://w-popiolach-igrzysk.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaczynam powoli lubić Kate… Chociaż może raczej nie nazwę tego „lubieniem”. Nie przesadzajmy. Po prostu już nie mam tak wielkiej ochoty odciąć jej głowy i rzucić wampirom na pożarcie. U mnie można to uznać za wielki krok w przód, bo naprawdę ciężko mi wybaczać innym zrobienie czegoś złego.
    No, ale Riven i Lily za niedługo naprawdę przyprawią mnie o zawał a w najlepszym razie o załamanie nerwowe. Niech oni wreszcie przestaną pierdolić. No i dobrze Riven, że wreszcie zainterweniowałeś. Zero podchodów, wal prosto z mostu. Nasze gołąbeczki ^^
    No… ale nigdy nie podejrzewałam, że z Kena taka swatka wyjdzie. Ja tam bym zaczęła i dla niego pary szukać ;D
    Ale tak. W tym rozdziale naprawdę dużo się dzieje. No pięknie >.< Czyli mamy Gabriela-wampira, Lily-pionka i trzy-cztery krwiożercze wampiry na przystawkę… -,- Jeśli nasza kochana drużyna wyjdzie z tego cało to będę im oddawała hołd przez resztę życia.
    Czekam na następny z niecierpliwością (wiesz, że nienawidzę, gdy kończysz w takich momentach ;-;) i życzę oceanów wenny :*
    Buziaki, Inna :3

    OdpowiedzUsuń
  3. O rany boskie, tyle emocji!
    Zacznę od tego, że bardzo polubiłam postać Kena;D Jestem pewna, że gdyby nie on to Riven nigdy nie odważyłby się pocałować Lily, a ona nie wyprowadziłaby go z błędu co do odrzucenia tego pocałunku. Ken od samego początku pchał ich do siebie, choć mógł stać z boku jak wszyscy i patrzeć jak się męczą przez swój strach i niepewność. Zdecydowanie to w ogromnej mierze jego zasługa i jestem mu za to wdzięczna!
    Natomiast stale nie mogę się przekonać do Kate. Jeśli ktoś ma być szpiegiem to wydaje mi się, że właśnie ona. Jest dziwna... Taka oziębła, wszystko chce wiedzieć, w wiele rzeczy się wtrąca i jeszcze ta dziwna rozmowa z Maddy. To dziwne, że poruszył temat Gabriela i on nagle pojawia się na samym końcu rozdziału. Czyżby to była sprawka Kate? Może współpracuje z wampirami? Pewnie gadam głupoty, ale to mi przyszło na myśl:D

    Pytanie, co teraz... Miało być tak pięknie! Wyznanie miłości, pocałunek... a tu te cholerne wampirzyska wszystko zepsuły! Oby tylko to nie był ten moment, który w wizji widziała Lily. Oby nic się im nie stało! Kurde, a najbardziej martwi mnie to, że sama Liz jest potężna i prawie nie do pokonania. A skoro przyszła z innymi wampirami to szanse Lily i Rivena są bardzo małe. Mam tylko nadzieję, że Garbiel nie pozwoli zrobić krzywdy siostrze.

    Ajajajaja! Nie mogę się doczekać następnego! Rozbudziłaś moją ciekawość do maksimum! ;D
    Pozdrawiam!:*

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak długo mnie nie było u ciebie... Wchodzę na twojego bloga i wydaje mi się, że linki pomyliłam czy coś, bo wizualnie bardzo się zmienił. Oczywiście na dobre, bardzo mi się podoba. Przed chwilą doczytałam wszystko, czego jeszcze nie przeczytałam no i mogę się brać za komentarz ;D
    Bardzo fajny początek. Taki... melancholijny, wprowadza w fajny nastrój. W następnych częściach rozdziału dość sporo się dzieje no i Ken jest uroczy <3
    Jestem ciekawa, jak sprawy potoczą się dalej. Gabriel raczej nie da skrzywdzić swojej siostry, przynajmniej taką mam nadzieję. Czekam na więcej :)
    Tradycyjnie życzę weny :*
    http://tommorow-is-beautifull-dream.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. To znowu ja. :3
    Faktycznie, dużo się dzieje w tym rozdziale. Tyle wszystkiego, akcji, emocji..
    Uwielbiam Rivena i Lily, są tacy słodcy, kochani i w ogóle. :P Kena także zaczynam coraz bardziej lubić. Fajny z niego bohater. A co do Kate...sama nie wiem. Jest jakaś taka inna niż wszyscy, zdystansowana..ona może być szpiegiem.
    I znowu pojawia się ta wampirzyca. Zawsze przychodzi tak niespodziewanie, lubię to.
    I tu mnie zszokowałaś...Gabriel? Jeszcze taki radosny...serio, zamurowało mnie.
    Twoje opowiadanie jest coraz to lepsze, czyta się je tak dobrze, że to aż niemożliwe. :P

    Mam nadzieję, że wybaczysz mi tą moją nieobecność, ale naprawdę ostatnio...źle ze mną tak jakby. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! Zapomniałam skomentować! Przepraszam, przepraszam! Przedwczoraj już przeczytałam i najwyraźniej zapomniałam o komentarzu! Masakra...Ale dobra, lepiej późno niż wcale, no nie? :P
    no i Pozachwycam się Rivenem i Lily :D Wyznali sobie miłość...szczerze mówiąc, to czekałam na ten moment i już własciwie to przez chwilę myślałam, że oni się nie pogodzą i Riv dalej będzie myślał, ze Lily płakała przez niego. Znaczy...Poniekąd płakała przez niego, ale dlatego, że widziała w wizji jego śmierć, a nie dlatego, że ją pocałował.
    Tak swoją drogą, to ciekawa jestem, czemu nie był zainteresowany tą wizją jego śmierci. Przecież to strasznie! Ale może on był po prostu w szoku, że Lily jednak go chce :D
    A Ken jest boski! jak na początku średnio go lubiłam, bo wydawał się wszędzie wściubiać swój nos, tak teraz go po prostu kocham! teraz jeszcze niech wyswata Kate i Vaice'a :P Zwłaszcza chłopakowi przydałby się ktoś do pomocy bo nie wiem, czy sam da sobie radę z dziewczyną :P
    A końcówka boska! Jak już wspomniałaś wcześniej o Gabrielu, to domyślałam, się, że będzie o nim coś więcej ale na pewno nie tego, że on żyje! I że jest z Lizz, która chce mieć Lily! Boże, ja chcę już następny rozdział :D
    Weny kochana! I tobie też życzę mnóstwo mandarynek! I Śniegu! U mnie też go jakoś nie ma, ale zapowiadają że będziemy mieli ciepłe święta...miejmy nadzieję, ze jednak spadnie chociaż trochę śniegu :)
    Całusy :*

    OdpowiedzUsuń
  7. E no rozdział kapitalny! Nareszcie! Spełniło się moje marzenie i Lily Kocha Rivena a Riven kocha Lily i to sobie powiedzieli i super, ale nagle zjawia się ta mała psychopatka. I w dodatku okazuję się już oficjalnie, że Lily jest Pionkiem, a Gabriel jej młodszy brat jest wampirem, z jednej strony dobrze bo jakoś funkcjonuję, ale z drugiej no właśnie jest wrogiem rodzeństwa i co tu teraz począć? Oh mogłaś choć trochę przedłużyć ten romantyczny wątek, bo taka jestem radosna, że w końcu doprowadziłaś nas do tej sytuacji :)
    I wielkie dzięki za Kena. Nie no koleś wymiata, totalnie...ale dzięki niemu wszystko poszło do przodu i cieszę się, że to taki anioł stróż i ma u mnie pierwsze miejsce. Bardzo lubię tego bohatera i w sumie mogłabyś coś pokombinować, żeby jakaś ładna bohaterka pokręciłaby się koło niego. No bo on w końcu taki samotny....
    W opowiadaniu drażni mnie jedna postać, a mianowicie jest nią Kate. Nie wiem jak to wyjaśnić, ale działa mi na nerwy. Jakoś mi nie pasuję do całej reszty, a ten biedny Vaice się za nią ugania. No, ale poczekamy zobaczymy czym Kate nas zaskoczy.
    Trochę smutno, kiedy czytałam fragment w laboratorium, gdy Lily poruszyła temat gazu u defektów, jeszcze jej młodszy brat, a tu jak na zawołanie Gabriel pojawia się, tylko niestety jako wampir. Ciekawa jestem co się dalej wydarzy? Porwą pionka? Albo Riven ją obroni, albo dojdzie do krwawej masakry? Pisz szybko następny rozdział !
    I dzięki za mandarynki ;) Tobie za to pływających karpi w wannie ;)
    Pozdrawiam
    KV

    OdpowiedzUsuń
  8. Taaaaaaaaaaaaaaaaaak! W końcu wyznali sobie miłość! Normalnie ile można czekać? Pochodzili do siebie jak kot do jeża a tu nagle bum! Nareszcie! Teraz Ken może spać spokojnie ;) Co oni biedni by bez niego zrobili? Pewnie te podchody trwałyby jeszcze przez (dajmy na to) dwanaście rozdziałów. Niby informacji dużo ale jednak daje się ogarnąć haha. Nie dziwię się Kate, że podchodzi do Vaice'a dość ostrożnie. W końcu opinia o nim chyba nie była zbyt dobra w kwestii kobiet. Z drugiej strony skoro potrafi czytać z serca, czemu nie sprawdziła wcześniej jakie są jego zamiary? Ciekawa jestem dokąd udał się Arthur. Szczerze mówiąc spodziewałam się mrocznej piwnicy jako laboratorium z parującymi substancjami i wyposażeniem chemicznym a tu na pozór zwyczajny pokój. Może największe sekrety kryją się w głowie Arthura?
    No i adjcifjddhidujehsjcicusjdii cooo? Kochana doznałam szoku kiedy pojawił się tam Gabriel. (swoją drogą uwielbiam to imię) Nie dość, że Liz i jej wampirza świta przerwały tak romantyczną chwilę, to jeszcze takie rewelacje! Ta mała zołza przechodzi samą siebie. Myślę, że to wiadome, że Lily zgodzi się na jakiś chory układ i pójdzie razem z tymi krwiopijcami, aby ratować najbliższych. Ah rewelacja w dodatku mam podejrzenie, że wizja dotycząca śmierci Rivena będzie mieć głęboki związek z tym, że chłopak będzie chciał ją ratować przed niebezpieczeństwem i przez to... Dobra dość moich domysłów. Pisz mi kolejny rozdział bo muszę wiedzieć, co się wydarzy. Życzę ci wodospadu weny i pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Cześć!
    Jaaak tu zajebiście ładnie! To znaczy szablon mobilny, i widzę tylko obrazek, ale jest ładnie. Ken... Jak Ken i Barbie na imprezę wpadli hahaha xdd. No to tak : wiem że Lily jest piórkiem, ale nie wiedziałam że miała brata i jeszcze bardziej nie wiedziałam że jej brata zwampirzyli! O kurwa! Ile tu się dzieje! No i wreszcie pojawiła się pierdolnięta Liz. Byłam bardzo zszokowana kiedy, po prostu weszła sobie do państwa na salony i rzuciła że Lily jest pionkiem. To oni kuźwa w tym pipizdówku jakim jest ta cała strefa niczego nie podejrzewali? Niczego? Nie domyślali się że przyjdą po Lily i nie zapewnili jej należytej ochrony? Chujowi z nich łowcy jednym słowem. Jestem ciekawa jaką decyzję podejmie Lily chociaż ja myślę że to z jej bratem to czysty podstęp tylko żeby Lily poszła z nimi poszła. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Vaice w końcu się zakochał :)
    Gabriel...nie spodziewałam się tego, ciekawe czy wampiry zniszczyły jego charakter...
    Oby Lily uchroniła Rivena przed śmiercią.
    Tyle się działo, Arthur nie chciał źle? Coraz bardziej rozumiem Meredith. Na początku było takie Co? Przecież to szalony morderca!
    Ehhh czemu ta Liz wszystko zepsuła, a mogło być tak pięknie. Lily musi się dowiedzieć o przeszłości, nie jestem pewna czy to wytrzyma, no właściwie jestem pewna że będzie taka jak dawniej, całe życie z niej ujdzie. Tylko kto ją z tego wyciągnie?

    alex2708.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie spodziewałam się młodszego brata Lily. Teraz, ona na pewno z nimi pójdzie x.x Zostawi biednego Rivena i pójdzie z nimi x.x Cholera! Idę do następnego!

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej! Na początku baaardzo dziękuję za komentarz u mnie! Jest mi bardzo miło ^.^ Jeśli mam być szczera, to poprzednich rozdziałów nie przeczytałam, bo przeczytałam streszczenie. Wiesz. 16 rozdziałów to trochę dużo, a Ty jeszcze piszesz długie (: Ogóle to podoba mi się fabuła, moce bohaterów i wszystko, co jest w tym opowiadaniu. Jak obiecałam, zostaję Twoją czytelniczką :D Cóż... Nawet gdybym wcześniej znalazła Twojego bloga to bym go przeczytała, bo strasznie mi się podoba ;D
    Wracając do rozdziału, to był cudny! Ciągle mnie rozśmiesza, że Ken (nie jestem pewna imienia) mówi do Rivena Romeo <3 Cieszę się, że Riven i Lily wyznali sobie miłość tak oficjalnie xD Nie sądziłam, że Gabriel może jeszcze żyć! Jeszcze okazał się wampirem. Byłam mile zaskoczona tą wiadomością ^.* Jeszcze Lily okazała się być tym pionkiem :p W wolniej czyli nadrobię resztę! Buziaczki ;***
    PS. Dodaję do obserwowanych :D
    madziula0909

    OdpowiedzUsuń
  13. Gabriel jest wampirem...
    Tego się nie spodziewałam!
    I jeszcze Lily i Riven... Akurat teraz musiała przyjść Liz? Ah!

    http://zasnute.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Coś Ci się spodobało? Masz jakieś sugestie? Nie wahaj się o tym napisać!
SPAM dodajemy w zakładce do tego przeznaczonej.